W kraju o populacji zbliżonej do Kalifornii w ciągu roku przybyło więcej mieszkańców niż ma ich San Francisco. W zeszłym tygodniu Kanada po raz pierwszy w historii przekroczyła liczbę 40 milionów mieszkańców. Oczekuje się, że wzrost będzie kontynuowany w szybkim tempie, ponieważ kraj ten otworzył swoje granice. Dla administracji premiera Justina Trudeau masowy eksperyment imigracyjny jest sposobem na poszerzenie rynku pracy w obliczu nasilającej się globalnej konkurencji o wykwalifikowanych pracowników. Odzwierciedla on również długoterminową ambicję Kanady, by rozszerzyć swoją obecność na arenie międzynarodowej i wyjść z cienia Stanów Zjednoczonych – kraju podobnym pod względem wielkości, ale zamieszkałych przez około osiem razy większą liczbę ludności i z prawie 12-krotnie większym produktem krajowym brutto.
„Mamy dużo miejsca, które imigranci mogą zająć” – powiedziała Usha George, profesor na Toronto Metropolitan University, specjalistka w zakresie kanadyjskiej polityki imigracyjnej. „Aby rozwinąć naszą bazę rolniczą, przemysłową i technologiczną potrzebujemy więcej ludzi”.
Zwiększenie celów imigracyjnych
Teraz jednak, gdy ludzie napływają do kraju jak nigdy dotąd, Kanada stoi przed nowym wyzwaniem: jak napędzić wzrost w regionach wiejskich, które pilnie potrzebują nowych przybyszów, jednocześnie minimalizując obciążenia ośrodków miejskich, które już są pełne ludzi.
Wzrost liczby ludności zwiększył zatrudnienie i konsumpcję pomagając gospodarce wytrzymać serię podwyżek stóp procentowych dokonywaną przez Bank Kanady. Jednak krytycy rządowego planu otwarcia granic zauważają, że zwiększenie celów imigracyjnych wpływa na produkcję bez podnoszenia standardów życia jednostek. Realny PKB na mieszkańca niewiele się zmienił w ciągu ostatniej dekady i zgodnie z prognozami Banku Kanady oczekuje się, że spadnie ze szczytowego poziomu, który osiągnął w 2022 r. Nawet niektórzy proimigracyjni ekonomiści twierdzą, że Kanada posuwa się za daleko i za szybko.
„Tak szybki wzrost w tak krótkim okresie czasu nie ma sensu” – powiedział David Dodge, były gubernator Banku Kanady, który kilkadziesiąt lat temu pracował nad systemem będącym genezą obecnego programu imigracyjnego. „Szybkość tego dostosowania zwiększa koszty i zmniejsza dodatkową produktywność, ponieważ ludzie mają mniej czasu na dostosowanie się”.
Administracja Trudeau wyznaczyła sobie za cel przyjmowanie około pół miliona stałych mieszkańców każdego roku. W ubiegłym roku zagraniczni studenci, pracownicy tymczasowi i uchodźcy stanowili kolejną grupę, zwiększając łączną liczbę przybyszów do rekordowego miliona. Napływ ludności spowodował, że roczna stopa wzrostu populacji Kanady wyniosła 2,7 procent, co jest najszybszym tempem wśród gospodarek rozwiniętych i rywalizuje z krajami rozwijającymi się, takimi jak: Burkina Faso, Burundi i Sudan. Aktualnie prawie jedna na cztery osoby w Kanadzie jest imigrantem, co stanowi największy odsetek wśród krajów Grupy Siedmiu. Przy obecnym tempie wzrostu, najmniejszy pod względem liczby ludności kraj G-7 podwoi liczbę swoich mieszkańców w ciągu około 26 lat, a do 2050 r. prześcignie Włochy, Francję, Wielką Brytanię i Niemcy.
Nadchodzące zagrożenia związane ze starzeniem się społeczeństwa – prowadzące do malejących wpływów z podatków i kurczących się budżetów – są rozwiązywane na różne sposoby na całym świecie. Francuski plan podniesienia wieku emerytalnego o dwa lata (do 64 lat) doprowadził do ogólnokrajowych protestów. Niemcom grozi zmniejszenie się liczby pracowników o 5 milionów do końca dekady, a już teraz zmagają się z napięciami w swojej gospodarce przemysłowej. Japonia, gdzie rząd od dawna sprzeciwia się imigracji, boryka się z poważnymi niedoborami siły roboczej, szybkim spadkiem liczby ludności i umierającymi obszarami wiejskimi. W Stanach Zjednoczonych imigracja jest dzielącą kwestią polityczną, która staje się jeszcze bardziej polaryzująca, gdy tysiące migrantów codziennie przekracza granicę z Meksykiem.
Otwarcie na przybyszów
Dla kontrastu, mieszkańcy Kanady od dawna z zadowoleniem przyjmują nowych przybyszów. Od 1967 r. Kanada opiera się na systemie, w którym imigrantom przyznawane są punkty na podstawie ich wieku, wykształcenia, możliwości zatrudnienia oraz znajomości języka angielskiego lub francuskiego, co pozwala krajowi na ukierunkowanie się na wykwalifikowanych pracowników. Ale imigracja w dużej mierze skierowała się w stronę większych miast Kanady. W czasie jednego roku największe ośrodki zyskały netto ponad 600 000 imigrantów, w porównaniu z zaledwie 21 000 osób osiedlających się w poza miastami. To tylko wzmocniło popyt na nieruchomości w miastach, w których i tak już wcześniej brakowało mieszkań, podnosząc ceny, a tym samym uniemożliwiając znalezienie własnego lokum zarówno imigrantom, jak i rodzimym mieszkańcom Kanady – zwłaszcza młodszemu pokoleniu.
„Jesteśmy wolnym krajem. Nie będziemy kierować wzorcami migracji i mówić ludziom, że mają przenieść się do odległych miejsc” – powiedział Bob Dhillon, założyciel i dyrektor generalny firmy Mainstreet Equity Corp. z siedzibą w Calgary, który jest sikhijskim imigrantem. „Możemy jednak zachęcić nowych imigrantów i dać im bodźce do wyjazdu do innych części Kanady niż duże miasta” – mówi Dhillon.
W jego mieście masowy napływ imigrantów spowodował, że ceny nieruchomości wzrosły o prawie 28 procent w porównaniu z okresem sprzed zaledwie pięciu lat. Pośrednik hipoteczny Matt Leggett powiedział, że nigdy nie widział tak dużego popytu na mieszkania, odkąd przeprowadził się do Calgary prawie dwie dekady temu. Leslie Echino, właścicielka Annabelle’s Kitchen, przez wiele miesięcy szukała trzeciej lokalizacji dla swego biznesu na jednym z szybko rozwijających się przedmieść miasta, ale nowo opróżnione powierzchnie handlowe są zwykle zajmowane w ciągu kilku dni. Firma Bucci Developments, zajmująca się budową nieruchomości na wynajem, dwa lata temu oferowała miesiąc darmowego czynszu, a obecnie ma listę oczekujących na swoje lokale. Firma stara się nadążyć za rosnącym popytem, podwajając swój cel budowlany i planując budowę czterech kolejnych wieżowców w pobliżu centrum miasta.
Według Davida Greena, profesora na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver School of Economics, tego typu wstrząsy na rynku nieruchomości mogą zmniejszyć poparcie Kanadyjczyków dla imigrantów. „Otwieramy drzwi do tego samego rodzaju problemów, które widzimy w innych krajach” – powiedział Green.
Kanadyjskie wartości
Minister ds. imigracji Sean Fraser zapewnia, że rząd stara się zaradzić napięciom za pomocą takich środków, jak regionalizacja programów imigracyjnych w celu przydzielenia ludzi do obszarów, które mają większą pojemność oraz program sprowadzenia większej liczby osób posiadających umiejętności, na które jest duże zapotrzebowanie, np. pracowników służby zdrowia czy budowniczych. „Pomoże nam to wprowadzić do gospodarki umiejętności, których potrzebujemy, aby złagodzić niektóre presje społeczne, a nie je zaostrzać” – mówi Fraser.
Poparcie społeczne dla takiej polityki migracyjnej również utrzymuje się na wysokim poziomie. Kanadyjczycy postrzegają imigrację „jako wartość, a nie politykę” – zapewnia Andrew Parkin, dyrektor wykonawczy Environics Institute for Survey Research, który przeprowadza coroczną ankietę na ten temat. W najnowszym badaniu prawie 70 procent respondentów stwierdziło, że nie zgadza się ze stwierdzeniem: „ogólnie rzecz biorąc, imigracja do Kanady jest zbyt duża”, co jest najwyższym wynikiem od czasu rozpoczęcia badania w 1977 roku.
Wśród 27 proc. respondentów, którzy zgodzili się, że imigracja jest zbyt duża, najczęstszym powodem było zagrożenie dla kanadyjskiej kultury.
Obawy dotyczące zmian demograficznych są widoczne we francuskojęzycznym Quebecu, drugiej pod względem liczby ludności prowincji Kanady. Premier prowincji – François Legault powiedział, że region nie zaakceptuje dużego wzrostu imigrantów tak jak reszta kraju, w obawie, że doprowadzi to do upadku języka francuskiego. Jednocześnie grupy branżowe wielokrotnie wzywały do zwiększenia imigracji powołując się na braki kadrowe. Firmy z Quebecu coraz częściej zatrudniają pracowników tymczasowych, a liczba tymczasowych pracowników zagranicznych wzrosła o 65 procent w ciągu zaledwie trzech lat. We wszystkich prowincjach wiele procesów akredytacji i zatrudnienia nie może rozwijać się wystarczająco szybko, aby wykorzystać szybki wzrost liczby nowo przybyłych. Z tego powodu wielu wykwalifikowanych imigrantów, oczekując na uznanie ich zagranicznych kwalifikacji, zostało zmuszonych do pracy wymagającej wykształcenia na poziomie podstawowym.
Jednak zarówno wysoko, jak i nisko wykwalifikowani pracownicy są potrzebni w całej Kanadzie, gdzie rynek pracy pozostaje napięty. „Zdecydowana większość” imigrantów przyczynia się do rozwoju gospodarki – uważa Kevin McNichol, dyrektor generalny Prospect Human Services, firmy, która pomaga nowo przybyłym w znalezieniu pracy.
Problemy wzrostu vs. problemy stagnacji
Tego rodzaju korzyści stają się jasne w Nowej Szkocji, która zna bóle związane z kurczącą się populacją. Jeszcze dziesięć lat temu region powoli umierał. Po zamknięciu kluczowych gałęzi przemysłu, takich jak hutnictwo i wydobycie węgla, część ludzi w wieku produkcyjnym przeprowadziła się w poszukiwaniu pracy. Pozostała tylko starsza populacja i miasta, które walczyły o utrzymanie. Ta największa prowincja atlantycka chce obecnie podwoić liczbę swoich mieszkańców do 2 milionów do 2060 roku – to ambitny cel, biorąc pod uwagę, że Nowa Szkocja potrzebowała ponad 150 lat, aby osiągnąć milion mieszkańców w roku 2021. Nowa Szkocja jest również liderem w przełamywaniu barier dla nowo przybyłych do pracy w zawodach odpowiadających ich potencjałowi. Kiedy Bahati Maganjo przybyła z Kenii do hrabstwa Pictou w 2021 r., mogła pracować tylko jako asystentka w domu spokojnej starości, mimo że została przeszkolona jako pielęgniarka. Obecnie jest częścią pilotażowego programu przyspieszonej integracji pielęgniarek z wykształceniem międzynarodowym i oczekuje się, że rozpocznie pracę w swoim zawodzie w lipcu. „Moi koledzy i pacjenci doceniają to, co wnoszę” – powiedziała Maganjo. „Nie wyobrażam sobie, że musiałabym czekać lata, zanim mogłabym wnieść tu swój wkład”.
Stolica prowincji Halifax, licząca około 480 000 mieszkańców, wyznaczyła sobie za cel zwiększenie liczby mieszkańców o 10 procent do 2027 r. i o 35 procent do roku 2037. Rozszerzona pula talentów była kluczem do przyciągnięcia takich firm jak Cognizant Technology Solutions Corp., HuMetis Technologies Inc., Avanade Inc. i Wattpad Corp. w ostatnich latach. Wzrost liczby ludności przyczynił się do rocznego wzrostu czynszów za dwupokojowe mieszkanie w Halifaksie o 9,3 procent, co stanowi największy wzrost spośród wszystkich dużych kanadyjskich miast. Dla burmistrza Mike’a Savage’a jest to jednak opłacalne. Jak to ujął: „Problemy wzrostu są łatwiejsze do opanowania niż problemy stagnacji”.
Źródło: bloomberg.com