Znów minął tydzień. Firmament chmurniej. Jeśli słoneczniej, to w niedzielę. Kawa „Enrilo”, „Poranny Kurier” grzmi na kartele – napisał Konstanty Ildefons Gałczyński w nieśmiertelnym poemacie „Tatuś”.
Dlaczego „Poranny Kurier” grzmiał na kartele? Bo kartel to zmowa cenowa. Schodzą się potajemnie producenci wichajstrów i się namawiają, że żaden nie sprzeda nikomu wichajstra taniej niż za tyle, za ile się właśnie umówili. Kartel to jest najprostsza forma monopolu, którego celem jest zapewnienie jego uczestnikom zysków kosztem łupienia konsumenta. Żeby jednak kartel był skuteczny, to musi korzystać ze wsparcia władz państwowych. W przeciwnym razie jakiś przedsiębiorczy jegomość zacząłby sprowadzać tanie wichajstry z zagranicy, dajmy na to – z Chin, zalałby nimi rynek i w rezultacie uczestnicy kartelu zostaliby z wichajstrami. Tymczasem kiedy rząd – oczywiście pod pretekstem „ochrony krajowego rynku”, wprowadzi cła zaporowe na wichajstry, to kartel jest całkowicie bezpieczny – chociaż oczywiście musi jakoś dygnitarzy za tę przysługę wynagrodzić.
To jest zresztą całkowicie zrozumiałe, w czym utwierdza nas scena z filmu „Ojciec Chrzestny”, kiedy to przedstawiciele pięciu nowojorskich rodzin domagają się od Don Corleone, by podzielił się z nimi swoimi wpływami w sferach politycznych i sądowniczych – oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem. „Przecież nie jesteśmy komunistami” – mówią ze śmiechem, puszczając kłęby dymu z cygar.
Nawiasem mówiąc, z tymi cygarami bywają zabawne sytuacje. W ruchu ludowym chętnie śpiewana jest pieśń: „Gdy naród do boju”, w której śpiewa się m.in.: „Armaty pod Stoczkiem zdobywała wiara rękami czarnymi od pługa. Panowie w stolicy palili cygara, radzili o braciach zza Buga”. I oto zdarzyło się, że jako dziennikarz „Zielonego Sztandaru” uczestniczyłem w przedwyborczym zebraniu ZSL w Tarnowie z udziałem prezesa Naczelnego Komitetu, Stanisława Gucwy. Obrady rozpoczęły się od odśpiewania tej właśnie pieśni, po czym prezes Gucwa usiadł przy prezydialnym stole, wyjął cygaro, obciął i zapalił.
Ale dość już tych wspominków z czasów komuny, chociaż już nie tej najgłębszej, kiedy cygaro i cylinder były nieodłącznymi atrybutami kapitalistycznego krwiopijcy. W latach 70. cygara były już dopuszczalne, co prawda tylko wśród awangardy ludu pracującego miast i wsi, niemniej jednak. Wróćmy tymczasem do karteli. W zasadzie kartel jest zmową cenową producentów, ale – jak od każdej zasady – i tutaj bywają wyjątki potwierdzające regułę. I właśnie Unia Europejska ustaliła, że nie będzie kupowała rosyjskiej ropy od złego Putina za cenę przekraczającą 60 dolarów za baryłkę, czyli za 159 litrów ropy transportowanej drogą morską. Inaczej mówiąc, Unia Europejska utworzyła kartel na import rosyjskiej ropy, z wyjątkiem tej, która toczona jest rurociągami. Ciekawe, jak zareaguje na to posunięcie zły Putin? 5 grudnia, gdy piszę ten felieton, a ustanowiony przez Unię Europejską limit cenowy właśnie wszedł w życie, rynkowa cena ropy wynosi 88,10 dolara za baryłkę, więc ta kartelowa zmowa Unii Europejskiej ma charakter sankcji, jakich wiele już zostało nałożonych na Rosję.
Nawiasem mówiąc, ukraiński prezydent Zełeński uznał, że cena baryłki ustalona przez unijny kartel jest „śmieszna”, bo on by wolał, podobnie zresztą jak polski rząd, który Ukrainy we wszystkim słucha, żeby ta cena została ustalona na poziomie 30 dolarów, a nie 60. Widocznie jednak w Brukseli musieli przypomnieć sobie wspomnianą scenę z filmu „Ojciec Chrzestny” i to, że – w odróżnieniu od papieża Franciszka – oni też nie są komunistami. Jak ta zmowa będzie funkcjonowała – zobaczymy, bo pojawiają się fałszywe pogłoski, jakoby nawet państwa Europy Południowej potajemnie kupowały rosyjską ropę – bo państwa, które nie są uzależnione od Stanów Zjednoczonych, kupują tę ropę jak gdyby nigdy nic. Najwięcej Chiny, ale również Indie, skąd produkty naftowe z rosyjskiej ropy podobno docierają potajemnie nawet – horribile dictu! – do Stanów Zjednoczonych.
Aliści Komisja Europejska uważa, że taki potajemny eksport może być utrudniony, bo ubezpieczyciele i banki z Unii Europejskiej mają zakazane ubezpieczanie i finansowanie takich transakcji, a ponieważ właśnie one są ważnymi dostawcami takich usług, to może to wpływać na ten proceder hamująco.
A co na to Rosja? Na razie oświadczyła, że nie będzie współpracowała z żadnym krajem egzekwującym limit, co oznacza, że może nawet wstrzymać dostawy. Ładny interes! Jednocześnie tworzy flotę tankowców i według ostatnich doniesień zgromadziła flotę co najmniej 100 tankowców. Związani z nią operatorzy kupili 29 supertankowców, zdolnych do przewożenia 2 mln baryłek, 31 tankowców mogących przewozić 1 mln baryłek i 49 tankowców mogących przewozić po 700 tys. baryłek. W tej sytuacji skuteczność zmowy kartelowej Unii Europejskiej może okazać się ograniczona, tym bardziej że po ogłoszeniu limitu cena ropy na rynkach światowych wzrosła, a OPEC nie zmniejszył wydobycia. Wydaje się tedy, że próby przeforsowania na szerszą skalę ustalonego przez Unię Europejską limitu mogą Rosji specjalnie nie dotknąć, natomiast mogą wprowadzić sporo zamieszania na rynku paliw. Czy to ewentualne zamieszanie mogłoby doprowadzić do intensyfikacji starań o ustanowienie „gwarancji bezpieczeństwa” dla Rosji, o którym mówili, już po rozmowach z amerykańskim prezydentem Bidenem, francuski prezydent Macron i niemiecki kanclerz Sholz?
Wreszcie potrzeba jest matką wynalazków, więc jeśli zachodnioeuropejscy ubezpieczyciele wstrzymają się przed ubezpieczaniem morskich transportów rosyjskiej ropy, to czy nie pojawią się chętni, by wskoczyć w powstałą w ten sposób lukę, a potem nie dać się już wypchnąć? Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, więc można spodziewać się wszystkiego, bo na każdą akcję – prędzej, czy później – zawsze pojawi się reakcja, tym bardziej że dzisiaj, w odróżnieniu od takich Koreańczyków z Północy, nawet Chińczycy nie są już komunistami, więc nie chodzi o żadne ideologiczne zabobony tylko zwyczajnie – o podejście do próby ustanowienia monopolu.
Stanisław Michalkiewicz