– Jeśli po stronie opozycji mamy wyłącznie hasła pt. „kto da więcej”, to zostawiamy osierocony elektorat liberalny – powiedział niedawno w rozmowie z Radiem ZET wyraźnie zaniepokojony Ryszard Petru. I dodał, że jeśli nie będzie niskich podatków, bezpiecznej inflacji na poziomie 2 proc. i wolnej przedsiębiorczości, to niezagospodarowany elektorat liczący nawet 2 mln wyborców może zostać w domu lub zagłosuje na Konfederację.
Co takiego dzieje się w terenie na początku kampanii wyborczej, że nie pozwala byłemu szefowi partii Nowoczesna spać spokojnie? Okazuje się, że Platforma Obywatelska obiecuje kredyt 0 proc. dla osób, które będą kupowały swoje pierwsze mieszkanie, oraz 600 zł dopłaty do najmu.
Na spotkaniach z wyborcami Donald Tusk rzucił nawet hasło „Mieszkanie prawem, nie towarem”. Pochodzi ono z deklaracji ideowej Partii Razem. Nie dziwi więc, że posłanka Joanna Mucha z ruchu Polska 2050 jest również zaniepokojona i obawia się, że obietnice przedwyborcze poszły niebezpiecznie daleko, przekraczając poziom zdrowego rozsądku.
W porównaniu do obietnic przedwyborczych opozycji nowa deklaracja Prawa i Sprawiedliwości wygląda skromniej. W Dniu Sołtysa Mateusz Morawiecki zapowiedział 300 zł dodatku do emerytury dla sołtysów. Pomysł premiera przebija wcześniejszą zapowiedź przedstawicieli koalicyjnej Solidarnej Polski, która proponowała tylko 200 zł.
Sławomir Mentzen, prezes partii Nowa Nadzieja, błyskawicznie odniósł się do pomysłu Tuska i stwierdził, że jest to krok w kierunku komunizmu. Mieszkania kupuje się tak samo jak inne rzeczy. Tak powinien działać świat. Tak widzi go elektorat wolnorynkowy. Świat nigdy jednak tak nie funkcjonował. Zawsze pojawiał się ktoś, kto chciał coś regulować.
W XVI-wiecznej Hiszpanii zastanawiano się, jak rozwiązać problem żebraków i włóczęgów. Proponowano rozwiązania prawne, według których ubodzy mogliby chodzić i żebrać od drzwi do drzwi tylko za odpowiednim pisemnym pozwoleniem. Mogło ono pochodzić od proboszcza, któremu taki ubogi podlegał. Wymagało to jednak potwierdzenia przystąpienia do spowiedzi.
Za wolnością przemieszczania się żebraków i włóczęgów opowiadał się jeden z najsłynniejszych hiszpańskich prawników-teologów Domingo de Soto (+1560), autor „In causa pauperum deliberatio”. Hiszpański dominikanin przeciwstawiał się polityce przyznawania rocznych licencji do legitymizowania ubóstwa. Obawiał się nie tylko instrumentalizacji sakramentu spowiedzi, ale także naruszenia prawa naturalnego oraz Bożego.
Ubodzy mają niezbywalne prawo do ubiegania się o pomoc prywatną pochodzącą z jałmużny. Pomoc ubogim powinna opierać się na prywatnej, a nie publicznej dobroczynności. Rolą Kościoła jest tylko kierowanie moralnej i religijnej zachęty do lepiej usytuowanych, aby poprzez niesienie pomocy ubogim ulżyli im w ich niedoli.
Czy posunięto się w przedwyborczych obietnicach za daleko? Ci, którzy planują wziąć kredyt na nowe mieszkanie, mogą spać spokojnie. Opozycja z pewnością nie wprowadzi kartek do spowiedzi. Niepokoić muszą się natomiast sołtysi. Na jednym z filmów przedwyborczych premiera Morawieckiego w tle widziałem obraz Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego.
Jacek Gniadek
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy