Małym przedsiębiorstwom bardzo trudno jest walczyć na rynku z przedsiębiorstwami dużymi, ale nawet i średniej wielkości. Mikroprzedsiębiorcy zaś mogą tylko o tym pomarzyć. A przecież stanowią 97 proc. wszystkich przedsiębiorstw niefinansowych w Polsce. Jest ich 2,2 mln i wytwarzają niemal jedną trzecią PKB, dając przy tym zatrudnienie 4,2 mln osób. Teoretycznie powinny więc być oczkiem w głowie każdej władzy. A jednak – nie są. Może dlatego, że nie posiadają swojej reprezentacji na niwie publicznej? Takiej prawdziwej, której głos usłyszeliby rządzący i musieliby się z nim liczyć? A może są jeszcze inne tego stanu rzeczy przyczyny?
O mikrofirmach można powiedzieć jeszcze więcej dobrego. Nawet już fakt istnienia jednoosobowych działalności gospodarczych coraz rzadziej jest oceniany jedynie przez pryzmat zastępowania tą formą działalności zatrudnienia na etat. Bo przecież coraz częściej to sami pracownicy (zwłaszcza młodsi) wolą taką formę rozliczenia z firmami od klasycznej, w pełni oskładkowanej umowy. Od tzw. etatu, z którego połowa pieniędzy zabierana jest od razu na różne daniny dla państwa. Ludzie widzą, że korzyści z tego oskładkowania, czyli faktycznie opodatkowania umów, są potem – delikatnie mówiąc – umiarkowane.
Ponad połowa mikrofirm (53,9 proc.) – jak wskazują wyniki badania „Barometr wydatków firmowych” przygotowanego przez firmę NFG dla Krajowego Rejestru Długów – ocenia obecnie swoją stabilność finansową jako „zdecydowanie dobrą” lub „raczej dobrą”, a tylko 14 proc. uważa ją za „raczej złą” lub „zdecydowanie złą”. Z tej drugiej grupy co piąta działalność jest prowadzona w handlu. Przedsiębiorcy skarżą się przede wszystkim na wysokie koszty działalności oraz na długie terminy płatności na fakturach, a potem notoryczne opóźnianie przelewów przez kontrahentów.
Dalej jest już ściana
Gdy przyjrzymy się bliżej firmom małym, a nawet średniej wielkości (ale jeszcze nie tym prawie dużym), tu także wyłania się niepokojący obraz. Znacznie gorzej radzą sobie one z kryzysowymi sytuacjami niż przedsiębiorstwa duże. Najmniejsze firmy (1-9 pracowników) na szczególnie nasilony w poprzednich miesiącach kryzys na rynku energii zareagowały tak jak potrafiły, czyli podwyżką cen usług – tak zrobiło 67 proc. ich właścicieli. A sześć na dziesięć firm ograniczyło też inwestycje. Wszystkie powyższe dane wyłaniają się z badania firmy ubezpieczeniowej Wiener „Małe, średnie firmy – wielkie wyzwania na 2023”. Z tego badania dowiadujemy się również, że małe firmy, znacznie częściej niż średnie i duże, zmniejszały też wydatki na reklamę (38 proc. małych firm vs. 23 proc. średnich).
Mali chcą tylko przetrwać?
Praktycznie tylko największe firmy w większości planują skupić się w tym roku na rozwoju (88 proc.) i na poszerzaniu swojej oferty produktów bądź usług (80 proc.) W tym kontekście przykro jest zauważyć, że dla niemal wszystkich najmniejszych przedsiębiorców podstawowym celem jest obecnie jedynie przetrwanie na rynku.
Nawet na ten trudny rok duże firmy mają ambitne plany: 67 proc. właścicieli chce wdrożyć np. nowe rozwiązania technologiczne, 62 proc. chce poszerzyć obszar działalności w Polsce, a 37 proc. – wyjść ze swoimi produktami za granicę. Takich aspiracji nie mają teraz nie tylko małe, ale nawet średniej wielkości firmy. Z tej drugiej grupy tylko 40 proc. „średniaków” mówi o rozwoju, a połowa o akumulowaniu oszczędności na czarną godzinę (czarne lata). Mali aż dwukrotnie rzadziej od nich mówią o swoich szansach na rozwój.
W przeciwieństwie do średnich i dużych firm najmniejsze przedsiębiorstwa najrzadziej też decydowały się na przeniesienie działalności do sieci. Zrobiło tak zaledwie 4 proc. z nich. Może to trochę dziwić, gdyż internetowa forma działalności z reguły jest wyraźnie tańsza od stacjonarnej. Dla porównania: do sieci przeniosło swoje biznesy 17 proc. przedsiębiorstw średniej wielkości oraz 21 proc. największych firm.
– Zdaniem 27 proc. małych przedsiębiorców żadne z podejmowanych przez nich w ostatnich dwóch latach wysiłków nie przyniosły efektów, a sytuacja firmy nie uległa poprawie lub wręcz się pogorszyła. To, czego potrzebują dziś firmy to stabilizacja i możliwość przewidzenia najbliższej przyszłości – uważa Adam Dwulecki, prezes zarządu Wiener TU S.A. Vienna Insurance Group.
A może potrzebne jest im coś jeszcze? Choćby wiara w to, że nie tylko przetrwają, ale że ich praca zostanie wreszcie dostrzeżona i prawdziwie doceniona? A może przyjdzie i taki dzień, gdy ze swoim bardzo już rozwiniętym pomysłem biznesowym znajdą się pośród największych i najlepszych?