fbpx
czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonKierunek Grecja? Oby nie

Kierunek Grecja? Oby nie

Jeśli potrzebujemy więcej pieniędzy na zbrojenia – a potrzebujemy – to tnijmy gdzie indziej. Przede wszystkim w socjalu. Co będzie miało i tę zaletę, że przełoży się na niższą inflację: im mniej pieniędzy w obiegu, tym mniejszy impuls inflacyjny – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Od dwóch osób usłyszałem niedawno słowo „krach” w kontekście polskiej sytuacji finansowej i gospodarczej. Z kontekstu wynikało, że przez krach rozumieją sytuację, gdy inflacja wymyka się całkowicie spod kontroli i sięga poziomu tureckiego (w marcu rok do roku ponad 61 proc.), a złotówka w relacji do głównych walut ma status śmieciowy, co w sumie oznacza, że ludzie tracą oszczędności, jeśli jakiekolwiek jeszcze mieli, państwo nie jest w stanie obsługiwać swojego długu denominowanego w twardej walucie ani też go rolować, bo nikt nie kupi obligacji bankruta. Za tym idzie oczywista stagnacja gospodarcza, ucieczka inwestorów – słowem cały gospodarczy Armagedon, który od czasu do czasu zdarza się tu czy tam. Zawsze jednak ma źródła wewnętrzne, niemal nigdy nie zewnętrzne.

Jeden z moich rozmówców to ekspert finansowy, który wciąż twierdził, że taki scenariusz nie jest najbardziej prawdopodobny. Drugi to prawnik, który mówił o nim niemal jak o pewniku. Oczywiste jest, że żaden głównonurtowy ekonomista, mający choć trochę poczucia odpowiedzialności, nie powie głośno o takim scenariuszu jako realnym, bo tworzyłby samospełniającą się przepowiednię. Tego typu oceny natychmiast zaczynają rezonować na rynkach spekulacyjnych i mogą zaowocować przede wszystkim odwrotem od złotówki, a więc jej kolejną znaczącą deprecjacją, co musiałoby się przyczynić do inflacji z powodu kosztów zakupu surowców. Szczególnie po ewentualnej szybkiej rezygnacji z zakupu tychże w Rosji.

Nie muszę chyba dodawać, że entuzjaści pomagania Ukrainie „za wszelką cenę” zwykle nie mają kompletnie oglądu dramatyzmu sytuacji polskich finansów lub udają, że nic się nie dzieje. Tymczasem są to naczynia połączone. Za najnowszą oficjalną ocenę kosztów przyjmowania uchodźców ze wszystkimi korzyściami socjalnymi tylko w 2022 r. można uznać sumę 11 mld euro, wymienioną przez premier Morawieckiego w liście do Ursuli von der Leyen. Mowa więc o minimum 50 mld zł, czyli sumie równej całości rocznych wydatków na 500 Plus. Rząd coraz głośniej pokrzykuje w kierunku UE, że nas na to nie stać, ale Unia ma te pokrzykiwania gdzieś, co nie powinno być żadnym zaskoczeniem i było łatwe do przewidzenia.

Warto tu przypomnieć, jak zaczął się kryzys finansowy w Grecji w 2010 r. Otóż okazało się, że grecki rząd, który zapożyczał się na potęgę, zwyczajnie kłamał w kwestii wielkości swojego zadłużenia i rzeczywistej kondycji greckich finansów publicznych. Komuś zależało, żeby międzynarodowe rynki finansowe zaczęły się temu bliżej przyglądać zaraz po globalnym kryzysie finansowym – nie rozstrzygam, komu – a gdy zaczęły, zaczęła się też panika, bo okazało się, że Grecja wprawdzie kolosem nie jest, ale na pewno stoi na glinianych nogach. W 2014 r. dług publiczny Grecji sięgał 175 proc. PKB. Gdy kryzys się zaczynał, był niewiele niższy. Grecja do dzisiaj nie wygrzebała się w pełni z tamtych problemów. Czy nam to czegoś nie przypomina?

Polski dług publiczny ma konstytucyjną granicę 60 proc. do PKB i o zniesienie tej granicy, przynajmniej gdy idzie o wydatki na obronność, walczy teraz rząd. Miejmy nadzieję, że mu się ta walka nie uda, ponieważ dotychczasowe niesamowicie luźna polityka finansowa nie sprawia, że chce się go obdarzyć kredytem zaufania. Jeśli potrzebujemy więcej pieniędzy na zbrojenia – a potrzebujemy – to tnijmy gdzie indziej. Przede wszystkim w socjalu. Co będzie miało i tę zaletę, że przełoży się na niższą inflację: im mniej pieniędzy w obiegu, tym mniejszy impuls inflacyjny.

Państwowy dług publiczny, liczony oficjalnie, to pod koniec ubiegłego roku najwyższa w historii suma 1,15 bln zł. Ale to już dawno fikcja, bo rząd PiS regularnie wypychał kolejne ogromne sumy z budżetu do funduszy celowych. Różnica między długiem oficjalnym a tym liczonym według tzw. kryteriów z Maastricht (metodologia UE) to obecnie 260 mld zł, czyli aż 10 proc. PKB z 2021 r.

Wciąż jesteśmy daleko od poziomów greckich z momentu kryzysu. Ze względu na dotychczas względnie szybki wzrost gospodarczy malała proporcja naszego zadłużenia do PKB (uwaga: niektórzy nie rozumieją, że spadek relacji długu do PKB nie oznacza spadku nominalnej sumy zadłużenia; ona może w tym samym czasie rosnąć i tak było u nas!). Gdyby jednak wliczyć do oficjalnego zadłużenia wszystkie sumy wypchnięte poza budżet, mielibyśmy już sytuację zakazaną przez konstytucję. A przypomnijmy, że z ustawy zasadniczej wynika, że gdyby złamany został jej art. 216 ust. 5., rząd musiałby przedstawić budżet bez deficytu (zrównoważony lub z nadwyżką). To oznaczałoby radykalne cięcia i zapewne nieuchronny wzrost podatków.

Jasne jest, że część naszych problemów ma źródła poza Polską. Część, ale nie wszystkie, zapewne nawet nie większość. To, co dzisiaj się nam przydarza, to skutek bardzo niestety konsekwentnie prowadzonej polityki ekonomicznej po 2015 r. I oby nie skończyło się jak w Grecji czy nawet Turcji.

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Źli flipperzy i dobra lewica

Kiedy socjaliści poszukują rozwiązania jakiegoś palącego problemu, można być pewnym dwóch rzeczy. Po pierwsze – że to, co zaproponują nie będzie rozwiązaniem najprostszym, czyli wolnorynkowym. Po drugie – że skutki realizacji ich propozycji będą kontrproduktywne, a najpewniej uderzą w najsłabszych i najbiedniejszych.
5 MIN CZYTANIA

Wyzwanie

Pojęcie straty czy kosztu zostało prawie całkowicie wyeliminowane z języka debaty publicznej. Jeśli jakiś projekt jest uznawany za słuszny i realizujący pożądaną linię, to nie niesie ze sobą kosztów – może się jedynie łączyć z „wyzwaniami”. Koszty pojawiają się dopiero tam, gdzie pomysł jest niesłuszny.
4 MIN CZYTANIA