Według S&P Global Market Intelligence i OPUS Data tylko w regionie Azji i Pacyfiku przychody ze sprzedaży biletów już w pierwszej połowie 2020 r. spadły o 91,9 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. Potem było już tylko gorzej i to nie tylko w dalekiej Azji. Branża kinowa stała się najbardziej poszkodowanym sektorem – konieczność zamykania kin spowodowała spadek przychodów praktycznie do zera.
– Obostrzenia wprowadzane w poszczególnych sektorach zmusiły podmioty tworzące branżę filmową do całkowitej zmiany zaplanowanych działań. Jedne, jak firmy producenckie, musiały przesunąć start projektów na czas bliżej nieokreślony, a już rozpoczęte realizować w nowych, o wiele bardziej rygorystycznych warunkach lub całkiem z nich zrezygnować. Inne, jak kina, musiały pomyśleć o zmianie profilu swojej działalności, przenieść projekcje do internetu, skupić się na tworzeniu programów w oparciu o dostępne już produkcje – mówi Dariusza Nosala, kierownik „Krakow Film Commission”, organizacji wspierającej realizację produkcji filmowych.
Nie czas… umierać
Produkcją, która pełniła rolę „testu” sprawdzającego stan branży filmowej była ostatnia część kultowego Jamesa Bonda. Premierę jednego z najbardziej wyczekiwanych hitów ostatnich lat przekładano kilka razy. Wreszcie symbol zglobalizowanej kultury ukazał się w polskich kinach 1 października ubiegłego roku. Przez pierwszy weekend 25. odsłona przygód agenta 007 przed wielkie ekrany przyciągnęła ponad 440 tys. osób. Był to najlepszy wynik rodzimego box office’u od początku pandemii. Rezultat nazywano sukcesem i dobrym znakiem dla branży filmowej.
– Cieszymy się bardzo, że mogliśmy pokazać widzom ten film na dużym ekranie. Jesteśmy wdzięczni producentom, że nie ulegli presji i zdecydowali się na premierę wyłącznie w kinach – mówił Sławomir Salamon, szef firmy dystrybucyjnej Forum Film Poland, która wprowadziła „Nie czas umierać” do kin w Polsce.
I rzeczywiście, zespół zaangażowany w dystrybucję filmu zdecydował się na odważny krok organizując premierę najnowszego Bonda tylko na wielkim ekranie. Warto bowiem zaznaczyć, że tuż po pandemii trochę zmieniono zasady gry. Sukces portali streamingowych przyczynił się do powstania mody na organizację premier zarówno w tradycyjnych salach kinowych, jak i na wspomnianych platformach. Coraz częściej jednak tylko na tych drugich. Na plakatach promujących produkcje często pojawiała się czerwona litera ,,N” informująca, że wcale nie trzeba się przesadnie starać i wstawać z kanapy, aby wybrać się na premierę. Wystarczy wcisnąć przycisk na pilocie i pogrążyć w świecie filmowych nowości.
Tęsknota za kinem?
75 proc. osób badanych w II edycji sondażu na temat postaw i zachowań odbiorców kultury w obliczu zmian w funkcjonowaniu instytucji kultury Narodowego Centrum Kultury podczas tzw. twardego lockdownu twierdziło, że tęskni za kinem. Jednak po oficjalnym zakończeniu pandemicznych restrykcji wyraźnie spadła liczba osób chodzących do kina. Dużo z nich twierdzi, że nie ma obecnie potrzeby wybierania się tam. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem takiej sytuacji jest zmiana zwyczajów oglądania filmów i seriali – stąd rekordowy wzrost popularności Netflixa, HBO i innych tego typu platform.
I tak gdy w czasach pandemii znacząco zwiększyła się liczba osób, która wybrałaby domowe środowisko nad kinową duszność, tak już po kilku tygodniach niepokojące wyniki ankiet zmieniły się. Okazało się, że oglądanie filmów z poziomu własnej kanapy nie jest i nigdy nie będzie wystarczające. Przy wyjściu do kina ważny jest bowiem towarzyszący temu rytuał. Wybór miejsc w odpowiedniej odległości od ekranu, zapach popcornu i wreszcie absolutna ciemność sali kinowej.
Kasowy sukces
Tym bardziej że niedawno na ekrany zawitały długo wyczekiwane produkcje – „Top Gun: Maverick”, ,,Avatar 2”, polska nominacja do Oscara ,,IO” czy ekscentryczny komediodramat „W trójkącie”, których statystyki dotyczące oglądalności nikogo nie zawiodły. Wszystko wskazuje więc na to, że dziś kwestią nie jest już przetrwanie kina, ale tempo jego powrotu do czasów prosperity. A zapowiedzią tego niech będzie sukces wspomnianej drugiej części „Avatara”. W ciągu pierwszych 23 dni wyświetlania widowisko Jamesa Camerona zarobiło w kinach 1,547 mld dolarów. Dzięki temu film awansował na 9. miejsce największych kasowych przebojów wszech czasów. I chociaż pierwsza część sagi w rankingach wciąż zajmuje najwyższą lokatę, jej miejsce niebawem może zająć „Avatar 2”, a potem 3 i 4, czy też (za planowanych sześć lat) – 5…