fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonKomisja śledcza zamiast kotleta z Tuska

Komisja śledcza zamiast kotleta z Tuska

Nie chodzi przecież o to, że taka parlamentarna komisja śledcza ds. ukraińskiego zboża coś by wykryła, bo dotychczasowe doświadczenia z parlamentarnymi komisjami śledczymi są pod tym względem zniechęcające. Tak więc ona niczego nie wyjaśni, ale to nic nie szkodzi, bo przez te kilka miesięcy, jakie zostały nam do jesiennych wyborów, opinia publiczna miałaby jakiś dodatkowy żer – pisze w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Kto by pomyślał, że nasze zaangażowanie w świętą sprawę Ukrainy zakończy się kryminałem? To znaczy – jeszcze się nie zakończyło i może się nie zakończy, bo jakby to wyglądało? Wprawdzie prokuratura w Zamościu wszczęła śledztwo z powodu dostarczenia zakładom młynarskim w Polsce ukraińskiego „zboża technicznego” (ciekawe, że taką elegancką nazwę wymyślono dla tego Scheissu, którym ukraińscy cwaniacy zalali polskie magazyny. Nie bez powodu Józef Stalin przywiązywał taką wagę do językoznawstwa!) – jako zboża konsumpcyjnego. Ponieważ jednak podczas debaty sejmowej w sprawie tego nieszczęsnego zboża pojawiły się fałszywe pogłoski, jakoby ktoś wydał rozkaz tubylczym tajnym służbom, żeby nie wsadzały nosa w nieswoje sprawy, to musimy postawić pytanie, kto też mógł wydać naszym starym kiejkutom taki rozkaz? Jesteśmy skazani na domysły, ale skoro już jesteśmy skazani, to nie żałujmy sobie i domyślajmy się!

Ja na przykład, korzystając z analogii w tajnym więzieniem CIA w Starych Kiejkutach, gdzie amerykańscy fachowcy oprawiali delikwentów dostarczanych samolotami na lotnisko w Szymanach, a nasze stare kiejkuty stały na świecy, za co dostały 15 mln dolarów w gotówce, domyślam się, że taki rozkaz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu mógł wydać rezydent CIA w Warszawie: „wy, wiecie, rozumiecie, nie wtykajcie nosa w sprawę importu zboża z Ukrainy, bo inaczej z wami będzie brzydka sprawa”. Naszym bezpieczniakom takich rzeczy nie trzeba dwa razy powtarzać, zwłaszcza gdyby perswazja została wsparta jakąś gotówką. Bolesław Piasecki mawiał, że co istnieje, to znaczy, że jest możliwe. Skoro tedy rezydentura mogła nakazać bezpieczniakom chwalebną powściągliwość, to dlaczego nie mogłaby tego samego nakazać prokuraturze? Toteż wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby prokuratura w Zamościu nie dopatrzyła się w tej sprawie żadnego przestępstwa i na tej podstawie śledztwo umorzyła. W końcu chodzi przecież o świętą sprawę ukraińską, a skoro tak, to ona uświęca wszystkie inne działania.

Tak właśnie myślał Franciszek Maria Arouet, zwany Wolterem, pisząc: „kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”. Tutaj co prawda nikt nie wiózł zboża Padyszachowi, bo ono pochodziło od Padyszachów, co to na Ukrainie mają latyfundia po pół miliona hektarów, a jeśli nawet trochę w międzyczasie nadgniło, to nic nie szkodzi. Jak głosi śpiewana przez Trubadurów piosenka „Przyjedź mamo na przysięgę” – „co nam poda, to się zje!”. Taki los wypadł nam, że mamy nie tylko jeść, ale się też oblizywać i cieszyć, że tylko takie poświęcenie ponieśliśmy w świętej sprawie ukraińskiej. Bo przecież mogło być gorzej; mogli nas wszystkich pognać na wojnę z Putinem. Więc w sytuacji, gdy w chlebie zjemy trochę robaków, to nic nie szkodzi, bo w ten sposób przyzwyczaimy się do nowej diety, którą już obmyśla dla nas Unia Europejska. I tak dobrze, że na razie nikt nie oferuje konsumpcyjnej ludziny – ale myślę, że dojdzie i do tego, bo jakże tyle drogocennego białka miałoby się marnować? Planeta już teraz przeżywa z tego powodu straszliwe paroksyzmy, więc elementarna przyzwoitość nakazywałaby ulżyć jej w tych cierpieniach.

Wracając tedy do sejmowej debaty nad ukraińskim zbożem, to jedno wydaje się pewne, że pan minister Telus jest człowiekiem zdolnym. Nie dlatego tak uważam, żebym myślał, że uda mu się rozwiązać problem ukraińskiego zboża, bo tu inni, więksi od niego szatani są czynni – ale dlatego, że szybko się uczy. Oto już po trzech dniach urzędowania pan minister skapował, że to nie żadna tam Ukraina zalała Polskę swoim „zbożem technicznym” – to znaczy owszem, jakby zalała, ale to tylko pozór, bo tak naprawdę to wszystkiemu winien jest Putin. Trzy dni – i już ćwierka z właściwego klucza! Ale to dopiero początek, można powiedzieć – zwiastun dalszych postępów, które ujawniły się właśnie podczas sejmowej debaty.

Oto kiedy Wielce Czcigodny poseł Bosak, w związku z fałszywymi pogłoskami, jakoby ktoś wydał rozkaz naszym bezpieczniakom, by od tego zboża trzymali się z daleka i w ogóle, ze względu na całokształt – żeby powołać specjalną komisję śledczą, to pan minister Telus już się nie krępował i oskarżył posła Bosaka, że „pomaga Putinowi”.

To mi przypomina retorykę PZPR z lat 60-tych, kiedy to wszelka krytyka polityki partii i rządu była określana jako „woda na młyn zachodnioniemieckich rewizjonistów i odwetowców, a zwłaszcza – Hupki i Czai”. Jeszcze dalej w marcu 1968 roku poszedł pułkownik  Kwaśniewski, kiedy nasza 3 kompania zmotoryzowana słabo wykonała ostre strzelanie. Na zwołanej zbiórce pułkownik powiedział nam tak: „To cała kompania nie wykonała strzelania, mimo że karabinki były przystrzelane, warunki widoczności dobre. Ja tu podejrzewam waszą złą wolę, więc każdy jeden żołnierz, który nie wykona strzelania, będzie uważany za agenta Bundeswehry”.

Teraz, kiedy zza oceanu dobiegają nas wieści skrzydlate, że po bliskim spotkaniu III stopnia z panią Kamalą Harris pan premier Morawiecki ubłagał ją o przysłanie do Polski jeszcze więcej żołnierzy amerykańskich, posądzanie kogoś, że jest agentem Bundeswehry, albo CIA, byłoby wybitnie niestosowne. Ale od czego jest Putin? Putin, jak wiadomo, jest dobry na wszystko, nawet na „ładną, niewinną panienkę”, toteż schematy z okresu pierwszej komuny możemy w debacie politycznej stosować z powodzeniem. Jak widzimy, kontynuacja jest większa, niż nam się wydaje, ale nie o to przede wszystkim chodzi, tylko o niebezpieczeństwa, które w propozycji Wielce Czcigodnego posła Bosaka nieomylnym nosem zwietrzył pan minister Telus. Nie chodzi przecież o to, że taka parlamentarna komisja śledcza coś wykryje, bo dotychczasowe doświadczenia z parlamentarnymi komisjami śledczymi są pod tym względem zniechęcające. Jak pamiętamy, parlamentarna komisja śledcza w sprawie Amber Gold nie wyjaśniła nawet tego, kto zabronił niezawisłym sądom w znanym na całym świecie z niezawisłości gdańskim okręgu sądowym, zajęcia się sprawą Mateusza P., nie mówiąc już o tym kto i gdzie schował szmalec. Jak bowiem pamiętamy, niezależna prokuratura wszczęła energiczne śledztwo, dopiero gdy forsa zniknęła w sinej dali. Toteż i teraz parlamentarna komisja śledcza niczego nie wyjaśni, ale to nic nie szkodzi, bo przez te kilka miesięcy, jakie zostały nam do jesiennych wyborów, opinia publiczna miałaby jakiś dodatkowy żer, choćby w postaci dostarczonego w wielkich ilościach z Ukrainy Scheissu, a nie tylko „kotlety z Tuska”, które budzą w ludziach już tylko odruchy wymiotne. Niestety, zastawka pana ministra Telusa z Putinem pokazuje, że rząd żadnej zmiany w wikcie nie dopuszcza.

Stanisław Michalkiewicz  

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

Etapy rozwoju Unii

Niektórzy zarzucają mi, że bez powodu nienawidzę Unii Europejskiej. Albo uważają, że nawet jeśli mam jakiś powód, to nie mam racji, bo przecież Unia jest taka wspaniała i chce wyłącznie naszego dobrobytu. To kompletna nieprawda.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA

Bajka dla dorosłych

Już w najbliższą niedzielę cała Polska będzie – nie, nie będzie czytała dzieciom, bo te bajki o demokracji przeznaczone są dla dorosłych. Konkretnie chodzi o obsadzenie ponad 40 tys. stanowisk radnych, którzy w radach będą radzić, jakby tu przychylić obywatelom nieba.
5 MIN CZYTANIA