Zdaniem ekspertów, w przyszłym roku energia ma kosztować 1200 zł/MWh, co nie ma żadnego uzasadnienia. Producenci energii mają zapasy węgla (kłopoty związane z embargiem na węgiel z Rosji dotyczą odbiorców indywidualnych oraz małych ciepłowni i elektrociepłowni). Nie mamy też do czynienia ze skokowym wzrostem cen uprawnień do emisji CO2.
– Cały sektor energetyczny w Polsce opiera się na monopolach albo oligopolach państwowych. Jest on utrzymywany albo przez większość udziałów i pakiet kontrolny, albo poprzez regulacje, które wycinają konkurencję – powiedział poseł Jakub Kulesza.
Polityk zauważył również, że między 25 kwietnia a 18 maja cena energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii wzrosła z 750 do 1200 zł/MWh, czyli aż o 60 proc. Dla porównania, w Niemczech wzrost w tym czasie wyniósł 10 proc.
– Koszty energii podnoszą ceny wszystkich towarów, a zatem uderzają po kieszeniach wszystkich obywateli. Wszyscy wiemy, że bułek nie robi się z energii elektrycznej, ale energia elektryczna jest potrzebna do tego, żeby wytworzyć, dostarczyć i sprzedać produkty. Wzrosty energii nie tylko przyczyniają się do większych rachunków, ale także do ogólnej inflacji wszystkich produktów i usług na rynku – stwierdził poseł.
Politycy Konfederacji zauważają, że w czasie pandemii przyjęto wiele niekorzystnych przepisów dotyczących tego sektora. Np. w grupach kapitałowych spółka-matka może udzielać gwarancji kapitałowych spółce-córce. Dzięki temu dla grup kapitałowych udział w rynku jest o wiele tańszy niż dla pozostałych firm, które muszą wnosić wkład pieniężny by w ogóle być na TGE. W efekcie wiele prywatnych spółek tego nie wytrzymało, a każdy upadek takiej firmy pogłębia nierównowagę na rynku i przewagę firm państwowych.
– Wzywamy rząd do tego, by zweryfikował, czy przepisy, które ułatwiają grupom kapitałowym, wielkim biznesom działanie na rynku energetycznym jest dalej zasadne – powiedział poseł Michał Urbaniak.