Na największe firmy, czy w terminologii Aktu na strażników dostępu, ma zostać nałożony szereg obowiązków, które z jednej strony poprawią konkurencję na unijnym rynku cyfrowym i zwiększą ochronę konsumentów, a z drugiej strony ograniczą ich pozycję.
W swoim liście skierowanym do amerykańskiego prezydenta przewodniczący senackiej Komisji Finansów Ron Wyden oraz jej członek Mike Crapo wskazują, że „pozostawienie tych dyskryminacyjnych polityk bez reakcji spowoduje zakłócenia dla wolnego handlu, stawiając w niekorzystnej sytuacji przedsiębiorstwa amerykańskie i ich pracowników, chroniąc krajowe przedsiębiorstwa europejskie oraz dając nieuczciwą przewagę konkurencyjną innym przedsiębiorstwom zagranicznym, w tym mającym siedzibę w krajach takich jak Chiny i Rosja, które nie podzielają wspólnych dla USA i UE wartości demokracji, praw człowieka i zasad rynkowych”.
Kogo obejmie DMA?
Prace nad Aktem o rynkach cyfrowych, znanym też pod swoją angielską nazwą Digital Markets Act, rozpoczęły się w grudniu 2020 r., kiedy Komisja Europejska przedłożyła propozycję rozporządzenia. Zeszły rok był okresem intensywnych prac w Parlamencie Europejskim i Radzie UE, angażującym wielu regulatorów, przedstawicieli organizacji przedsiębiorców, konsumenckich, jak również organizacje pozarządowe. Ostatni etap, czyli trójstronne negocjacje pomiędzy Komisją, Radą a PE ruszyły z początkiem 2022 r. Nieformalny termin na ich zakończenie został wyznaczony na koniec marca. Próba ingerencji amerykańskich polityków w momencie, gdy prace nad nowym rozporządzeniem są de facto na finiszu, budzi uzasadnione emocje i podważa zasadność procesu stanowienia wspólnotowego prawa.
Zgodnie ze stanowiskiem Komisji i Rady strażnikami dostępu mają zostać przedsiębiorstwa, których obroty przekraczają 6,5 mld euro, lub których kapitalizacja przekracza 65 mld euro. Parlament Europejski jest innego zdania. Podczas grudniowego posiedzenia plenarnego eurodeputowani zagłosowali za podniesieniem progów do odpowiednio 8 mld euro obrotów oraz 80 mld euro kapitalizacji. Podwyższenie oznacza, że DMA obejmie jedynie koncerny: Google, Amazon, Facebook, Apple oraz Microsoft (GAFAM).
Zmiana jest zgodna z propozycjami europosła Andreasa Schwaba, który jest sprawozdawcą DMA w parlamentarnej komisji ds. rynku wewnętrznego i ochrony konsumentów (IMCO). Schwab ma na swoim koncie kilka antyamerykańskich wypowiedzi na forum Europarlamentu, w tym jedną cytowaną przez amerykańskich senatorów jako dowód na dyskryminujący charakter rozporządzenia: „UE powinna skupić się najpierw na największych problemach, idąc po kolei – jeden, dwa, trzy, cztery, pięć – a może i sześć z Alibabą. Ale nie zaczynajmy od numeru siódmego, aby włączyć europejskiego strażnika”.
Co ciekawe, amerykańscy senatorowie nie kwestionują prawa UE do regulowania przestrzeni cyfrowej, czy nawet celowości samego DMA. Zaznaczają jednak, że aby taka regulacja była efektywna, powinna odnosić się do wszystkich uczestników rynku, zamiast obciążać jedynie arbitralnie wybrane amerykańskie firmy.
Koszty kontra korzyści
Organizacje przedsiębiorców ostrzegały przed zagrożeniami płynącymi z protekcjonistycznego charakteru DMA i możliwym pogorszeniem relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Warto zauważyć, że choć DMA najbardziej popierają takie kraje, jak Francja czy Niemcy, to w obecnej sytuacji geopolitycznej utrzymanie dobrych stosunków z Waszyngtonem jest kluczowe dla naszego regionu.
Kwestie geopolityczne to nie jedyne kontrowersje, jakie budzi rozporządzenie. DMA jest zakorzenione w europejskim prawie konkurencji, lecz wraz z wprowadzeniem pojęcia strażników dostępu odchodzi od ugruntowanej praktyki dotyczącej nadużywania pozycji dominującej na rynku, zakazanej pod artykułem 102 Traktatu o funkcjonowaniu UE, co niesie za sobą daleko idące konsekwencje dla unijnego systemu prawnego.
Co do zasady, DMA ma poprawić pozycję europejskich przedsiębiorców i konsumentów. W tym celu wprowadza szereg zakazów i nakazów dla strażników dostępu. Jednak przepisy są zaprojektowane w ten sposób, że mogą doprowadzić do negatywnych skutków dla MŚP i użytkowników platform. Jako przykład można tu przytoczyć zakaz łączenia danych z różnych usług oferowanych przez tego samego strażnika dostępu. Zakaz zmusi platformy do uzyskiwania zgody przed każdym możliwym połączeniem danych, mimo że dane osobiste są chronione na mocy RODO, które stanowi, że zgoda jest tylko jedną z sześciu równoważnych podstaw prawnych do przetwarzania danych. W efekcie Europejczycy mogą spodziewać się znacznie większej liczby okienek zgody, ale również spadku funkcjonalności usług, w tym reklamy targetowanej, która stanowi obecnie podstawę modelu biznesowego wielu przedsiębiorców.
DMA budzi również poważne wątpliwości co do wpływu na bezpieczeństwo usług. Ostatecznie należy zastanowić się, czy korzyści płynące z Aktu o rynkach cyfrowych będą współmierne do związanych z nim kosztów.
Autorka jest Głównym Ekspertem ds. Gospodarki Cyfrowej Związku Przedsiębiorców i Pracodawców