Stand-up jest w Polsce dość nową – bo uprawianą od 2008 roku – formą artystyczną. Od tego czasu wciąż jednak rośnie jego popularność wśród wielbicieli tego typu zabawy i humoru. Dziś najlepsi stand-uperzy zapełniają cały katowicki Spodek i warszawski Torwar.

Amerykańska scena stand-upowa, Robin Williams/fot. Wikipedia

Tak jak z kabaretem każdy miał w życiu mniejszą lub większą styczność, tak stand-up jest raczej nowym doświadczeniem dla Polaków. Nie każdy więc zdaje sobie sprawę, czym takowe show jest. Ażeby móc doświadczyć prawdziwego stand-upu należy odpowiednio się przygotować i na czas przynajmniej dwóch godzin zapomnieć o swoich poglądach i wrażliwości. Jeśli się tego nie uczyni, można szybko popaść we frustrację czy nawet w furię i po prostu przedstawienie w gniewnie i z uczuciem zażenowania opuścić. Stand-up trudno konkretnie zdefiniować. Jest to improwizowane show jednego artysty, którego celem jest – za wszelką cenę – rozśmieszenie, zabawienie widowni, ale nie w niewinny, subtelny sposób. Podstawą stand-upu jest brak tematów tabu, więc stand-uper (a każdy chętny może nim zostać po prostu wskakując na scenę) na pewno zahaczy o sfery, w których wielu widzów czuje się niekomfortowo (lub nawet bardzo niekomfortowo). Najczęściej występy nawiązują do aktualnych problemów i dramatów, a żarty związane z płcią, rasą, religią, wyglądem czy nawet np. śmiercią są „obowiązkowe”. Scenariusz show komik musi regularnie aktualizować – w końcu nie każdego żart o przemówieniu Joe Bidena w Warszawie będzie bawił dłużej niż przez tydzień.
Tak więc imperatywną cechą stand-upów jest wysoki stopień ich kontrowersji. Czym wyższy, tym lepiej. Seksistowskie żarty czy dowcipy o pedofilii w Kościele to chleb powszedni na występach najlepszych polskich komików, a opuszczanie przedstawienia przez zgorszonych poruszaną tematyką widzów jest na porządku dziennym. Jednak właśnie o to w całej idei stand-upu chodzi. Należy zaskoczyć, zniesmaczyć, zmartwić, zdołować. Im bardziej, tym lepiej.

W Polsce historia stand-upu rozpoczęła się niedawno, bo w 2008 roku. W Stanach Zjednoczonych tego typu występy komików odnosiły sukcesy już w początkach XX w. i jest to popularna rozrywka, którą uprawiają nawet najlepsi aktorzy (np. zmarły kilka lat temu Robin Williams). Jednak w Polsce osoby o niekonwencjonalnym poczuciu humoru musiały nieco poczekać, aby móc ów dar wykorzystać.

Wszystko zaczęło się w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, gdzie w knajpie Na kłopoty Bednarska pierwszy stand-upowy występ zaprezentowali Czarek Jurkiewicz i Karol Kopiec. Początkowo, jak to zwykle bywa, takie spontaniczne występy nie przyjmowały się tak dobrze, jak chcieliby komicy. Ludzie, niezaznajomieni ze specyfiką stand-upu, nie rozumieli jego idei, więc większe ich zainteresowanie budziło piwo niż monologi na scenie. Jurkiewicz i Kopiec nie odpuścili i widownia w końcu zaczęła się przyzwyczajać do specyfiki takich występów. Wkrótce do komików dokooptował Maciek Adamczyk, a później jeszcze Sebastian Rejent – nazywany dziś „królem roasta” (jeszcze bardziej kontrowersyjna odmiana show). Jednak najwięcej widzów spragnionych tego typu humoru stand-up zyskał, gdy w Comedy Central ruszył pierwszy polski program oddający głos najlepszym rodzimym komikom. To wtedy fala stand-upowych występów dosłownie zalała polską telewizję popularyzując je w całym kraju.

Według wielu koneserów najlepszym i najbardziej znanym w Polsce stand-uperem jest obecnie Rafał Pacześ, który zrobił zawrotną karierą na polskiej scenie komediowej. Zaczął od małych łódzkich występów (z którego to miasta pochodzi), a skończył jako właściciel agencji artystycznej King of Entertainment. Popularność Paczesia oddaje liczba odsłon, jaką mają jego filmiki w serwisie YouTube, a w tej chwili przekracza ona łącznie 106 milionów! Także jego występy na żywo – w największych polskich miastach: Warszawie, Toruniu czy Łodzi – gromadzą wielką widownię. Ostatni show Rafała Paczesia (we wrześniu ub.r.) oglądało 8774 widzów, co pozostaje największym solowym występem w historii polskiego stand-upu. Kontrowersyjny, prostolinijny, a czasem ostentacyjnie bezczelny. Te cechy sprawiają, że Pacześ szybko nie zejdzie ze scen największych w Polsce centrów rozrywki.

Polska scena stand-upowa wciąż się rozrasta; rankingi popularności i wyświetleń (które idą w dziesiątki milionów) obejmują ponad stu artystów. Na czele rankingu z grudnia ub.r. (standupedia.pl) stoją dziś: Rafał Pacześ, Łukasz Lotek Lodkowski, Mateusz Socha, Abelard Giza i Piotr Zola Szulowski. Są tu również kobiety: Olka Szcześniak, Magda Kubicka i Katarzyna Piasecka (wszystkie z kilkunastoma milionami wyświetleń), które też zdobyły już sobie wierną publiczność.

Poprzedni artykułWygrała z sanepidem i policją!
Następny artykułKto i w jaki sposób opłaci koszty pracy zdalnej?