fbpx
piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaFelietonKto rządzi Unią Europejską?

Kto rządzi Unią Europejską?

Jedna z telewizji internetowych poprosiła mnie o wypowiedź do filmu na temat Europejskiego Zielonego Ładu. Ostatnie pytanie brzmiało: Dlaczego Unia Europejska tak bardzo forsuje zieloną politykę?

Moją wypowiedź zacząłem od tego, że na początku należy sobie odpowiedzieć na pytanie: kto rządzi Unią Europejską? Nie są to bynajmniej – jakby się wszystkim wydawało – eurokraci w rodzaju Niemki Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, Belga Guya Verhofstadta, przewodniczącego grupy liberalnej w Parlamencie Europejskim, czy wiceprzewodniczących Komisji Europejskiej: Holendra Fransa Timmermansa, Czeszki Věry Jourovej albo Dunki Margrethe Vestager, która nawiasem pisząc, jako komisarz ds. konkurencji bezczelnie faworyzowała koncerny duńskie, tym samym dyskryminując na przykład firmy polskie.

Eurokraci zajmujący takie stanowiska z reguły są wyłącznie kukiełkami. Za sznurki pociąga ktoś inny. No więc kto? Ostatnie afery korupcyjne na najwyższych szczytach unijnej władzy pokazują, że za sznurki za pomocą potężnych łapówek pociągają bardziej lub mniej legalnie działający lobbyści. W Parlamencie Europejskim wybuchała obejmująca coraz szersze kręgi sprawa greckiej socjalistki Evy Kaili, wiceprzewodniczącej PE, która została oskarżona o łapówkarstwo, udział w grupie przestępczej i pranie brudnych pieniędzy. Neelie Kroes, była wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej odpowiedzialna za agendę cyfrową, osobiście miała lobbować na rzecz amerykańskiego Ubera, a Didier Reynders, unijny komisarz ds. sprawiedliwości, był podejrzewany o korupcję i pranie brudnych pieniędzy. Sędzia Koen Lenaerts, przewodniczący Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, według francuskiej gazety „Libération” miał handlować wpływami, a pracujący w Europejskim Trybunale Obrachunkowym audytor Karel Pinxten został skazany za oszustwa finansowe. Nie chodzi tylko o prymitywne łapówki, ale także inne zachęty. Prezydent Rosji Władimir Putin płaci intratnymi stanowiskami, na które połasili się m.in. były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, były kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel, Marion Scheller z niemieckiego ministerstwa gospodarki, była minister spraw zagranicznych Austrii Karin Kneissl czy były premier Finlandii. No ale przecież ci wszyscy lobbyści rozdający łapówki i stanowiska też nie reprezentują zwykle własnych interesów, ale interesy swoich mocodawców. Ktoś ich posłał, by zakulisowo wywrzeć presje na eurokratów.

Z obrazu, jaki się wyłania w tym zapętlonym euroświecie, mamy poszlaki, na podstawie których można próbować wysnuwać pewne wnioski. Ludzi, na rzecz których zakulisowo działają lobbyści, podzieliłbym na cztery grupy. Po pierwsze, są to wielkie, zwykle międzynarodowe korporacje. To firmy farmaceutyczne najwięcej zyskały na wymuszaniu brania preparatów przeciwko koronawirusowi. Przewodnicząca von der Leyen broni się przed wyjaśnieniem podejrzanych szczegółów dotyczących „negocjacji” cen preparatów z szefem firmy Pfizer. Czy to wysłannicy niemieckiego przemysłu najpierw lobbowali za fotowoltaiczną i wiatrakową rewolucją, a teraz za kupowaniem pomp ciepła, bo je wytwarzają? A kto wywalczył będący całkowitym zaprzeczeniem oficjalnego stanowiska Brukseli o usuwaniu barier w usługach pakiet mobilności, który blokuje optymalne możliwości alokacji zasobów, jakie zapewniają rozwiązania wolnorynkowe? „Mamy do czynienia z jawnym układem kilku najsilniejszych państw UE. Te pod pretekstem zielonej rewolucji próbują zrobić po prostu wielki biznes. W końcu większość nowoczesnych, lansowanych przez media zielonych technologii powstaje właśnie u nich i jest importowana do reszty mniej zamożnych krajów” – pisze Robert Zawadzki, publicysta specjalizujący się w tematyce klimatyczno-energetycznej i geopolitycznej, w książce pt. Odnawialne źródła władzy. Polityka klimatyczna jako oręż podboju świata.

Czeski europoseł Petr Mach kilka lat temu zwrócił mi uwagę, że to stowarzyszenie producentów żarówek wnioskowało do Komisji Europejskiej i dokładnie napisało, jak regulacja dotycząca zakazu tradycyjnych żarówek powinna wyglądać. Mach widział ten list i potem widział wdrożoną regulację. Były identyczne! Z kolei nieżyjący już europoseł Michał Marusik opowiadał mi, że bardzo wiele standardów ustanawianych dla jakichś grup produktów czy usług są to standardy, które wyraźnie preferują pewne przedsięwzięcia czy pewne koncerny. To tak, jak się na polskim rynku mówi „ustawiony przetarg”, czyli przetarg, którego warunki podane są w taki sposób, że spełnić je może tylko jedna firma. Na przykład – mówił Marusik – wprowadzono zakaz usuwania płodu metodami chemicznymi, ale dodano jeden wyjątek dla jednej konkretnej tabletki produkowanej przez jeden konkretny francuski koncern. Jak to się dzieje, że niemieccy eurodeputowani zwykle kierują najważniejszymi – gospodarczymi czy dotyczącymi przemysłu – komisjami w Parlamencie Europejskim?

Druga grupa to banksterzy. To oni z pewnością stoją za pomysłem stopniowego rugowania gotówki z obrotu. To dlatego, że zarabiają gigantyczne kwoty na transakcjach bezgotówkowych, a chcą jeszcze więcej. W tym przypadku ich interesy z interesami polityków są zbieżne, bo dzięki eliminacji gotówki na rzecz obrotu bezgotówkowego ci drudzy będą mieli pełny obraz sytuacji finansowej każdego człowieka. To nic innego jak „totalitarna inwigilacja”, ocenił Richard Koller, prezes Ruchu Wolnej Szwajcarii. A przecież i jednym, i drugim chodzi i o pieniądze, i o kontrolę. Można się też domyślać, że to banksterzy stoją za pomysłami „ratowania” Grecji kolejnymi kredytami czy tworzenia narzędzi kontroli nad krajami członkowskimi, takich jak unijny Fundusz Odbudowy, których celem jest dalsze zadłużanie nieświadomych niczego podatników i przyszłych pokoleń.

Trzecia grupa to służby specjalne krajów Unii Europejskiej. Trzeba tu brać pod uwagę przede wszystkim służby państw poważnych, czyli niemieckie i francuskie. To one działają na korzyść własnych krajów nie tylko z politycznego punktu widzenia, ale i gospodarczego. Uzupełniają lobbystów podsyłanych eurokratom przez krajowe korporacje. Te działania z oczywistych względów skoro są korzystne dla tych krajów członkowskich, na rzecz których one działają, jednocześnie zwykle są niekorzystne dla pozostałych, takich jak Polska, Węgry czy Grecja. Bo to truizm, że interesy krajów członkowskich Unii Europejskiej bardzo często nie tylko nie są zbieżne, ale często są rozbieżne.

Jednak wydaje się, że najbardziej niebezpieczna jest grupa czwarta. To służby specjalne poważnych państw pozaunijnych działające na szkodę Unii Europejskiej. Jakie służby mogą tu wchodzić w grę? Przede wszystkim państw, dla których Wspólnota jest konkurentem gospodarczym czy też geopolitycznym wrogiem. W latach 2000–2021 udział przemysłu w PKB Unii Europejskiej spadł z 18 proc. do 15 proc., co prawdopodobnie jest pokłosiem zielonej polityki. Komu więc zależy na gospodarczym i politycznym osłabieniu Wspólnoty? Wydaje się, że chodzi przede wszystkim o Stany Zjednoczone i Rosję. I to one – niekoniecznie z tych samych powodów – mogą suflować Brukseli wdrażanie zielonego wariactwa.

Przed wojną na Ukrainie na unijnej polityce energetyczno-klimatycznej ewidentnie zyskiwała przede wszystkim Rosja. Uruchomienie Nord Streamu spowodowało wzrost eksportu rosyjskiego gazu ziemnego. Unijne regulacje antyprzemysłowe i dotyczące CO2 doprowadziły do redukcji wytwarzania stali i aluminium we Wspólnocie na rzecz zwiększenia zainteresowania tańszymi wyrobami rosyjskich hut, a efektem zamykania kopalni była konieczność importu węgla z Syberii. Niedawno wyszło natomiast na jaw, że Alessia Virone, dyrektor amerykańskiej organizacji ekologicznej Clean Air Task Force, miała przygotować Juttcie Paulus, niemieckiej europosłance Zielonych, poprawki do unijnego rozporządzenia dotyczącego redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym. Z kolei ofiarami amerykańsko-rosyjskiej wojny na Ukrainie są nie tylko Ukraińcy. Jej skutkiem będzie też poważne gospodarcze osłabienie dwóch konkurentów Waszyngtonu: wykrwawiającej się na polu bitwy Moskwy oraz Berlina, który musiał pozrywać kontakty gospodarcze z Rosją. Z pewnością swoje palce w unijnej polityce maczają też najlepsze służby świata, czyli izraelskie (dziennik „The Guardian” poinformował niedawno, że grupa hakerów dowodzona przez byłego oficera Mossadu manipulowała w 33 wyborach prezydenckich na całym świecie), a także arabskie (co pokazuje Katagate, choć być może za nimi stoją inne siły) oraz być może chińskie, chociaż dla tego ostatniego państwa Unia Europejska jest głównie klientem, a z geopolitycznego punktu widzenia Pekinu Europa to tylko mały półwysep na końcu euroazjatyckiego kontynentu.

W czyim więc interesie Unia Europejska forsuje coraz bardziej absurdalne pomysły: ten cały ETS, konkluzje BAT i inne regulacje, zakaz samochodów spalinowych, zakaz kotłów węglowych, gazowych i olejowych, robaki w jadłospisie, przymusowe odłogowanie ziemi rolnej, wyłączenie olbrzymich powierzchni lasów z gospodarki czy zalanie gruntów rolnych w Polsce? Internauci sugerują, że na przykład „deal z likwidacją rolnictwa w Europie Centralnej polega zdaje się na tym, że w zamian za import niemieckich samochodów kraje Ameryki Południowej (np. Argentyna, Urugwaj) będą mogły sprzedawać swoje produkty rolnicze na pustym europejskim rynku. Tracimy my, zyskują Niemcy…”. Być może. Czy wyjdzie na jaw, kto konkretnie stoi za zmuszaniem do realizacji unijnej polityki energetyczno-klimatycznej (przeciek z dyrektor Virone już jest)? Czy nie są to te same rządy, fundacje i korporacje, które finansują obłąkany projekt C40 Cities, czyli m.in. rząd Niemiec i Danii, fundacje Sorosa, Fundacja HP, Ikea, Velux, Google, FedEx, American Express, L’Oreal? Czy ktoś za to odpowie? Bo nikt nie pytał Europejczyków o zgodę w tej kwestii, mimo że zielona polityka wywróci ich życie do góry nogami. A jest ona narzucana siłą, tak samo jak choćby zwalczanie kułaków i kolektywizacja wsi w ZSRR czy likwidacja prywatnego handlu w Polsce Ludowej.

Problem jednak nie polega na tym, że różne grupy wpływu chcą rządzić. I państwa czy w szczególności Unia Europejska na to pozwala. Grupy interesu zawsze chciały, chcą i będą chciały wtrącać się do polityki, by coś na tym zarobić. Fundamentalny problem polega na tym, że normalnością stała się aberracja, iż politycy (w tym wypadku eurokraci) mogą bezkarnie i bez żadnej odpowiedzialności wprowadzać regulacje, zakazy, limity, ograniczenia, normy, podatki, kary, których oficjalnym celem jest zmiana zachowania podmiotów na rynku. W ten sposób państwo nie powinno ingerować w gospodarkę ani w życie wolnych ludzi, a co dopiero twór międzynarodowy. Rynek powinien być domeną wyłącznie konkurencyjnego sektora prywatnego, a szczególnie w przypadku tzw. sektorów strategicznych. Bo państwo, czyli politycy potrafią wszystko tylko zepsuć, a w najlepszym razie zmonopolizować. I właśnie za sprawą tych wszystkich kwestii, którymi zajmuje się Bruksela (kolejne obszary, jak lasy czy obrona, planuje przejąć), a którymi zajmować się nie powinna, Unia Europejska stała się terenem totalnej wojny brudnych sił, które działają na niekorzyść mieszkańców Wspólnoty, konsumentów i podatników.

Tomasz Cukiernik

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Ot, i nastał koniec na samym początku

Zwykliśmy mówić za Kisielem, że socjalizm to ustrój, który bohatersko pokonuje problemy nieznane w żadnym innym ustroju. Dziś mamy do czynienia z absolutnie kuriozalną sytuacją, kiedy państwo socjalistyczne tworzy problemy, które po morderczej walce zostały uznane za pokonane.
6 MIN CZYTANIA

Polityka religijna

O czym powinien był felieton w Wielkim Tygodniu? Czy o niegodziwej mamonie, czy raczej o sferach od niej odległych? Z pozoru trzeba by preferować raczej te drugie tematy – ale kiedy zastanowimy się nieco głębiej, to niepodobna nie dojść do wniosku, że tematem świątecznego felietonu powinna być… polityka.
5 MIN CZYTANIA

Nie pal marihuany przy Mamusi. No, chyba że w Niemczech

Problem legalizacji marihuany nie znajduje się w pierwszej dziesiątce kluczowych spraw, jakie powinniśmy rozwiązać. Łączy się za to z szerszym zjawiskiem, jakim jest państwowy paternalizm. A to już jest coś ważnego. Coś, co warto opisać.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Problem z kolejną dyrektywą. Będą surowe kary

Polska może nie zdążyć z wdrożeniem unijnej dyrektywy dotyczącej cyberbezpieczeństwa, a wiele przedsiębiorców nawet nie wie, że ich firmy są objęte nowymi regulacjami.
< 1 MIN CZYTANIA

Burza o tanie drewno

Żeby uprzykrzyć życie branżom konsumującym drewno i zwiększyć wycinkę lasów w krajach Unii Europejskiej, Bruksela chce nałożyć cła antydumpingowe na surowiec sprowadzany z Kazachstanu i Turcji.
2 MIN CZYTANIA

Skandal w ministerstwie rozwoju

Konfederacja przedstawiła opinii publicznej niepokojące fakty dotyczące skandalicznej sytuacji w Ministerstwie Rozwoju i Technologii. Informacje posłów Michała Wawra i Bartłomieja Pejo ujawniły rażące naruszenia etyczne oraz konflikt interesów, których nie można bagatelizować.
< 1 MIN CZYTANIA