Kilka dni temu rzecznik małych i średnich przedsiębiorców wystosował list do premiera, przestrzegając przed wprowadzeniem odrębnych zasad prowadzenia biznesu dla Polaków i uchodźców, czyli zaapelował o stosowanie równości wobec prawa. Sam fakt kolejnego tego typu apelu Adama Abramowicza do Mateusza Morawieckiego dziwić nie powinien, bo wydaje się, że rzecznik MŚP wyspecjalizował się w wysyłaniu listów do rządzących, a premier jest zapewne na czele zestawienia odbiorców tych apeli. Inna sprawa, że Biuro Rzecznika MŚP, którym zrządza Abramowicz, właśnie od tego m.in. jest – by na wszelki przejaw dyskryminacji, łamania prawa czy tylko słysząc o kolejnej biurokratycznej kłodzie rzuconej pod nogi polskim przedsiębiorcom, natychmiast reagować.
Niepokój natomiast budzić musi przedmiot tego apelu. Rzecznik nawiązał do podjętej przez Senat RP uchwały ws. wniesienia do Sejmu RP projektu ustawy o zmianach podatkowych w związku z wojną na Ukrainie, która zakłada m.in. zwolnienie z PIT niektórych dochodów obywateli Ukrainy i Białorusi, którzy zamieszkali w Polsce po ataku Rosji na Ukrainę. PIT to podatek, który – jak już na naszych łamach wielokrotnie pisaliśmy – najlepiej byłoby całkowicie zlikwidować, ale skoro jeszcze do tego nie doszło, skoro polscy obywatele (w tym również ci prowadzący działalność gospodarczą) muszą go płacić, to zwalnianie obcokrajowców z płacenia go – nawet tych, którzy uciekali przed wojną – jest jawną dyskryminacją naszych rodzimych przedsiębiorców.
Podejmowanie działalności gospodarczej przez Ukraińców i Białorusinów, którzy nie chcą utrzymywać się z pomocy polskich podatników, organizacji pozarządowych czy polskich rodzin, jest bardzo pozytywne. Tutaj jest absolutna zgoda i tej inicjatywie należy tylko i wyłącznie przyklasnąć. Nie może się to jednak odbywać na innych warunkach, niż obowiązują pozostałych przedsiębiorców. Próby różnicowania warunków prowadzenia działalności gospodarczej albo zwolnienie z kosztów zatrudniania Ukraińców przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiego opodatkowania i oskładkowania pracy na etacie w działalności polskich firm nie pozostaną bez echa. – Niemal na pewno staną się ogniskiem niechęci wobec naszych gości i konfliktów narodowościowych – tłumaczy Abramowicz. Aż dziw, że tym, którzy forsują ten zapis prawny, nie przyszło to do głowy. A jeśli się mylę i przyszło, jeśli doskonale wiedzą, do czego zmierzają, to… brakuje cenzuralnych słów, by to odpowiednio skomentować.
Zamiast więc forsować ułatwienia w prowadzeniu działalności gospodarczej dla obcokrajowców, wprowadźmy takie ułatwienia dla wszystkich. Nic nie stoi na przeszkodzie, by przy okazji ulżyć polskim przedsiębiorcom, upraszczając szereg regulacji i zmniejszając obciążenia fiskalne. Z takich „darów” skorzysta cała polska gospodarka. Kilka pomysłów, które przedstawił w związku z ww. apelem rzecznik MŚP, zdecydowanie warto rozważyć.
Przy takiej okazji wracają jak bumerang słowa Andrzeja Sadowskiego z wywiadu, jakiego prezydent Centrum im. Adama Smitha udzielił nam kilka miesięcy temu: „Patriotyzm gospodarczy, który poniósł rząd na swoich sztandarach, będzie pustym hasłem, dopóki polska firma w Polsce będzie miała gorzej, niż dzisiaj ma polska firma działająca w Czechach, Słowacji czy Irlandii”. Dokładnie tak samo będzie, jeśli przedsiębiorca z Ukrainy czy Białorusi będzie miał w Polsce łatwiej niż przedsiębiorca z Polski.