Posłowie Lewicy złożyli w Sejmie projekt ustawy przewidujący skrócenie czasu pracy z 40 do 35 godzin tygodniowo. Propozycja zakłada skrócenie dnia pracy o godzinę (z ośmiu do siedmiu), przy jednoczesnym utrzymaniu obecnych zarobków, co wiązałoby się m.in. podniesieniem godzinowej stawki minimalnej.
– To nic innego jak wyścig na urojone socjalistyczne pomysły z Donaldem Tuskiem, który zapowiedział 4-dniowy tydzień pracy – stwierdził Tomasz Grabarczyk, dyrektor biura prasowego Konfederacji. – Inflacja rośnie, drożyzna szaleje. Będziemy się z tym musieli mierzyć tym dłużej, im więcej takich głupot i irracjonalnych projektów będzie realizowanych. Polacy muszą pracować, bo z pracy bierze się dobrobyt, a państwo nie powinno zabierać nam jej owoców.
Dariusz Szumiło, przedsiębiorca z Partii KORWiN, podkreślił, że nie ma możliwości, by pracodawcy utrzymywali takie same wynagrodzenia pracowników przy krótszym wymiarze pracy. Politycy Konfederacji uważają, że żaden racjonalny pracodawca nie będzie ponosił dodatkowych kosztów, a projekt lewicy będzie oznaczał albo cięcie wynagrodzeń, albo bezpłatne nadgodziny, które spowodują, że i tak będziemy pracować 40 godzin w tygodniu.
– Jako przedsiębiorca, który od 30 lat zatrudnia pracowników, jestem oburzony, że ktokolwiek decyduje o tym, jakie umowy powinienem zawierać z pracownikami. To, ile pracownik pracuje, powinno być dobrowolną umową zawartą pomiędzy pracodawcą a pracownikiem – powiedział Szumiło.
Zdaniem polityków Konfederacji opinia publiczna nie powinna brać pod uwagę projektu lewicy, który posłuży jedynie do napędzenia problemów gospodarczych.
– Chyba wszyscy widzimy, co się dzieje z gospodarką naszego kraju. Do jakiej sytuacji doprowadziło wiele lat rozdawnictwa i przeżerania publicznych pieniędzy, by zabezpieczyć elektorat wyborczy. Zmierzamy ku scenariuszowi z Wenezueli. Musimy to zawrócić – mówił Grabarczyk.