Z uczestnictwa w kolejnych wyborach na stanowisko głowy państwa zrezygnowali obecny prezydent Argentyny oraz dwóch poprzednich. Niespodziewanym faworytem stał się Javier Milei, ekonomista o radykalnych, wolnorynkowych poglądach.
Libertarianie przejmą władzę?
Javier Milei zdobył ponad 30 procent głosów, czyli najwięcej ze wszystkich kandydatów w prawyborach na prezydenta Argentyny. Tym samym otwiera mu to drogę i daje dużą szansę na zwycięstwo we właściwej elekcji, która wraz z wyborami parlamentarnymi ma się odbyć pod koniec października. Nawet jeżeli nie uda mu się zdobyć tego stanowiska, to jego Partia Libertariańska stanie się na pewno wkrótce ważną siłą we władzach ustawodawczych.
Javier Milei jest znanym w Argentynie z wystąpień medialnych ekonomistą, deklarującym się jako zwolennik Austriackiej Szkoły Ekonomii. W swojej retoryce używa agresywnego języka, nazywając obecną klasę polityczną „rabusiami” żerującymi na pieniądzach podatników. Zapowiada, że po przejęciu władzy „wysadzi w powietrze” obowiązujące status quo.
Czy wolny rynek jest receptą na problemy Argentyny?
Zdaniem Milei państwo i jego instytucje są źródłem wielu problem, dlatego należy znacznie ograniczyć sektor publiczny i radykalnie zmniejszyć liczbę ministerstw oraz programów socjalnych czy tzw. przywilejów pracowniczych. Jednocześnie opowiada się m.in. za radykalizacją prawa aborcyjnego.
Postulaty Milei trafiają na podatny grunt, ponieważ Argentyna od dekad jest trawiona przez polityczne i gospodarcze kryzysy. Władza w kraju przechodzi między lewicowymi peronistami a umiarkowaną centroprawicą. Obecnie inflacja sięga poziomu 117 procent, a bezrobocie 7 procent.
Reuter