Rząd PiS uważa małe i średnie firmy za fundament polskiej gospodarki i – jak zapewnia – oferuje im duże wsparcie. Mimo to takich przedsiębiorstw w Polsce od kilku lat systematycznie ubywa. „Podstawą polskiej gospodarki są małe i średnie przedsiębiorstwa, którym należy stworzyć optymalne warunki rozwoju". To element gospodarczego credo rządu PiS, zapisanego w strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju (SOR). Jej realizacja miała prowadzić do „zwiększenia liczby aktywnych małych i średnich przedsiębiorstw" oraz „zmniejszenia liczby aktywnych mikropodmiotów, które nie zatrudniają ani jednego pracownika". Trzy lata po przyjęciu SOR w Polsce przybywa mikrofirm, umacniają się też firmy największe, ale MŚP znikają – informuje "Rzeczpospolita", powołując się na dane GUS.
W połowie ub.r., jak pokazują najnowsze dane GUS, w Polsce działało 44,7 tys. przedsiębiorstw niefinansowych, o 1,1 proc. mniej niż rok wcześniej, i aż 6 proc. mniej niż trzy lata wcześniej. To wyłącznie efekt znikania średnich firm (zatrudniających od 50 do 249 osób) i małych (zatrudniających od 10 do 49 osób). Liczba tych pierwszych od połowy 2016 r. stopniała o 3,5 proc., drugich zaś o 9 proc. Przybywa wyłącznie firm dużych, zatrudniających co najmniej 250 osób. Ich liczba wzrosła od połowy 2016 r. aż o 12 proc.
W tych danych GUS nie uwzględnia mikroprzedsiębiorstw zatrudniających poniżej dziesięciu osób. Ich jednak stale przybywa. Przykładowo, w REGON – rejestrze podmiotów gospodarki narodowej – pod koniec ub.r. figurowało ponad 684 tys. mikrospółek, o 13,2 proc. więcej niż cztery lata wcześniej. Szybko przybywa też samozatrudnionych.
Te zmiany pogłębiają widoczne od lat różnice w strukturze podmiotowej i strukturze zatrudnienia między Polską a innymi rozwiniętymi gospodarkami. Ostatnie porównywalne dane Eurostatu, dotyczące 2017 r., pokazywały, że w Polsce mikrofirmy stanowiły 96 proc. ogółu firm niefinansowych i zatrudniały 38 proc. pracowników tego sektora, a średnio w UE odsetki te wynosiły 93,1 i 29,4 proc. W ciągu trzech lat udział mikrofirm w zatrudnieniu nad Wisłą wzrósł o 2 pkt proc., podczas gdy w UE prawie się nie zmienił. Różnice są oczywiście większe, jeśli porówna się Polskę z krajami najwyżej rozwiniętymi, takimi jak Niemcy. Jednocześnie pod względem udziału dużych firm w zatrudnieniu Polska tak wyraźnie od innych państw Europy nie odstaje. Nad Wisłą wynosił on blisko 32 proc., a w UE 33,6 proc.
Nadreprezentacja mikrofirm w Polsce zwiększa się kosztem MŚP. Ich udział w zatrudnieniu wynosił u nas w 2017 r. zaledwie 30,3 proc., w porównaniu z 32 proc. trzy lata wcześniej, a w UE 37 proc., w porównaniu z 37,7 proc. w 2014 r. Z danych GUS wynika, że zatrudnienie w MŚP maleje też w ujęciu bezwzględnym. Na koniec czerwca ub.r. w małych i średnich firmach niefinansowych pracowało u nas 2,1 mln osób, o 5 proc. mniej niż w szczycie z 2016.
Mikrofirmy wszędzie na świecie są średnio rzecz biorąc mniej produktywne niż te większe, ale w Polsce różnica jest wyjątkowo duża. Z danych OECD wynika, że podczas gdy w dużych polskich firmach wydajność pracy jest o około 10 proc. niższa niż w Niemczech czy Francji, o tyle w mikrofirmach jest niższa o 60 proc. W rezultacie pomimo że mikrofirmy mają w Polsce większy udział w zatrudnieniu niż średnio w UE, jednocześnie mają wyraźnie mniejszy udział w tworzeniu wartości dodanej. W 2017 r. przedsiębiorstwa zatrudniające mniej niż dziesięć osób odpowiadały za 16,5 proc. wartości dodanej w Polsce i 20,7 proc. w UE. I nawet jeśli wyjątkowo niska wydajność polskich mikrofirm jest częściowo statystyczną iluzją, wynikającą z tego, że część ich dochodów jest ukryta w szarej strefie, ich powiększającą się nadreprezentację trudno uznać za zjawisko pożądane.
Źródło: rp.pl