Jest pan autorem filmu „Rzeczpospolita marnotrawców”, który porusza problematykę niegospodarności i marnotrawstwa pieniędzy publicznych w polskich samorządach. Skąd wziął się pomysł na ten film?
Nie jest tajemnicą, że nasze państwo z roku na rok coraz bardziej się zadłuża. Podobnie dzieje się w samorządach lokalnych. Niestety wygląda na to, że większość naszych rodaków przyzwyczaiła się do funkcjonowania na kredyt i toleruje polityków, którzy fundują nam życie ponad stan, kosztem rosnącego długu publicznego. To wielki błąd, bo w ostatnim czasie zachodniopomorska gmina Ostrowice zbankrutowała, a wiele samorządów ma poważne problemy związane z nadmiernym zadłużeniem. Postanowiłem więc stworzyć film i pokazać w nim, że można kierować gminą w sposób oszczędny, spłacić zadłużenie i dorobić się budżetowej nadwyżki. Zostało to udowodnione w Kamieniu Pomorskim za rządów burmistrza Stefana Oleszczuka.
O rządach ekipy burmistrza Oleszczuka z Unii Polityki Realnej było głośno w latach 90.
Tak, to prawda. Jednak później ten temat przycichł. Pomyślałem więc, że warto go przypomnieć za pomocą filmu. Mój pomysł poparło kierownictwo Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego, które objęło patronatem ten projekt. Po zgromadzeniu materiałów filmowych okazało się, że jest ich bardzo dużo, dlatego postanowiłem stworzyć film składający się z dwóch części. Jedna część będzie pokazywała oszczędne rządy ekipy burmistrza Oleszczuka, a druga część skoncentruje się na przedstawianiu przykładów i obnażaniu mechanizmów marnotrawienia pieniędzy publicznych przez polskie miasta i gminy. W ten sposób widz będzie mógł zobaczyć dwie skrajne drogi, jakimi poszły polskie samorządy. Film o reformach przeprowadzonych w Kamieniu Pomorskim nosi tytuł „Wyjątkowa gmina” i powstał jako pierwszy.
Dlaczego reformy wprowadzone w Kamieniu Pomorskim zasługują na przypomnienie?
W Kamieniu Pomorskim przeznaczano budżetowe pieniądze na budowę dróg, wodociągów i oczyszczalni ścieków, czyli tego, co zaspokaja potrzeby wszystkich lub jak najszerszej liczby mieszkańców. W ten sposób realizowano tam politykę rozumianą jako dbanie o dobro wspólne. Tymczasem praktyka rządów sprawowanych w ogromnej części polskich gmin poszła w stronę klientyzmu, w którym ludzie władzy transferują publiczne pieniądze głównie do swojego elektoratu i zaplecza politycznego, a to jaskrawy przejaw rządów niesprawiedliwych. Bo w takim układzie wszyscy obywatele składają się na budżet, a korzystają z niego głównie ludzie „zaprzyjaźnieni” z władzami.
Ekipa Stefana Oleszczuka uważała również, że gmina powinna mieć w budżecie tylko tyle pieniędzy, ile potrzeba na realizację zadań, jakie nakłada na nią ustawa. W Kamieniu Pomorskim uważano, że gmina nie jest bogata wielkością budżetu, ale majątkiem swoich obywateli, bo im więcej pieniędzy w budżecie, tym mniej w ludzkich kieszeniach.
Starano się także jak najbardziej ograniczyć wydawanie pieniędzy na konsumpcję i przeznaczać je na inwestycje. Wystarczy wspomnieć, że gmina przeznaczała na inwestycje aż 55 proc. budżetu, podczas kiedy średnia wartość inwestycji dla ogółu gmin wynosiła 19,2 proc. wydatków budżetowych. To był fenomen na skalę kraju, o którym rozpisywały się media nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Burmistrz Oleszczuk zasłynął również z ograniczania gminnej biurokracji.
W tej dziedzinie odniesiono w Kamieniu spektakularny sukces, bo z 57 urzędników, którzy pracowali w urzędzie gminy, po czterech latach zostało tylko 27. Warto podkreślić, że ekipa Stefana Oleszczuka starała się nie zwalniać ludzi z pracy, ale kiedy jakiś urzędnik odchodził, to jego zadania przydzielano pozostałym pracownikom. Razem z nowymi obowiązkami przyznawano również podwyżki pensji, więc gmina miała mało urzędników, ale byli oni dobrze wynagradzani. Warto dodać, że ludzie zatrudnieni w Urzędzie Miasta i Gminy Kamień Pomorski zarabiali więcej niż ich koledzy z Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie. Ale to nie jest jedyny przykład skutecznej optymalizacji zastosowany przez ekipę burmistrza Oleszczuka.
Który z zabiegów zastosowanych przez kamieński samorząd uważa pan za najciekawszy?
Jednym z największych obciążeń dla budżetu Kamienia Pomorskiego była deficytowa gospodarka budynkami komunalnymi. W zasobach gminy znajdowało się około 1200 mieszkań. Niestety pieniądze pochodzące z czynszów jedynie w części pokrywały koszty utrzymania nieruchomości. Dlatego przedsiębiorstwo komunalne gospodarujące lokalami notowało straty, które wyrównywano za pomocą dotacji z budżetu gminy. Ekipa Stefana Oleszczuka postanowiła uzdrowić tę sytuację za pomocą wyprzedaży lokali komunalnych ich dotychczasowym najemcom. Burmistrz i radni uznali, że lepiej jest sprzedać nieruchomości na preferencyjnych warunkach, niż przez kolejne lata dopłacać do ich utrzymania. Rada Miejska złożyła najemcom propozycję wykupu mieszkań. Podczas sprzedaży zaproponowano szereg bonifikat, dzięki czemu dużą część lokali można było nabyć już za 5 proc. wartości oszacowanej przez rzeczoznawcę. W ten sposób gmina pozbywała się tego, co generowało deficyt, a mieszkańcy mogli uwłaszczyć się na bardzo korzystnych warunkach. Gmina pozbywała się budżetowego „balastu”, a mieszkańcy byli zadowoleni, bo mogli nabyć majątek komunalny za niewielkie pieniądze. Warto dodać, że ten pomysł został szybko podchwycony przez inne samorządy i wprowadzony w dużej części polskich gmin.
Jednak nie wszystkie gminy wzięły przykład z tego rozwiązania.
To prawda. Część polskich samorządów pozostała w realnym socjalizmie i do dziś pełni rolę „kamienicznika” wynajmującego ludziom mieszkania. Zarządom nieruchomości, tak jak w czasach PRL, ciągle brakuje pieniędzy na remonty, a gospodarka komunalna generuje deficyty. W ten sposób nieliczni ludzie, którzy mieszkają w lokalach należących do gminy, są dotowani z budżetu, na który składają się wszyscy. Jest to sytuacja niesprawiedliwa, bo jedni korzystają z komunalnych mieszkań, do których dopłaca się z publicznego grosza, a drudzy kupują mieszkanie na kredyt i przez długie lata spłacają raty. To taki przejaw socjalistycznej „sprawiedliwości społecznej”, która nie ma nic wspólnego z normalną sprawiedliwością.
Władze Kamienia Pomorskiego postanowiły zlikwidować wszelkie pozostałości realnego socjalizmu i trzeba przyznać, że na tym polu odnosiły spore sukcesy.
Radni z grupy Stefana Oleszczuka głosili, że chcą odwrócić reformy Hilarego Minca, który w czasach PRL upaństwawiał kolejne branże polskiej gospodarki. Wychodzili oni z założenia, że prowadzenie działalności gospodarczej powinno pozostawać w rękach podmiotów prywatnych, a gmina nie powinna robić im konkurencji. Dlatego Kamień poszedł twardą drogą prywatyzacji. Załogom zależnych od gminy zakładów pracy zaproponowano utworzenie spółek pracowniczych, które miały kontynuować dalszą działalność jako podmioty prywatne. Wystosowano również propozycję do najemców gminnych lokali użytkowych, którym zaoferowano wykup zajmowanych przez nich nieruchomości. To był taki „ludowy kapitalizm”, w którym Polak stawał się gospodarzem, właścicielem i przedsiębiorcą. Obywatele mogli nabywać składniki publicznego majątku za symboliczną złotówkę. Niestety ludzie rządzący Polską nie poszli tą drogą, bo im nie zależało na tym, żeby Polacy zostali uwłaszczeni. Własność prywatna jest podstawą niezależności, a nasze rządy wolały mieć obywateli zależnych od siebie i swoich decyzji. Łatwiej przecież rządzi się masą biedaków, których można kupić za jakieś programy socjalne niż szeroką klasą średnią, która powie politykom: „To my łożymy na wasze utrzymanie, więc macie nas słuchać albo stracicie stołki”.
Czy gdyby Polska poszła drogą wyznaczoną przez burmistrza Oleszczuka i jego radnych, to nasza kondycja gospodarcza prezentowałaby się lepiej niż obecnie?
Myślę, że właśnie tak by się stało. Wystarczy spojrzeć na liczby. W wyniku reform ekipy Stefana Oleszczuka gmina zanotowała najwyższy w województwie wskaźnik tempa wzrostu gospodarczego. Dochody mieszkańców były o 50 procent wyższe od średniej wojewódzkiej. Rosły również wpływy do budżetu. W ostatnim roku czteroletniej kadencji osiągnięto nadwyżkę wynoszącą 70 procent planowanego budżetu. I wtedy stało się coś, co chyba nie ma precedensu w polskiej polityce. Otóż władze Kamienia Pomorskiego doszły do wniosku, że gmina ma za dużo pieniędzy w budżecie. Burmistrz i jego współpracownicy zdecydowali, że wszystkie zadania gminy zostały zrealizowane, więc należy obniżyć podatki do jak najniższych stawek. Uznali, że jeśli zostawi się pieniądze w kieszeniach obywateli, to oni wydadzą je lepiej, niż zrobiłby to za nich polityk albo biurokrata.
Jednak w rządach burmistrza Oleszczuka i jego kolegów najważniejsze jest to, że w odróżnieniu od większości polskich polityków nie kupowali poparcia wyborców za publiczne pieniądze. Nie tworzyli niepotrzebnych „miejsc płacy” dla politycznych sprzymierzeńców i nie fundowali miastu życia ponad stan za pieniądze pochodzące z kredytów. Tym ludziom naprawdę zależało na dobrych rządach, a nie na karierze i w pewnym sensie zapłacili za to cenę, bo ich grupa nie uzyskała większości w Radzie Miasta w następnych wyborach samorządowych. Myślę, że o takim wyniku zdecydowała wciąż żywa socjalistyczna mentalność większości mieszkańców gminy.
Jaki efekt chce pan uzyskać, pokazując Polakom film o wyjątkowym samorządzie?
Mam nadzieję, że ten film przybliży ludziom problematykę polskiej samorządności lokalnej. Może skłoni widzów do refleksji nad faktycznym stanem naszych miast i gmin, z których bardzo wiele ma poważne długi… Kilka lat temu zbankrutowała gmina Ostrowice, a inne samorządy idą podobną drogą, więc niewykluczone, że bankructwa będą się powtarzać. Pora przerwać ten chocholi taniec i wrócić do przykładu, jaki dał burmistrz Oleszczuk i grupa radnych z kamieńskiego samorządu.