fbpx
sobota, 23 września, 2023
Strona głównaFelietonMartwa ręka głaszcze niemieckie aantropy

Martwa ręka głaszcze niemieckie aantropy

Spektakularny niemiecki brak realizmu energetycznego ma swoje podglebie w świecie idei i jest efektem wrogiego ataku przeprowadzonego jeszcze przez Sowietów.

Tak naprawdę to nie wiadomo, kto wymyśla kawały. Są one jakąś zbiorową myślą ucieraną przez kolejnych opowiadaczy i dojrzewają jak plotka przekazywana z ust do ust i zmieniająca się przy każdym podaniu dalej. Tak samo jest z kawałem. Niby nikt go nie wymyślił, ale jednak zawarła się w nim jakaś mądrość – tym zresztą kawał różni się od plotki. Plotka dotyczy przygodnych, ludzkich słabości, kawał – nie zawsze, ale czasami mówi o zjawiskach szerszych niż jednostkowe.

Przede wszystkim mówi o samych opowiadających kawały i ich motywacjach. W żartach o Polaku, Niemcu i Rusku widzimy, jak spryt Polaka pozwala wygrywać z większymi i silniejszymi od siebie. Niemiec jest tam silny specyficznie, jest silny siłą maszyny. Przypomina bezuczuciowy i niekreatywny czołg. Ładnie odbija się to również w literaturze. Szczepan Twardoch, pisząc w Wiecznym Grunwaldzie o niemieckich, mechanicznych i napędzanych przez dostawy z fabryki aantropach walczących ze swoimi równie popstludzkimi, ale na wskroś biologicznymi polskimi odpowiednikami, trafił doskonale w to, co podpowiada nam polska wyobraźnia zbiorowa i co przecieka do nas za sprawą skojarzeń, memów i właśnie kawałów.

Ta mechanizacja Niemca i odbieranie mu uczuć wiele mówi przede wszystkim o Polakach, wiecznie porównujących polonezy caro do mercedesów i Bf 109 do PZL P.11c, choć, jak wiedzą eksperci, w niektórych parametrach nasz myśliwiec wcale nie wypadał źle, ale przecież nie chodzi o fakty, chodzi o wyobraźnię. Być może nasze zbiorowe czucie każe nam pomijać emocjonalność Niemców właśnie dlatego, że dzięki temu to my czujemy się lepiej. Mamy coś, czego nie mają oni.

Dodatkowo z takich wyobrażeń kręcimy na siebie bat, bo przecież ci pancerni Niemcy cyrklem odmierzający decyzje polityczne na pewno podejmują je lepsze niż Polacy, wiecznie ratujący się sprytem, zapałem i kombinowaniem, które byłoby zbędne, gdyby nie wcześniejsze złe polskie emocjonalne decyzje. Kiedy więc w naszej zbiorowej wyobraźni ograniczamy Niemcom ich prawa do błędów wynikłych z emocjonalnego zaangażowania, to sami się usprawiedliwiamy, trochę w myśl zasady, że może i czucie prowadzi do złych rzeczy, ale też do pięknych i dobrych i nasi sąsiedzi są pozbawieni zarówno ich zbawiennego, jak i przeklętego wpływu.

Niemcy widziani przez Polaków to naród zimny, zasadniczy i przez to niekiedy bezlitosny. Niemcy „po prostu”, to jednak naród na wskroś romantyczny i ufundowany na romantycznych ideach. Niemiecka polityka jest pełna emocji, jak każda inna zresztą, i nie może być inaczej, kiedy jest ich tyle w niemieckim społeczeństwie. Modelowy kraj zachodu, Francja, wraz ze swoją podobno racjonalną centralizacją, taką też biurokracją i uniwersalną ideą na ustach, to w wielu aspektach zaprzeczenie Niemiec, ale z polskiej perspektywy tego nie widać, dla naszej zbiorowej wyobraźni nie jest dostępny widok samotnego szasera zagubionego w lesie niemieckich dębów, dla nas Zachód to monolit.

Dlatego też zaskakującym dla nas może być niemiecki plan wyłączenia własnych elektrowni atomowych, pozbawienia się w ten sposób źródła taniej, czystej i bezpiecznej energii i narażaniu na szwank środowiska naturalnego oraz, przede wszystkim, własnych obywateli, którzy będą wdychać efekty uboczne ogrzewania swoich domów paliwem kopalnym.

Nie jest to jednak zaskakujące wtedy, kiedy weźmiemy poprawkę na emocje w polityce i jak widać, także w energetyce. Nieliczenie się z kosztami środowiskowymi, wcale nie tak dalekosiężnymi konsekwencjami zdrowotnymi i finansowymi, jest wówczas do wytłumaczenia, emocje bowiem kształtują politykę w znacznym stopniu i tym razem ukształtowała ją zła emocja, niepotrzebny strach.

Ta konstrukcja ma jednak swój fundament i są nią idee.

Konkretniej te idee pojawiające się w Niemczech Zachodnich w latach 60. XX wieku i świetnie wypełniające ramy odwiecznego sporu starych i młodych. Dla młodych, którzy odbudowaną i demokratyczną RFN mieli za pewnik, mniej ważny był poziom życia, ważniejsze inne wartości i nie jest to nic ani złego, ani dziwnego, ani nawet nietypowego. Znaczące jest za to jednak to, że Związek Sowiecki, wydając ogromne sumy na zbrojenia, inwestował też w ruchy antyindustrialne, proekologiczne i antywojenne na Zachodzie. Robił to po to, aby w ten sposób rozbrajać przeciwników, podpowiadając im zachowania korzystne z kremlowskiej perspektywy. U siebie stronnictwa antyindustrialne, proekologiczne i antywojenne oczywiście zwalczał. Ujmując to inaczej, Moskwa była suflerem pomysłów, podpowiadała pewne idee i traktowała to jako broń. Okazało się zresztą, że przynajmniej częściowo skuteczną.

Dygresja. To jeszcze nie znaczy, że wojna i zrujnowane środowisko naturalne to wartości, o jakich realizację powinniśmy zabiegać. Jest wprost przeciwnie. Trzeba jednak uważnie słuchać, kto i kiedy namawia na przykład do tego, aby „nie mieszać się w nie naszą wojnę”, sprawdzać, jaką ma motywację i jest to uwaga dotycząca naszych czasów i naszego kraju.

Kiedy niemieccy młodzi stali się starymi i skutecznie pomaszerowali przez instytucje, to udało im się wygasić 18 gigawatów mocy w energetyce atomowej. I wcale nie było to ich ostatnie słowo, jak pokazały to nam zupełnie niedawne wydarzenia i koniec energii atomowej w Niemczech. Z punktu widzenia racjonalnej polityki energetycznej, także europejskiej, bo powinno nam zależeć na energetycznej suwerenności największego kraju Unii, jest to absurd. Ale z punktu widzenia robienia z kraju bezbronnego skłotu ma to sens. Nie chodzi przecież o żadną realizację tej czy innej ekoutopii, bo jakby to miało być możliwe, kiedy ich silnik napędzany byłby węglem, sprowadzanym zresztą z zagranicy. Energia atomowa jest właśnie bardzo ekologiczna, na pewno bardziej niż paliwa kopalne z Rosji.

Niemiecka emocjonalność, nie zaś wyobrażana sobie przez Polaków pancerność, to wehikuł, którym mogą się przejechać także pomysły niekoniecznie korzystne dla samych Niemców. I właśnie widzimy finał tej przejażdżki, która trwała od lat 60. poprzedniego stulecia. Opłacalna dla Związku Sowieckiego mantra o pokoju, rozbrojeniu i powrocie do natury, ewoluując, finalnie zamyka ostatnie niemieckie reaktory i rzecz jasna nie prowadzi do czystszego środowiska, ale nie o to chodziło. Idea może być bronią i powymyślane jeszcze sześćdziesiąt lat temu slogany niczym memy, plotki, żarty, zmieniały się, ale istniały, napędzały kolejne jednostki, stowarzyszenia, ruchy, partie, a te kierowane martwą ręką robiły swoje. I zrobiły. Martwa ręka, czyli automatyczna odpowiedź bronią atomową działająca nawet wtedy, kiedy zdolni do wydawania rozkazów ludzie już nie uczestniczą w piekle, które sami zgotowali, działała także w świecie idei. I zadziałała. Polityka zamykania elektrowni atomowych, rozbrajania się energetycznego, narażania na szwank siebie i swoich sojuszników już nie służy Związkowi Sowieckiemu, bo ten na szczęście użyźnił cmentarz „zaginionych królestw”. Problem ideowy wówczas stworzony po to, aby wygrać zimną wojnę jednak został i choć nie wszyscy popierają obecne złe rozwiązanie, to przecież wiemy, że nie rządzą większości, a jedynie dobrze zorganizowane mniejszości. Dobrze zorganizowane i przekonane o swoich racjach.

Należy jednak ubolewać nad tym, że tym razem te racje okazały się być tak błędne.

Marcin Chmielowski

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).
5 MIN CZYTANIA

Kuratela prowadząca do bankructwa

Rośnie rzesza płaczących nad stanem polskiej gospodarki, a już szczególnie nad losem małych i średnich przedsiębiorców. Niektórym publicystom, których darzę nieskrywanym szacunkiem za występowanie w obronie wolności i sprawiedliwości, zdarza się już nawet odprawiać egzekwia nad rodzimą przedsiębiorczością.
5 MIN CZYTANIA

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Głośne decyzje cichych nazwisk. Co powinniśmy robić, aby mieć coś do powiedzenia w Brukseli

Każda polityka ma swoją scenę i kuluary. Europejska też. I podobnie jak w jej krajowych odpowiednikach, kuluary są bardzo często niedoceniane przez tzw. zwykłych ludzi, czyli po prostu wyborców.
4 MIN CZYTANIA

Poznaj Polskę za moje pieniądze

Tak naprawdę dofinansowanie do szkolnych wycieczek nie jest największym problemem Polski. Niestety mamy większe. To dofinansowanie jest za to symptomatyczne, bo pokazuje logikę rozdawnictwa. I topi alternatywne rozwiązania.
4 MIN CZYTANIA

Osteoporoza w skostniałej szkole

Istnieje coś takiego jak systemowa praktyka zniechęcania młodych ludzi nie tylko do nauki, ale też do pracy w szkole. To źle, bo potrzebujemy młodych nauczycieli.
4 MIN CZYTANIA