fbpx
sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonMój Boże, rakieta, ale nie wolno mi o tym mówić!

Mój Boże, rakieta, ale nie wolno mi o tym mówić!

Być może czas zdać sobie sprawę z tego, że aktualna epoka notorycznego wzburzenia i polaryzowania opinii publicznej to w znacznej mierze sprawka i porażka oficjalnych mediów, władz i klasy eksperckiej – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Pamiętam, że jeszcze w szkole podstawowej lubiłem oglądać serial „Dilbert” oparty na twórczości Scotta Adamsa. Komiksy jego autorstwa i stworzony na tej podstawie serial przedstawiały perypetie sympatycznego pracownika korporacji, zresztą o tytułowym imieniu. W jednym z komiksów postać zwana Głośnym Howardem wydziera się – a robiła to bez przerwy, nie zdając sobie z tego najwyraźniej sprawy – na całe biuro: I’M NOT SUPPOSED TO TELL ANYONE!

Zbliżone zjawisko zaobserwowałem w odniesieniu do tragicznego wydarzenia w przygranicznym Przewodowie. Media głównego nurtu zachowywały się bowiem podobnie jak ta niezrównoważona postać z kreskówki. Przytaczały określone spekulacje okraszone krzykliwymi napisami z licznymi wykrzyknikami i koniecznie jaskrawym, czerwonym tłem. Najpierw oficjalnie twierdzono, że nie wiadomo, co się tak naprawdę wydarzyło. Później, że to walnęła rakieta rosyjska, a ostatecznie – że ukraińska. Oczywiście, te same media każdą wieść czy komentarz kończyły kanonicznym stwierdzeniem, że nie wolno rozsiewać fake newsów, należy zachować spokój i czekać na oficjalny komunikat władz państwowych.

W eleganckiej formie należałoby może powiedzieć, że dziennikarze zachowują się tak jak Ludwig Wittgenstein. Filozof ten przez cały swój „Traktat logiczno-filozoficzny” snuje rozważania dotyczące tego, jakoby należało odrzucić metafizykę, jednak na koniec paradoksalnie oznajmia czytelnikowi, że przecież jego tezy też są metafizyczne, więc same zasługują na odrzucenie. Jest to słynna metafora zwana drabiną Wittgensteina. Mniej elegancko, ale w celu krytyki postaw dziennikarskich, należałoby raczej posłużyć się metaforą nosa Pinokia. Problem dostrzegli zresztą internauci i stworzyli zabawny mem obrazujący omawiane zjawisko siania paniki poprzez pozorne wzywanie do zachowania spokoju. Chodzi o hipokryzję mediów, polegającą na krytykowaniu alternatywnych źródeł informacji i w ogóle rzekomo niedouczonych obywateli, gdy samemu monetyzuje się sensację i panikę.

Wywołane do tablicy władze przez jakiś czas milczały z kolei jak grób i kazały wszystkim uczynić podobnie. Zachowywały się więc nie jak krzykacz z kreskówki, ale jak inny skrajny przypadek. Na przykład skostniały dwór królewski albo sowieckie władze skonfrontowane z doniesieniami o różnych skandalach i tragediach. Słusznie skrytykował to wszystko prof. Antoni Dudek w wywiadzie z Jackiem Nizinkiewiczem, dziennikarzem „Rzeczpospolitej”, gdy stwierdził, że była to „porażka informacyjna władz”. W istocie – postępowanie oficjeli było zupełnie niedostosowane do obecnych realiów życia społecznego i medialnego. Dzisiaj szybkość liczy się być może bardziej niż trafność. Informacji nie da się już trzymać w tajemnicy („usiąść, synek, na spokojnie i przemyśleć”), jak robili to doradcy śp. królowej brytyjskiej albo śp. Politbiuro. To być może najlepszy sposób na wywołanie paniki i spekulacji, do których nie potrzeba wcale wpływów rosyjskiego wywiadu. Zresztą, co miałby ten rosyjski wywiad sugerować? Że to wina Ukraińców – co okazało się zresztą najbliższe prawdzie?

Ostatecznie więc, jak zwykle okazuje się, że jesteśmy zarzucani sprzecznymi komunikatami i sposobami zachowania ze strony tych, którzy mają nam rzekomo dawać przykład. Nierzadko ci, krytykując nas, sami działają w nieodpowiedzialny sposób. Być może czas sobie zdać sprawę z tego, że aktualna epoka notorycznego wzburzenia, rozemocjonowania i spolaryzowania opinii publicznej to w znacznej mierze sprawka i porażka oficjalnych mediów, władz i klasy eksperckiej, a nie przestraszonego gminu i ciekawskich blogerów?

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA