Faktem jest, że OZE potrzebują zabezpieczenia w postaci energetyki konwencjonalnej. Nie jesteśmy jeszcze gotowi do przestawienia się na magazyny energii ani na energetykę jądrową – która w następnej dekadzie – miejmy nadzieję – pojawi się w Polsce. Natomiast jesteśmy w stanie zabezpieczać się importem spoza Polski – dlatego dalszy bardziej intensywny rozwój odnawialnych źródeł energii możliwy dzięki temu, że odblokujemy energetykę wiatrową na lądzie. To jest część rozwiązania, które pozwoli porzucić paliwa kopalne pochodzące z Rosji.
– Dostawy gazu i ropy z Rosji mogą zostać zatrzymane w każdej chwili, niezależnie od tego czy Europa zdecyduje się na embargo czy nie. Z powodów bezpieczeństwa wskazane jest maksymalizowanie zapasów oraz dostaw spoza Rosji. Dlatego wiele miesięcy jeszcze przed zbrodniczym atakiem Rosji na Ukrainę rozpoczęły się rozmowy na temat interwencyjnych dostaw gazu i ropy ze Stanami Zjednoczonymi i innymi partnerami Europy – mówi w rozmowie z serwisem eNewsroom Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert. – Te dostawy coraz większym strumieniem będą płynąć – zastąpią częściowo gaz i ropę z Rosji. Do tego będziemy maksymalizować zapasy gazu, ropy i paliw po to, żeby z końcem 2022 roku mieć magazyny zapełnione w 80 proc i każdej kolejnej jesieni przed sezonem grzewczym w 90 proc. – dodaje.
– To propozycja komisji Europejskiej niezbędna ze względów bezpieczeństwa – z Rosją zawsze były problemy w zakresie dostaw gazu, a teraz mogą się tylko pogłębić. Putin używa energetyki do szantażu – ostatnio przekonując, że należy przejść do płatności w rublach. W ten sposób oczekuje, że Zachód zacznie znów współpracę z bankiem Rosji – który jest objęty sankcjami za atak na Ukrainę. Na szczęście nikt nie poszedł na taką współpracę. Żadne państwo nie chce płacić rublami – w kontraktach są zapisane określone waluty, a ich zmiana oznaczałaby zerwanie umów, a zatem problem dla Rosji – podsumowuje Jakóbik.
Źródło: eNewsroom.pl