Zamówienia publiczne, jak wyliczył Eurostat, w roku 2020 odpowiadały w UE wartości 19 proc. PKB Wspólnoty. To bez mała 2,3 bln euro, które generuje – w znakomitej większości – współpraca między jednostkami publicznymi a prywatnymi na rynku zamówień publicznych. W naszym kraju udział wartości zamówień publicznych względem PKB jest jednak niższy i wynosi zaledwie około 7,9 proc. Czy ta wartość mogłaby być wyższa? Z całą pewnością.
Konieczne jest tu jednak zaktywizowanie grupy przedsiębiorstw, która z różnych przyczyn nie chce składać ofert w przetargach. Mowa tu o sektorze MŚP. Ta grupa, choć stanowi – według danych GUS – aż 99,8 proc. ogółu polskich przedsiębiorstw, niechętnie staje w szranki na rynku zamówień publicznych. Aktywizacja tych firm mogłaby sprawić, że polskie lokalne przedsiębiorstwa zyskałyby kolejną platformę zbytu swoich usług, przyczyniając się do ożywienia krajowej gospodarki. Zwiększenie udziału MŚP na rynku zamówień publicznych jest pożądane także z punktu widzenia samych zamawiających, którzy mogliby liczyć na pełniejszą realizację stawianych w przetargach wymogów.
Zamówienia publiczne w liczbach
Jak podaje Urząd Zamówień Publicznych wartość udzielonych w Polsce w roku 2020 zamówień publicznych – zarówno tych udzielanych w procedurach określonych w ustawie z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych, jak i na podstawie wyłączeń z obowiązku stosowania tej ustawy – wyniosła 281 mld złotych.
Największą część stanowiły tu zamówienia na roboty budowlane – aż 43 proc. i dostawy – 31 proc. 26 proc. stanowiły natomiast zamówienia dotyczące sektora usług. Wprawdzie 82 proc. złożonych ofert pochodziło od przedstawicieli sektora MŚP, ale są to dane odnoszące się zarówno do zamówień poniżej, jak i powyżej progów unijnych. Oferty złożone przez małe i średnie przedsiębiorstwa okazywały się najkorzystniejsze w 91 proc. przypadków. Problem stanowią jednak najbardziej lukratywne oferty, czyli te, których wartość przekracza progi unijne. Tu oferty pochodzące od MŚP w 2020 r. wyniosły zaledwie 65-66 proc. ogólnej liczby złożonych ofert, przy czym zamawiający wybierali je (jako najkorzystniejsze) w zaledwie 60 proc. przypadków.
Okazuje się zatem, że w odniesieniu do ogółu wartości rynku zamówień publicznych w Polsce 99,8 proc. krajowych przedsiębiorstw – czyli firmy sektora MŚP – odpowiadały za zaledwie 48 proc. ogólnej wartości zamówień. Dysproporcja jest tu rażąca, ponieważ oznacza ona, że pozostałe 52 proc. ogólnej wartości zamówień zagospodarowało 0,2 proc. największych działających w Polsce przedsiębiorstw. Często, mimo że najwięksi gracze złożyli oferty uznane przez zamawiających za najbardziej korzystne, mniejsze firmy występują podczas realizacji zamówienia jako podwykonawcy – za, naturalnie, stosownie niższe wynagrodzenie.
Ożywić MŚP
Jak podaje Urząd Zamówień Publicznych w swoim raporcie analizującym największe bariery wejścia na rynek firm sektora MŚP, za najistotniejszy problem przedstawiciele sektora uznali kierowanie się przez zamawiających niemal wyłącznie ceną jako kryterium faktycznie decydującym o wyborze. MŚP wskazują przy tym na brak wzięcia pod uwagę kryteriów drugoplanowych, które mogłyby mieć kapitalne znaczenie dla rozwoju na przykład firm lokalnych – szczególnie w kontekście zamówień poniżej progów unijnych. Problemem jest także, jak wskazali badani „opis przedmiotu zamówienia preferujący określony produkt lub firmę”.
By zachęcić MŚP do zwiększonej partycypacji w zamówieniach publicznych, zamawiający – jak wskazywał w ostatnim czasie Związek Przedsiębiorców i Pracodawców – powinni częściej sięgać po narzędzia przewidziane w ustawie Prawo zamówień publicznych. W swoim raporcie eksperci ZPP wskazali na szereg instrumentów, których wykorzystanie mogłoby zaktywizować mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa na rynku zamówień publicznych. Do najważniejszych z nich należą: możliwość składania ofert częściowych; rezygnacja z formułowania warunków udziału w postępowaniu; brak stosowania przesłanek fakultatywnych względem podstaw wykluczenia tam, gdzie nie jest to niezbędne; elastyczne stosowanie kryteriów oceny ofert; odpowiednie kształtowanie opisów przedmiotu zamówienia; możliwość odstąpienia od żądania wadium lub ustalenie jego rozsądnej wysokości; tworzenie przyjaznych wykonawcom wzorców umów; możliwość składania ofert przez konsorcja; brak sztucznego sumowania zamówień; stosowanie art. 30 ust. 4 ustawy Prawo zamówień publicznych; brak zastrzegania obowiązku osobistego wykonania części zamówienia; udzielanie odpowiedzi na wszystkie pytania do SWZ; wydłużanie terminów składania ofert; stosowanie, o ile to możliwe, wynagrodzeń kosztorysowych; brak żądania przedkładania dokumentów tam, gdzie wystarczające są oświadczenia wykonawców.
Wzięcie pod uwagę przez zamawiających – szczególnie przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego – choć części z wymienionych instrumentów prawnych z pewnością ożywiłoby MŚP na rynku zamówień publicznych. Działanie to wydaje się absolutnie konieczne choćby z uwagi na fakt, że według danych z roku 2020 tylko w zamówieniach poniżej progów unijnych wykonawcy składali marne 2,79 oferty w przeliczeniu na jedno zamówienie. Stawia to krajowy rynek zamówień publicznych w patowej sytuacji, która zmusza zamawiających do nieustannego obniżania wymogów dotyczących realizacji zamówienia. Nie musi tak być.