fbpx
czwartek, 6 lutego, 2025
Strona głównaFelietonMyślałeś już o tym, jak będziesz żył po wyborach?

Myślałeś już o tym, jak będziesz żył po wyborach?

Wybory tuż za rogiem. Ktoś będzie musiał przegrać, aby wygrać mógł ktoś inny, bo polityka to gra o sumie zerowej. Już teraz warto pomyśleć o tym, jak sobie z tym poradzimy my, czyli ci, którzy nigdzie nie kandydujemy, ale za to wybieramy.

Kampania wyborcza na ostatniej prostej. Oczywiście śledzę, trochę z politologicznego obowiązku, częściowo też dlatego, że znam niektórych kandydatów i to zresztą takich, którzy startują z przeróżnych list: koalicyjnych, opozycyjnych, „prawdziwie” opozycyjnych (która opozycja jest która: to już pytanie otwarte, niech każdy uszereguje je, jak chce i jak potrafi), nawet komitetów, które w ogólnopolskich sondażach są brane pod uwagę tylko czasami. Mogę śmiało napisać, że porządni ludzie są dosłownie wszędzie i zawsze w mniejszości. A my nie głosujemy na porządnych ludzi, ale na listy wyborcze.

Libertarianie i wybory to w ogóle nie jest taka oczywista kombinacja, wielu z nas programowo na nie nie chodzi, bo co to za wybór, kiedy można wybrać tylko mniejsze zło. Nasze głosy, te, które wrzucimy do urn, zresztą podzielą się na kilka list i choć może to być czymś złym, bo nie mamy jednej liberalno-libertariańskiej listy, to może jednak uda się w tym znaleźć jakieś wolnościowe dobro. Nie są przecież wykluczone ani zakazane współprace posłów i senatorów z różnych kół i klubów, którzy wspólnie zadziałają dla liberalnych zmian. Nawet  jeśli nie będzie w przyszłym parlamencie przedstawicieli zwartego liberalnego bloku, to jest duża szansa na wprowadzenie liberalnej mgławicy, konkretnych nazwisk ludzi o niekiedy nawet libertariańskich poglądach. Jak na krótki rozbieg libertarianizmu w Polsce, to i tak będzie całkiem nieźle. Szklanka jest do połowy pełna.

Jakby nie było i kto by nie został wybrany: większość problemów, z jakimi będziemy się zmagać, będzie wytworzona przez nas samych. Politycy muszą mówić wyborcom, że będą za nich prostować im życiorysy, odganiać troski, zapewniać bezpieczne to i tamto. Przeważnie przyszłość, którą przyniosą na tacy. W praktyce jednak więcej obiecują, niż dają. Do tego, trochę w zastępstwie nas samych, wyborców, to na politykach wyładowujemy naszą złość za nasze własne wybory. I to nie tylko te własne rozumiane jako kolektywny wybór takiego, a nie innego składu parlamentu (w konsekwencji zaś KPRM-u i wielu, wielu innych podmiotów), ale też własne rozumiane jako osobiste. I tutaj politycy już oczywiście, słusznie zresztą, nie chcą być obarczeni winami. Lubią być natomiast hołubieni za to, co sami zrobiliśmy dobrze i się pod to podpinać. Bo przecież wzrost gospodarczy to zasługa polityków, a nie przedsiębiorczych Polaków. Wzrost długości życia po 1989 roku bierze się ze świetnej ochrony zdrowia, a nie dlatego, że Polacy przestali smażyć na smalcu i masowo ruszyli na siłownie. Przykłady można mnożyć.

O tym jednak zbyt często zapominamy w kampanii wyborczej i choć to oczywiste, że są wśród nas tacy, którzy mają wyraźne sympatie i antypatie polityczne: to przecież jakoś będziemy musieli ze sobą żyć po wyborach. Warto już teraz zacząć o tym myśleć. I zachęcam do tego tym bardziej, im więcej widzę emocji w komentarzach, ustnych i pisemnych, wielu moich co bardziej statecznych przyjaciół i znajomych. Jasne, ja też mam swój głos i tym razem go użyję. Ale niechęci do polityków nie chcę przekładać na niechęć do kolegów, znajomych, rodziny czy sąsiadów.

Przypomina mi się zresztą jeden z odcinków serialu „South Park”, w którym mieszkańcy miasteczka obserwują wybory prezydenckie w USA, jeszcze w czasach, kiedy wygrał je Barack Obama. Podzieleni mniej więcej po równo, świętują już jednak zupełnie jednostronnie, wyłącznie ci z nich, którzy kibicowali Obamie i na niego głosowali. Świętowanie przemienia się w demolkę a „zmiana”, jaka miała ich dotknąć po wyborze nowego prezydenta, jest namacalna, ale celebrowana w areszcie i na kacu. Żaden polityk nie naprawi tyle, co możemy zepsuć sami.

Marcin Chmielowski

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

Pluszowy krzyż polskich liberałów i libertarian

Rozmowa z innym pozwala docenić to, co mamy. Szczególnie wtedy, kiedy ten inny jest tak naprawdę bardzo do nas podobny. Na przykład jest libertarianinem z Białorusi.
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA