Czym Pana zdaniem jest Unia Europejska i jaki jest jej prawdziwy cel?
Problem w tym, że w samej Unii są na ten temat bardzo różne opinie. Pierwotnie Unia Europejska była konfederacją państw zaangażowanych we współpracę gospodarczą, a później także polityczną. To było bardzo, bardzo pozytywne! Ale niektórzy politycy, na przykład z Niemiec, chcą zamienić UE w państwo federalne, podobne do USA. A może chcą pójść dalej niż w USA, z jeszcze mniejszymi prawami dla poszczególnych państw narodowych. I w coraz większym stopniu Unia przekształca się ze stowarzyszenia promującego wolność gospodarczą w federację, której najbardziej wpływowymi krajami członkowskimi są te promujące etatyzm.
Czy można powiedzieć, że Unia Europejska jest czempionem wolnego rynku?
Nie, absolutnie nie. Jednym z przykładów jest propozycja Komisji Europejskiej sprzed kilku miesięcy dotycząca tzw. „taksonomii”. Oznacza to ostatecznie, że politycy i urzędnicy w Brukseli określą, które inwestycje dokonywane przez prywatnych inwestorów są „dobre” (tj. „społeczne” i „zrównoważone”), a które nie. Na przykład jeśli politycy i urzędnicy będą uważać, że firma nie wypłaca swoim pracownikom „odpowiednich” wynagrodzeń, mogą sklasyfikować tę działalność jako szkodliwą dla społeczeństwa. Albo jeśli unijni politycy będą zdania, że członkowie zarządu zarabiają zbyt dużo w porównaniu z płacami przeciętnego pracownika, byłoby to interpretowane jako kolejny przejaw społecznej szkodliwości. Jeśli politycy i urzędnicy uważają, że czynsze pobierane przez firmy zajmujące się nieruchomościami powinny być niższe, istnieje ryzyko, że firma zostanie uznana za szkodliwą dla społeczeństwa. Oczywiście żadne z powyższych działań nie ma najmniejszego związku z gospodarką rynkową.
Ogólnounijny zakaz produkowania pojazdów z silnikami spalinowymi od 2035 r. to również absolutna katastrofa. W gospodarce rynkowej to firmy i konsumenci powinni decydować o tym, co jest produkowane, a nie politycy. Ta decyzja poważnie zaszkodzi europejskiemu przemysłowi samochodowemu. W Japonii i Chinach promuje się nowoczesne, przyjazne dla środowiska silniki spalinowe, podczas gdy Unia ich zakazuje…
W historii ludzkości gospodarka planowa nigdy nie działała, co pokazuję w swojej książce „Kapitalizm to nie problem – to rozwiązanie”. Unia Europejska coraz bardziej oddala się od zasad gospodarki rynkowej. Kraje takie jak Niemcy i Wielka Brytania były orędownikami zasad wolnego rynku w UE. Ale to było wiele lat temu. Jednak teraz Brytyjczycy opuścili UE i to nie jest wina Brytyjczyków, ale Unii. W samych Niemczech przekonania wolnorynkowe coraz bardziej tracą na znaczeniu, przynajmniej od czasu urzędowania kanclerz Angeli Merkel. Unia jest teraz zdominowana przez kraje, które bardziej ufają państwu niż rynkowi.
Czy dotacje unijne to dobre narzędzie, by przyspieszyć rozwój gospodarczy? Czy może inny jest cel eurofunduszy?
Nie, to nic innego, jak gigantyczny program zadłużenia. Historycznie rzecz biorąc, programy rządowe przynosiły znacznie więcej negatywnych niż pozytywnych skutków. Rozwój nie pochodzi z programów rządowych i zadłużenia, ale z większej wolności gospodarczej. Pokazałem to w mojej książce.
Unia Europejska powoduje, że łatwiej czy trudniej jest prowadzić działalność gospodarczą?
Unijni biurokraci mają potrzebę regulowania coraz większych obszarów gospodarki. Niedawno rozmawiałem z liberalnym ekonomistą w Gruzji. Z jednej strony Gruzini z różnych powodów chcieliby wstąpić do Unii Europejskiej. Z drugiej strony pokazał mi, jak niezliczone bezsensowne regulacje mogą utrudnić prowadzenie biznesu. To szaleństwo regulacyjne było jednym z powodów, dla których Brytyjczycy opuścili Unię.
Czy widzi Pan szansę na to, że Unia Europejska radykalnie zmieni kierunek, czy też musimy czekać na jej upadek, aby się coś zmieniło? Kiedy może się to stać?
Nie jestem przeciwnikiem Unii Europejskiej. Uważam, że idea jest świetna. Problem polega na tym, że Unia przybrała najgorszy obrót. W tej chwili nie widzę żadnych prób reform. Po brexicie Unia pozornie samokrytycznie zadeklarowała: „Zrozumieliśmy, zamierzamy się zmienić”. Ale nic się nie stało.
Kolejnym problemem w Unii jest niekompetencja polityków w Komisji Europejskiej i w Parlamencie Europejskim. Wiele krajów wysyła do Brukseli i Strasburga polityków, którzy zawiedli we własnych krajach i którym jakoś trzeba zapewnić stanowisko. Jednym z przykładów jest przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Była z pewnością najbardziej niekompetentnym ministrem w historii Republiki Federalnej Niemiec. Ostatnio zrujnowała niemiecką armię. Zanim została przewodniczącą Komisji Europejskiej niemiecki parlament zwołał przeciwko niej komisję śledczą. A skoro zawiodła w Niemczech, teraz zawodzi w Unii. Wystarczy pomyśleć o chaosie unijnego programu zamówień szczepionek w czasie walki z koronawirusem. Niewiele dobrego mogłem powiedzieć o jej poprzedniku Jean-Claude Junckerze, ale jej udaje się go nawet przebić!
W jaki sposób tzw. transformacja energetyczna uderza w gospodarkę niemiecką, a jednocześnie w polską i całej Unii?
W 2019 r. „The Wall Street Journal” nazwał transformację energetyczną Niemiec „najgłupszą polityką energetyczną świata”. A teraz widzimy jej efekty. Po pierwsze, rząd niemiecki zdecydował się zamknąć swoje elektrownie jądrowe, mimo że atom jest energią bardzo przyjazną dla klimatu, a niemieckie elektrownie atomowe są najbezpieczniejsze na świecie. Potem postanowili zamknąć elektrownie węglowe. Następnie przedłużyli zakaz szczelinowania. W rezultacie Niemcy stały się całkowicie zależne od rosyjskiego gazu. Politycy niemieccy śmiali się z każdego, kto ostrzegał ich, że może to spowodować problemy, jak robili to na przykład prezydent Donald Trump, Polska i Ukraina. A teraz wszyscy możemy zobaczyć skutki. Niemcy stają na głowie, aby jesienią nie doszło do wyłączeń energii. Oczywiście miałoby to negatywny wpływ nie tylko na Niemcy, ale na całą Unię Europejską. Pamiętajmy, że Niemcy są zdecydowanie najważniejszym partnerem handlowym Polski. 29 proc. całego polskiego eksportu trafia do Niemiec. Potem jest duża luka, a drugim co do wielkości partnerem handlowym są Czechy, na które przypada 6 proc. polskiego eksportu. Jeśli więc niemiecka gospodarka zostanie zniszczona przez szaloną transformację energetyczną, Polska też ucierpi!
Czy widzi Pan szansę na zmianę tego szalonego „zielonego” planu?
Nie.
Jakie są zalety i wady członkostwa Polski w Unii Europejskiej?
Myślę, że dla Polski członkostwo w Unii Europejskiej było bardzo pozytywne. To prawda, że silny wzrost gospodarczy w Polsce w latach 1990-2015 był głównie wynikiem kapitalistycznych reform. Ale perspektywa członkostwa w UE i samo członkostwo we Wspólnocie były niewątpliwie również pozytywnym czynnikiem dla Polski. Dziś widzę sytuację ambiwalentnie. Uważam, że UE słusznie krytykuje niektóre reformy w Polsce wprowadzone od 2015 r. – zwłaszcza w sądownictwie, które osłabiły rządy prawa. Z drugiej strony nieuzasadniona jest duża część krytyki Polski, m.in. w kwestii jej własnej polityki migracyjnej.
Jak widzi Pan przyszłość coraz bardziej zbiurokratyzowanej i idącej w lewo Unii Europejskiej?
Szkoda że Unia Europejska coraz bardziej zmierza w kierunku gospodarki planowej. Wyjście Wielkiej Brytanii wzmocni te tendencje. W Unii pozostało tylko kilku zwolenników gospodarki rynkowej – na przykład Holendrzy. Tymczasem UE jest zdominowana przez takie kraje jak Francja, Włochy i Hiszpania. Wystarczy spojrzeć na kiepski ranking tych południowych krajów w corocznym Indeksie Wolności Gospodarczej – wtedy łatwo będzie zrozumieć, o co mi chodzi. Wszystkie trzy kraje – Francja, Włochy i Hiszpania – mają gorszą pozycję w rankingu niż Polska, więc są mniej wolne ekonomicznie. Według indeksu Francja jest mniej wolna gospodarczo nawet od Albanii. Francja ma stosunek wydatków rządowych do PKB na poziomie 59,2 proc.! Dla porównania – Polska ma wskaźnik 44,2 proc.
Rozmawiał Tomasz Cukiernik