fbpx
wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaHistoriaNie o zemstę lecz o pamięć chodzi... 78. rocznica „Krwawej niedzieli” na...

Nie o zemstę lecz o pamięć chodzi… 78. rocznica „Krwawej niedzieli” na Wołyniu

W niedzielę, 11 lipca 1943 r. o świcie, oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, wspomagane przez ukraińskich chłopów, wtargnęły do 99 polskich wsi na Wołyniu. Była niedziela i we wsiach atakowanych z premedytacją często w porze sumy większość ich polskich mieszkańców można było zastać w kościołach. W rocznicę tych wydarzeń obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu. 11 lipca, jak co roku, odbędzie się w Warszawie Marsz Pamięci, w którym Polacy uczczą ofiary ludobójstwa na Kresach.

Jeszcze 10 lipca 1943 r. do kwatery lokalnego dowództwa UPA został wysłany ppor. Zygmunt Rumel (świetnie zapowiadający się poeta) jako emisariusz Rządu RP. W geście dobrej woli Rumel oraz przedstawiciel Wołyńskiej AK i woźnica przybyli na rozmowy bez broni. Ukraińcy w „geście dobrej woli”…rozerwali ich końmi. Była to zapowiedź zorganizowanego ludobójstwa, który rozpoczął się następnego dnia.

11 lipca 1943 roku wiele kościołów rzymsko-katolickich spłynęło krwią niewinnych Polaków. Do dzisiaj na Wołyniu przypominają o tym ruiny spalonych świątyń. W tych świątyniach także dzisiaj cisza krzyczy krzykiem mordowanych. Mordowano nie tylko w kościołach. Mordowano w wioskach, w domach, w stodołach, na podwórkach, łapano uciekinierów w polach i lasach. Świadkowie, którzy przeżyli, opowiadają nie o mordowaniu Polaków, ale o dzikiej radości z możliwości zadawania cierpienia Lachom.

Ci, którzy przeżyli, wspominają o usuwaniu ciężarnym kobietom płodów i zaszywaniu kotów, o przybijaniu nożami języków do stołów, o zostawianiu żywych ludzi z obciętymi nogami i rękami, obcinaniu kobietom piersi.

Mordy na polskiej ludności zaczęły się już we wrześniu 1939 r. Wtedy jedną z tortur stosowanych m.in. na złapanych polskich żołnierzach było ściąganie rękawiczek z pańskich, polskich rączek, czyli ściąganie na żywo skóry z rąk po włożeniu ich uprzednio do wrzątku. Tortury tej doświadczyła też ludność cywilna. Wtedy jeszcze polska ludność tłumaczyła sobie te wypadki tym, iż owszem, zdarzają się mordy dokonywane przez nacjonalistów Ukraińskich, ale w ich wioskach mordy się nie zdarzą, wszak dobrze żyją z ukraińskimi sąsiadami. Niestety, w wielu polskich wioskach był spokój, ale do czasu. Kolejne łuny palących się polskich osiedli uświadamiały Polakom, iż dzieje się zaplanowana akcja.

Ofiary często były mordowane właśnie przez swoich ukraińskich sąsiadów przy pomocy siekier, noży, kos i wideł, gdyż mordercy, nawet jak mieli broń palną, woleli mordować w taki właśnie sposób po to, by zadawać ofierze jak najwięcej cierpienia. Ukraińskie zbrodnie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej są dobrze udokumentowane w relacjach świadków i przez fotografie. Fotografie robili mieszkańcy jeszcze nie zaatakowanych polskich wsi oraz wzywani na miejsce zbrodni Niemcy. Niemal z każdej palonej polskiej wsi cudem przeżywali świadkowie, którzy w stosach ciał udawali trupa. To, co widzieli, przyprawia o dreszcze: wbijanie gwoździe w czaszki, zakopywanie żywcem, topienie w studniach, przecinanie na pół piłami do drewna czy wbijanie polskich niemowląt brzuszkami na sztachety i podpisywanie ich: „Litak Sikorskoho” (Samolot Sikorskiego) – to tylko fragment morderczej pomysłowości banderowców.

Świadkowie, którzy przeżyli, modlili się o to, by w razie wykrycia ich kryjówki przez Ukraińców mogli zginąć od karabinowej kuli. Wsie, po obrabowaniu, były po kilku dniach równane z ziemią. Łącznie z sadami, żeby nie było śladu po tym, że ktoś tu mieszkał, a przed zniszczeniem upowcy sprawdzali, czy nikt nie wrócił. Nacjonalizm ukraiński wymagał „czystej jak łza” Ukrainy.

Do dzisiaj nie wiemy, jaka jest prawdziwa liczba polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Eksperci szacują, iż może to być między 100 a 200 tys. ofiar. Byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie Węgrzy. Na Wołyniu wielu Polaków uratowały właśnie stacjonujące tam oddziały węgierskie, do których przyłączali się polscy uciekinierzy.

W polskich akcjach odwetowych zginęło ponad 10 tys. ukraińskiej ludności cywilnej. Trzeba pamiętać, że często polski atak na wieś ukraińską przypuszczany był dlatego, że kryli się w niej partyzanci UPA – działo się tak m.in. w Sahryniu .Mordowanie cywilów jest zbrodnią wojenną, ale nie sposób nie zaznaczyć, że Polacy strzelali do swoich ofiar zamiast, na przykład, przepiłowywać swoją ofiarę na pół piłą do drzewa. Oddziały AK i samoobrony wiejskie w Małopolsce Wschodniej, dokonujące akcji wyprzedzających ataki UPA, wiedziały już doskonale, co się wydarzyło na Wołyniu, od Polaków, którym udało się przeżyć.

Bohater narodowy Ukrainy?

Kilka lat temu (2017 r.) podczas wywiadu, którego udzielił mi we Lwowie (do filmu o Fatimie) arcybiskup metropolita lwowski Mieczysława Mokrzyckiego, niejako przy okazji zapytałem dawnego sekretarza Jana Pawła II o to, jak mu się żyje we Lwowie. Metropolita nawiązał wtedy do grzechu ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców na Polakach, wspomniał, że dopóki nie będzie wśród Ukraińców prawdziwej pokuty i żalu za popełnione grzechy, dopóty Ukraina nie będzie miała błogosławieństwa. Metropolita w podobnych słowach wyraził się kilka tygodni później w wywiadzie dla „Niedzieli”, co spotkało się z ostrą reakcją Ukraińców oskarżających arcybiskupa Mokrzyckiego o „polski szowinizm”.

Zastanawiające, że Ukraińcy za swojego bohatera narodowego obrali Banderę, który był współodpowiedzialny za tę hekatombę, który był ludobójcą. Jakoś głucho jest o np. biskupie Grzegorzu Chomyszynie, męczenniku, który zginął z rak NKWD i którego na ołtarze wyniósł jeszcze Jan Paweł II. Chomyszyn potępiał skrajny nacjonalizm, doszukując się w nim pierwiastków satanistycznych i opowiadał się za pojednaniem polsko-ukraińskim. Nie znalazł się żaden ukraiński wydawca, by wydać pisma Chomyszyna. Jego dzieło pt. „Dwa królestwa” w języku ukraińskim wydrukowane zostało… w Polsce. (jest też wydanie polskie tego dzieła). Ukraińcy wolą jednak Banderę, któremu stawiają pomniki i którego ulice są w wielu ukraińskich miastach.

Rzeź Wołyńska jest chyba czwartym co do liczby ofiar (po Holokauście Żydów, Rzezi Ormian i po Rwandzie) ludobójstwem na świecie. Zresztą pamiętać należy, że banderowcy mordowali także innych mieszkańców Wołynia i Małopolski Wschodniej: Ormian, Czechów, innych Ukraińców, którzy im się przeciwstawili, a wcześniej…ok. 150 tys. Żydów. Wydaje się, że Ukraińcy znaleźli swoistą „broń” na Polaków domagających się prawdy o Rzezi Wołyńskiej i ekshumacji oraz godnego pochówku ofiar. Tacy Polacy mogą być posądzeni o to, że sprzyjają „wspólnemu wrogowi, jakim jest Rosja”…

– To, co jest najboleśniejsze dla rodzin, to brak ekshumacji i pochówku ofiar. Co więcej, na Ukrainie obowiązuje zakaz pochówku ofiar, choć kraj ten otrzymuje ogromną pomoc materialną, polityczną i wojskową od Polski – powiedział w rozmowie z PCh24TV ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Jarosław Mańka
Jarosław Mańka
Dziennikarz, reżyser, scenarzysta i producent, autor kilkunastu filmów dokumentalnych i reportaży (kilka z nich nagrodzonych). Absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pasjonat podróży i tajemnic historii. Propagator patriotyzmu gospodarczego. Współpracownik magazynu „Nasza Historia”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Jak Bismarck wydusił reparacje od Francji

Sprawa niemieckich reparacji należnych Polsce za zniszczenia podczas II wojny światowej wraca jak bumerang – ostatnio za sprawą wypowiedzi Donalda Tuska. Niemcy (i Donald Tusk) uważają sprawę za zamkniętą. Tymczasem warto przypomnieć, jak Niemcy wymogli reparacje za wojnę z Francją 1870-71 r.
5 MIN CZYTANIA

Największy filantrop w powojennej Polsce

Zarządzał jedną z największych prywatnych fortun w powojennej Europie. Był filantropem, mecenasem sztuki i wielkim patriotą. Finansował wiele polskich przedsięwzięć, ale przede wszystkim instytucje kultury. Czasem jednak odmawiał pomocy: na prośbę o wsparcie polskich sportowców na igrzyska w Moskwie odpowiedział, że „chwilowo nie posiada rubli”.
11 MIN CZYTANIA

„Warszyc. Inny wróg, cel ten sam”

Stworzył silną, liczącą kilka tysięcy żołnierzy organizację antykomunistyczną o nazwie Konspiracyjne Wojsko Polskie. Stanisław Sojczyński „Warszyc” walczył do końca, bo – jak mówił: zmienił się tylko wróg, a cel pozostaje ten sam – niepodległość.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak Bismarck wydusił reparacje od Francji

Sprawa niemieckich reparacji należnych Polsce za zniszczenia podczas II wojny światowej wraca jak bumerang – ostatnio za sprawą wypowiedzi Donalda Tuska. Niemcy (i Donald Tusk) uważają sprawę za zamkniętą. Tymczasem warto przypomnieć, jak Niemcy wymogli reparacje za wojnę z Francją 1870-71 r.
5 MIN CZYTANIA

Największy filantrop w powojennej Polsce

Zarządzał jedną z największych prywatnych fortun w powojennej Europie. Był filantropem, mecenasem sztuki i wielkim patriotą. Finansował wiele polskich przedsięwzięć, ale przede wszystkim instytucje kultury. Czasem jednak odmawiał pomocy: na prośbę o wsparcie polskich sportowców na igrzyska w Moskwie odpowiedział, że „chwilowo nie posiada rubli”.
11 MIN CZYTANIA

„Warszyc. Inny wróg, cel ten sam”

Stworzył silną, liczącą kilka tysięcy żołnierzy organizację antykomunistyczną o nazwie Konspiracyjne Wojsko Polskie. Stanisław Sojczyński „Warszyc” walczył do końca, bo – jak mówił: zmienił się tylko wróg, a cel pozostaje ten sam – niepodległość.
4 MIN CZYTANIA