Koronakryzys tylko nasilił już wcześniej zarysowaną tendencję do osłabienia inwestycji małych i średniej wielkości niemieckich przedsiębiorstw – ich nowe inwestycje spadły w ciągu ostatnich czternastu lat o ok. 14 mld euro (do łącznej kwoty 173 mld euro w 2020 r.) – pokazują badania KfW-SME, firmy należącej do grupy bankowej KfW. Inwestycje średniej wielkości stopniowo tracą na znaczeniu w ogólnej aktywności inwestycyjnej w niemieckim sektorze przedsiębiorstw. Choć stanowią nadal 49 proc. wszystkich inwestycji przedsiębiorstw, to od 2008 roku straciły 7 punktów procentowych.
Struktura niemieckiego przemysłu jest trochę podobna do polskiej. W 2020 r. odsetek MŚP wytwarzających niemieckie PKB wynosił tylko 42 proc. (w Polsce nadal ok. 60 proc.).
Prognozy dotyczące ich sprzedaży i zysków również w tym roku są pesymistyczne, a wielu przedsiębiorców sygnalizuje braki kapitału. Dlaczego niemieckie firmy, zwłaszcza mniejsze i średniej wielkości, tak niechętnie inwestują?
Niemieccy właściciele się starzeją
Otóż zbadano, że chęć inwestowania przez małe czy średniej wielkości przedsiębiorstwo jest w dużym stopniu powiązana z osobą właściciela firmy, a powiązanie to odgrywa istotną rolę dla 54 proc. wszystkich firm średniej wielkości. Dopiero na drugim miejscu przy inwestowaniu wymieniane są doświadczenia z inwestycjami ich właścicieli (36 proc.). Istotny zatem wpływ mają tu także zmiany demograficzne i fakt, że skłonność do inwestowania przez niemieckie firmy znacznie spada wraz z wiekiem ich właścicieli. Ci wyraźnie widzą, że wiele inwestycji ma po prostu zbyt długi okres zwrotu. Dotyczy to w szczególności takich, które są dość szeroko zakrojone – także zagranicznych.
W latach 2004-2020 aż ok. 57 proc. młodszych niemieckich właścicieli firm (czyli poniżej 40. roku życia) dużo inwestowało. Odsetek ten spada do zaledwie 36 proc. wśród starszych właścicieli (powyżej 60 lat) – tylko tylu wyrażało chęć inwestowania w rozwój swoich firm. Młodsi angażowali się przede wszystkim w rozbudowę mocy produkcyjnych; wielkość inwestycji przypadających na jednego ich pracownika wynosiła 9200 euro. Dotyczy to zwłaszcza tych inwestycji, które są na tyle szeroko zakrojone, że mogą stanowić ryzyko osłabienia – na jakiś czas – firmy, co tym samym mogłoby wzmocnić konkurencję.
Niemieckie firmy tracą po prostu „zęby”, bo ich właściciele się starzeją. Średnia wieku właściciela średniej wielkości firmy wynosi obecnie 52,8 lat. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wzrosła ona o trzy lata, a od 2002 roku – o osiem lat. Ponad połowa niemieckich firm jest już zarządzana przez 53-latków, a nawet jeszcze starszych ludzi.
– Wraz z szybkim wzrostem średniego wieku właścicieli firm firmy te tracą zdolności do inwestowania na dużą skalę – komentuje wyniki badania dr Fritzi Köhler-Geib, główny ekonomista KfW.
Problem z sukcesją
Niemieckie firmy rodzinne, podobnie jak polskie, borykają się z problemem sukcesji – z brakiem sukcesorów. W samym 2020 r. około 260 tys. średniej wielkości firm w Niemczech stanęło przed poważnym wyzwaniem przekazania ich młodszemu pokoleniu (które często wyraża niechęć do zajmowania się biznesem i objęcia firmy po rodzicach) lub konieczności sprzedania firmy w ciągu dwóch najbliższych lat.
Wiele małych i średnich niemieckich przedsiębiorców posiada przestarzałe modele i strategie biznesowe, przedkładając ciągłość istnienia ich firmy nad jakąkolwiek ekspansję. Unika nie tylko wykładania pieniędzy na inwestycje, ale także na wyjazdy za granicę i zatrudnianie za granicą pracowników.
Nie należy jednak zapominać, że niemieckie koncerny, zwłaszcza działające globalnie i z błogosławieństwem Berlina, nadal są bardzo ekspansywne – zakładają swoje filie i poszerzają działalność w wielu krajach Europy Środkowo-Wschodniej.