Szef związku producentów alkoholi Igor Kosariew wygłosił w wyższej izbie rosyjskiego parlamentu przemówienie na temat problemów jego branży. Zwrócił uwagę, że 20-25 proc. konsumowanych w Rosji alkoholi pochodzi z nielegalnych źródeł, a 90 proc. z nich jest wytwarzanych z alkoholu medycznego, który nie podlega opodatkowaniu.
Nielegalny alkohol jest szczególnie rozpowszechniony poza miastami. Oficjalne dane mówią, że mieszkańcy wiejskich regionów stanowią 35 proc. populacji kraju i piją zaledwie 10 proc. spożywanego w całym kraju alkoholu. Powszechnie uważa się, że ta konsumpcja jest mocno niedoszacowana i faktycznie jest wiele razy większa.
Rozbieżności biorą się z bardzo rygorystycznych wymogów stawianych sklepom chcącym uzyskać koncesje na sprzedaż napojów wyskokowych. Nie mogą ich otrzymać indywidualni przedsiębiorcy, którzy prowadzą 80 proc. punktów handlowych w mniejszych miejscowościach. Firmy chcące handlować m.in. wódką muszą posiadać kapitał zakładowy w wysokości co najmniej 800 tys. rubli (równowartość 48 tys. złotych), a sam koszt uzyskania licencji to kolejne 60 tys. rubli (3,6 tys. złotych). Ponadto muszą mieć stabilny dostęp do internetu, za pomocą którego na bieżąco raportują sprzedaż towaru.
71 tys. rosyjskich miejscowości nie posiada ani jednego sklepu, który spełniałby te wymogi.
Dodatkowo minimalna cena butelki legalnej wódki wynosi 281 rubli (17 złotych) podczas gdy bimber można kupić już za 50 rubli (3 złote).
mk.ru