79 lat temu Ukraińska Powstańcza Armia dokonała na Wołyniu skoordynowanego ataku na Polaków. W niedzielę 11 lipca 1943 roku Polacy ginęli w swoich domach i kościołach od siekier, wideł, noży… Tego dnia około 50 katolickich świątyń stało się miejscami kaźni. W kilkunastu miejscowościach Ukraińcy wymordowali wszystkich – lub niemal wszystkich – Polaków.
Ukraińskie mordy charakteryzowały się niebywałym, wręcz satanistycznym okrucieństwem. Scenariusz zawsze był podobny. Po otoczeniu miejscowości upowcy dokonywali segregacji mieszkańców, puszczając wolno tych Ukraińców, którzy nie byli skażeni mieszaniem się z „Lachami”, po czym dokonywali diabelskiego dzieła, nierzadko z nieprawdopodobnym sadyzmem.
Oprawcom nie chodziło tylko o unicestwienie „obcych” – wielu morderców pastwiło się nad ofiarami, wymyślając coraz to bardziej okrutne tortury. „Lachów” palono żywcem, topiono w studniach, rąbano siekierami, przeżynano piłami. Na porządku dziennym były gwałty. O innych wymyślnych torturach nawet trudno jest pisać (odsyłam do źródeł). W powszechnym użyciu były siekiery, widły, kosy, drągi, gdyż starano się oszczędzać kule. Oblicza się, że tylko jednego dnia – 11 lipca – w męczarniach zginęło około 8 tysięcy Polaków – przeważnie kobiet, dzieci i starców, których nie miał kto bronić. Strasznego dzieła ukraińscy nacjonaliści dokończyli nocą z 11 na 12 lipca, napadając na kolejne polskie wsie i kolonie.
Niestety, krwawa niedziela była jedynie preludium do tego, co nastąpiło potem. Choć tak naprawdę mordy na Polakach zaczęły się już wcześniej, bo od września 1939 r. Ukraińcy polowali wręcz na polskich żołnierzy i policjantów, ale ofiarami padały także szczególnie właściciele majątków – razem z rodzinami, także kilkumiesięcznymi dziećmi – co w terminologii ukraińskiej nazywało się „wyrywaniem z korzeniami”.
Liczba ofiar rzezi jest trudna do oszacowania, chociażby z powodu braku ekshumacji. Według niektórych obliczeń historyków, nacjonaliści ukraińscy zamordowali ponad 100 tysięcy Polaków (40-60 tysięcy zginęło na Wołyniu, 20-40 tys tysięcy w Galicji Wschodniej, a na ziemiach obecnie należących do Polski ok. 4 tysiące). Nie brak jednak szacunków, które mówią, iż w latach 1939-1947 z rąk nacjonalistów ukraińskich zginęło około 200 tysięcy Polaków.

Wśród ofiar byli także Żydzi, Ormianie, Czesi, Węgrzy i Rusini. Mordowani byli również Ukraińcy, którzy zginęli z rąk UPA za pomoc Polakom, czy chociażby jedynie za odmowę przyłączenia się do zbrodni.
Rzeź Wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego – według szacunków – zginęło ok. 10-12 tysięcy Ukraińców. Zdarzało się jednak, że widząc bestialstwo i ogrom ukraińskich zbrodni za broń chwytali także żołnierze węgierscy stacjonujący na Wołyniu. Przygotowując film „Siła modlitwy”, opowiadający historię Andrzeja Duffeka, zainteresowała mnie opowieść o uratowaniu jego przodków (mieszkających w latach II wojny światowej w okolicach Lwowa) przez oddział węgierski, który nie poprzestał jedynie na wyprowadzeniu (uratowaniu) części Polaków.

Do dnia dzisiejszego większość mogił z pomordowanymi przez ukraińskich oprawców Polakami nie została ekshumowana. Od wielu lat o elementarnym obowiązku ekshumacji i godnego pochówku pomordowanych Kresowian przypomina naszym rządzącym (niezależnie od opcji politycznej) ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Podczas mszy świętej odprawionej jeszcze na początku lipca dla uczestników 28. pielgrzymki mieszkańców Kresów Wschodnich II RP i ich rodzin duchowny powiedział znamienne zdanie: „Niech towarzyszą nam słowa, które są mottem wszystkich naszych zgromadzeń: nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary ludobójstwa”.
Dzisiejszy czas agresji Rosji na Ukrainę jest czasem szczególnym. Warto dodać, że ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski razem ze swoją Fundacją im. Brata Alberta bardzo aktywnie angażuje się w pomoc ukraińskim uchodźcom. Tym bardziej mocno zabrzmiały jego kolejne słowa: „Dzisiaj, kiedy trwa wojna na Ukrainie, kiedy Ukraińcy są ofiarami ludobójstwa dokonanego przez najeźdźców rosyjskich, być może to jest refleksja dla niektórych, że ci, którzy dzisiaj są świadkami tej zbrodni, mogą powiedzieć, że przemilczenie zbrodni z czasu wojny jest takim samym złem, jak podjęcie tych straszliwych ludobójczych działań. (…) Albowiem historia uczy nas, że zbrodnia raz przemilczana, ludobójstwo przemilczane, odradza się. Jeżeli się zadepcze pamięć, nie pochowa zmarłych, w tej czy innej części świata, ponownie kolejni władcy uznają, że można mordować, można zabijać, można zniszczyć – i nie ponosi się za to żadnej odpowiedzialności”.
W 2017 r. we Lwowie po nagraniu do filmu „Fatima. Orędzie wciąż aktualne” metropolita lwowski Mieczysław Mokrzycki (sekretarz papieża Jana Pawła II) powiedział słowa, które dzisiaj stały się przerażająco aktualne (powtórzył je w jednym z wywiadów):
„Na narodzie ukraińskim nadal ciąży grzech ludobójstwa, do którego trudno mu się do tej pory przyznać i z którego trudno się oczyścić, choć było kilka prób takich postaw. Wyrażam przekonanie, że dopóki ten naród nie wyzna swej winy, nie stanie w prawdzie i nie oczyści się z tego grzechu, nie będzie mógł cieszyć się błogosławieństwem. Mam jednak nadzieję, że rok fatimski przyczyni się do uświadomienia, iż brak pokoju na Ukrainie domaga się tego gestu, na który czekamy z miłości i z miłością. Potrzeba przeproszenia i przebaczenia za ten wielki grzech ludobójstwa. W tym kontekście modlimy się również o nawrócenie Rosji, aby szanowała inne narody”.
W jaki sposób możemy uczcić pamięć Polaków pomordowanych w Rzezi Wołyńskiej? Link poniżej. Chrześcijanie niech pamiętają, że spokój dusz ofiar ludobójstwa zapewnić może tylko modlitwa i zamawianie mszy świętych.