Salomea Regina z Rusieckich Pilsztynowa urodziła się w 1718 r. pod Nowogródkiem w Wielkim Księstwie Litewskim, w ciągle jeszcze potężnej terytorialnie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jej rodzice najprawdopodobniej byli mieszczanami, choć pojawiają się też hipotezy, że spolszczonymi żydowskimi konwertytami. Faktem jest, że Regina Salomea Rusiecka umiała czytać i pisać po polsku. Faktem jest też to, że już jako nastolatka sprawiała swojemu ojcu – Joachimowi Rusieckiemu – sporo kłopotów, na przykład mając zaledwie 14 lat, wdała się w głośną awanturę z rosyjskimi żołnierzami, co mogło nieść za sobą poważne następstwa. Trzeba tutaj wspomnieć, że Rzeczypospolita w tym czasie była już de facto rosyjskim protektoratem i carscy żołnierze stacjonowali w naszym kraju.
Pierwsze kroki w medycynie
Akurat w tym czasie w rodzinne strony Salomei zawitał lekarz, luteranin Jakub Halpir. Urodziwa dziewczyna wpadła mu w oko i poprosił o jej rękę. Rodzice specjalnie nie oponowali, choć Regina miała zaledwie 14 lat, dla niej zaś zamążpójście było sposobem na wyrwanie się z zaścianka. Halpir potrafił zapewnić swojej żonie godne warunki bytowania, gdyż był specjalistą od chorób oczu, co było wówczas niezwykle rzadką medyczną specjalizacją. Regina oczywiście pomagała mężowi w prowadzeniu lekarskiej praktyki, zaczynając od sporządzania leczniczych mikstur pod dyktando męża. Wkrótce po ślubie (1732 r.) para wyjechała do Stambułu, gdzie Jakub Halpir otworzył praktykę i wyrobił sobie markę bardzo dobrego lekarza. Młodziutka żona uczyła się od swojego mentora ogólnej teorii i praktyki lekarskiej oraz specjalistycznej – w dziedzinie chorób oczu.
Niebawem poszerzyła swą wiedzę, gdy okazało się, że jej mąż nagle zaniemógł na skurcze mięśni i z pomocą pospieszył mu znajdujący się w tureckiej niewoli włoski lekarz. Włoch okazał się specjalistą w tego typu dolegliwościach, ale okazał się też wyśmienitym pedagogiem. Nauczył Salomeę łaciny, która była wówczas niezbędna do wypisywania recept, oraz podarował jej kilka podręczników do medycyny. Wiedza młodej Polki na tyle się poszerzyła, że ta mając zaledwie 17 lat, zaczęła pracować jako lekarka. Początkowo zastępowała męża w leczeniu kobiet, ale z czasem zaczęła leczyć także mężczyzn, wśród których byli ludzie wpływowi, przede wszystkim urzędnicy dworu sułtana. Leczenie bogatych urzędników wiązało się z dużymi gratyfikacjami, toteż pieniędzy Reginie i Jakubowi nie brakowało.
Rozpad małżeństwa
Sukcesy zawodowe nie przełożyły się na szczęście w życiu osobistym. Pomiędzy krewką Polką a jej mężem często dochodziło do zatargów. Jakub Halpir uważał się za lekarza-naukowca, człowieka realnie patrzącego na świat, któremu „światły luteranizm” pomógł wyzbyć się wiary we wszelkie zabobony i gusła. Regina natomiast, mimo deklarowanej wiary w Boga, nadal wierzyła w astrologię, czary, a nawet w moc… czarnoksięskich rytuałów. Miała przy tym swoje zdanie i charakterek, toteż w domu Halpirów coraz częściej dochodziło do awantur. W swoich pamiętnikach Regina z rozbrajającą szczerością przyznała, że w czary wierzy równie mocno, co w medycynę konwencjonalną, a o mężu pisała: „trudno mu to wmówić, że przez czary może człek i umrzeć”.
W końcu w 1737 r., po jednej z kolejnych awantur, Jakub Halpir porzucił żonę (kiedy ta była chora) i dwuletnią wówczas córkę Konstancję. Zostawił Salomei jedynie skromną rentę. Wtedy postanowiła wyruszyć wraz z dzieckiem w podróż po Bałkanach, należących w tym czasie do Imperium Osmańskiego.
Przedsiębiorcza Salomea utrzymywała się z praktyki medycznej. Leczyła między innymi w haremie beglerbega (czyli namiestnika prowincji) Rumelii, Ahmeda Köprülü i stała się mimowolnym świadkiem wojny habsbursko-tureckiej. Przerażona okrucieństwem podczas tłumienia antytureckiego powstania w południowo-zachodniej Serbii, uciekła z terenów objętych działaniami wojennymi i udała się na tereny dzisiejszej Bułgarii. W Sofii ponownie spotkała swojego męża, który kilka miesięcy później zmarł.
W swoim pamiętniku przyznała, że korzystała w owym czasie z jego ksiąg medycznych, a także z doświadczeń zaprzyjaźnionego z nim włoskiego lekarza z Malty.
(Wy)Kupiony mąż
Szczęście jej sprzyjało. Kiedy podczas swojej podróży zatrzymała się w tureckiej wówczas Sofii, dzięki zbiegowi okoliczności poznała lokalną arystokrację, która zarekomendowała ją na stanowisko lekarki w haremie miejscowego paszy. Była to bardzo intratna posada, która przyniosła Salomei małą fortunę. Polka potrafiła dobrze spożytkować zarobione pieniądze, wykupując z tureckiej niewoli jeńców. Przyznać jednak trzeba, że oprócz szlachetnych pobudek kierowała się także swoim interesem – odnajdywała bowiem rodziny tych jeńców, które z nawiązką zwracały jej opłacony okup.
Wkrótce też wykupiła z niewoli tureckiej czterech jeńców austriackich, pojmanych po bitwie pod Banja Luką w 1737 r., licząc na uzyskanie dużych pieniędzy od ich rodzin. Krewni jednego z nich, oficera Józefa Fortunata von Pichelsteina (w pamiętniku lekarka stosowała zapis Pilsztyn)… odmówili zapłaty. Tym sposobem austriacki żołnierz stał się własnością młodej i urodziwej wdowy.
Okazało się, że ta niewola najwyraźniej mu nie ciążyła, skoro niebawem zaczął do niej smalić cholewki. W tym czasie Salomea postanowiła wrócić razem z córką Konstancją i ze swoim „niewolnikiem” do Polski, gdzie zaczęła się rozglądać za posadą dla swojego adoratora.
Wkrótce też na dworze Michała Kazimierza Radziwiłła wykupiła dla niego (takie panowały wówczas obyczaje) stanowisko chorążego. Była to kolejna inwestycja Salomei, która – postanawiając przyjąć oświadczyny Pichelsteina – chciała mieć status żony oficera. Tak też się stało. Pilsztynowa (po ślubie w Dubnie) potrafiła zadbać także i o swoje dochody, obejmując posadę lekarki u hetmana Michała Radziwiłła.
Udana operacja katarakty
Salomea nie potrafiła jednak długo usiedzieć na miejscu. Na przełomie lat 1739 i 1740 wyruszyła do Petersburga. gdzie usłyszał o niej dwór carski. Niebawem polska lekarka znalazła się w najbliższym otoczeniu cesarzowej Anny Iwanownej. Tam zgłosiła się do niej księżna Czerkaska, której córka cierpiała na uporczywe zawroty głowy. Salomea wyleczyła ją z tych dolegliwości, co odbiło się głośnym echem na carskim dworze. Jeszcze głośniej zrobiło się po uleczeniu kolejnego pacjenta – Polka skutecznie usunęła niewidomej od czternastu lat dziewczynie kataraktę. O lekarce zaczęło być głośno w Petersburgu. Przez jakiś czas leczyła nawet dwórki na dworze carycy Anny Iwanowny. Władczyni podarowała jej na odchodnym czterech tureckich jeńców, których Pilsztynowa zabrała ze sobą do Rzeczpospolitej, licząc na finansową wdzięczność ich rodzin. Jednak w Polsce hetman Radziwiłł nakazał jej ich uwolnienie bez domagania się korzyści materialnych (z uwagi na pakt pomiędzy Rzeczpospolitą a Turcją).
Po powrocie do męża i córki lekarka mieszkała z rodziną przez pewien czas w miasteczku Łachwa na Polesiu. Jednak, w przeciwieństwie do Stambułu czy Petersburga, nie było tam zapotrzebowania na jej usługi. Być może dlatego już pod koniec 1740 r. wyjechała do Wiednia. Pretekstem było odebrania zaległego żołdu męża i uzyskania odpisów genealogii Pichelsteinów dla mającego się wkrótce narodzić ich dziecka. Tam, dzięki znajomości języka tureckiego, została zatrudniona na jakiś czas przy poselstwie tureckim. Powróciła do Rzeczypospolitej zimą 1741 r. wraz z nowo narodzonym synem Franciszkiem Ksawerym.
Zamach na życie
Wydawało się, że tym razem Regina Salomea, osławiona lekarskimi sukcesami, będzie wieść spokojne i szczęśliwe życie u boku męża (czy raczej na odwrót – mąż przy boku przedsiębiorczej żony). Nic z tego. Pichelstein okazał się być utracjuszem i rozpustnikiem. W pamiętniku Salomea narzekała, że niewdzięczny mężczyzna „jak się ożenił, tak się odmienił” – wdawał się w awantury, przepuszczał majątek, nadmiernie interesował się wdziękami innych kobiet. Pilsztynowa nie godziła się z takim stanem rzeczy i zamierzała opuścić niewdzięcznika. Jednak Józef Fortunat von Pichelstein, nie chcąc się rozstać z fortuną, postanowił żonę… zabić i jako bogaty wdowiec cieszyć się życiem. Sługa imieniem Stefan miał z jego rozkazu podać Salomei truciznę w makaronie. Jednak za słabo „doprawił” potrawę i kobieta przeżyła. Długo chorowała, straciła część zębów, kilka paznokci oraz włosy. „Zęby mnie powypadali, włosy obleźli, paznokcie schropowacieli, nawet wszystka skóra się ze mnie złupiła” – napisała w pamiętniku. Ostatecznie po dojściu do siebie zabrała dzieci i porzuciła męża.
Z deszczu pod rynnę…
W 1742 r. Pilsztynowa ponownie udała się w podróż, żeby dochodzić okupu od zwolnionych wcześniej jeńców. Podczas tej podróży, w Bukareszcie, urodził się jej drugi syn, Stanisław Kostka. Po dotarciu do Ruszczuku (obecnie Ruse) nawiązała kontakt z dawnymi rosyjskimi jeńcami, od których domagała się rekompensaty za pomoc w odzyskaniu przez nich wolności. Dwóch zgodziło się zapłacić od razu, a z pozostałymi wdała się w długotrwałe procesy, podczas których musiała wykorzystać znajomości i kontakty w Stambule. W oczekiwaniu na rozpatrzenie spraw Pilsztynowa prowadziła rozległą praktykę lekarską.
Po uzyskaniu korzystnego dla siebie wyroku powróciła do Rzeczypospolitej, gdzie zatrzymała się w Kamieńcu Podolskim. Komendant tamtejszej twierdzy i jednocześnie jej dawny dłużnik Dominik Bekierski oskarżył ją wtedy o handel ludźmi na granicy z Turcją. Także w tej sprawie udało się ostatecznie Pilsztynowej uzyskać korzystny dla siebie wyrok, a to dzięki zdobyciu protekcji hetmana wielkiego koronnego Ludwika Potockiego. Być może z tego powodu jej wspomnienia dedykowane są drugiej żonie tego dostojnika, Ludwice z Mniszchów.
Przez następne lata nasza bohaterka pozostała na południu Rzeczypospolitej. Prowadziła aptekę w Przemyślu, handlowała bakaliami i kontynuowała praktykę lekarską. Tam też związała się z młodszym od siebie mężczyzną, którego w pamiętnikach określała mianem „amorata”. Jak ustalił Dariusz Chemperek, był to prawdopodobnie pochodzący z okolic Żytomierza szlachcic Józef Makowski. Także i ten związek był burzliwy. Lekarka utrzymywała kochanka i często musiała spłacać jego karciane długi. Ponadto „amorat” doprowadził do śmierci dziewięcioletniego wówczas Franciszka Ksawerego, starszego syna Salomei, którego zamykał i głodził, żeby nie zdradził matce, co dzieje się pod jej nieobecność. Wypadek ten nie doprowadził jednak do trwałego rozpadu ich relacji. W międzyczasie córka Pilsztynowej, Konstancja, wyszła za mąż za Antoniego Ostrowskiego.
… i w świat
Pomimo starań nie udało się Salomei zdobyć pracy na dworze któregoś z senatorów. Rozgoryczona brakiem możliwości robienia kariery w Rzeczypospolitej, zdecydowała się ponownie wyjechać. Po umieszczeniu młodszego syna w szkołach we Lwowie, udała się znów do Stambułu, gdzie leczyła m.in. kobiety z haremu sułtana Mustafy III i gdzie w 1760 r., mając 42 lata, spisała swój pamiętnik. W tym samym roku do miasta przybyło polskie poselstwo z Józefem Podoskim na czele, wraz z którym przyjechał także Stanisław Kostka.
Dzięki odnalezieniu przez Dariusza Kołodziejczyka raportu Aleksandra Nikiforowa, rosyjskiego konsula na Krymie, udało się ustalić, co działo się z polską lekarką po roku 1760. Wiadomo, że planowała powrót do Rzeczypospolitej, jednak po drodze została zatrzymana i sprowadzona przez chana krymskiego do Bachczysaraju, gdzie pełniła rolę nadwornej okulistki w haremie. Z informacji zebranych przez rosyjskiego dyplomatę w 1763 r. wynika, że Salomea Regina była tam ceniona jako specjalistka i cieszyła się dużą swobodą. Niestety jej dalsze losy, w tym także data śmierci, na razie nie są znane.
Życie jak film
Życie Reginy Salomei Pilsztynowej mogłoby posłużyć za kanwę do filmu z gatunku płaszcza i szpady. Od mroków zapomnienia uchronił ją pamiętnik. Rękopis pt.: „Proceder podróży i życia mego awantur” znajduje się w zbiorach Biblioteki Książąt Czartoryskich w Krakowie (pierwszy raz został wydany drukiem w 1957 r.).
I choć nadal wiele aspektów jej życia i osiągnięć czeka na wyjaśnienie, to wydana właśnie powieść Cezarego Harasimowicza „Awantury i przygody Reginy Salomei Pilsztynowej” znakomicie przybliża nam postać pierwszej lekarki w historii Rzeczypospolitej.
(Ilustracje: Wikipedia/domena publiczna)