Chodzi przecież o nic innego, jak tylko o stopniowe budowanie narracji o wirusie o nieprzewidywalnych skutkach dla naszego zdrowia. Jeśli nie straszy już COVID-19 i słabnie oddziaływanie wojny na Ukrainie, do której wielu zaczyna się (niestety) przyzwyczajać, to trzeba wykreować nowe strachy.
Muszą to być „strachy międzynarodowe”, oczywiście. Musimy bowiem żyć w ciągłym napięciu. Po to, by można było nas kontrolować i podporządkować. Przy okazji przeprowadzając różne socjologiczne eksperymenty – typu kredyt socjalny – na całych populacjach.
Sieci społecznościowe, naukowców i media różnymi sposobami zachęca się do współpracy z WHO i jej agendami. Z organizacją w dużej mierze będącą prywatnym przedsięwzięciem i skompromitowaną, a która ostatnio uzurpuje sobie nowe prawo do ponadgranicznej, scentralizowanej kontroli nad społeczeństwami.
Znowu ci Gatesowie
Jednym z istotnych źródeł informacji o małpiej ospie (oprócz WHO) chce być fundacja Gavi, działająca w ramach tzw. The Vaccine Alliance. Gavi to prywatne przedsięwzięcie Melindy i Billa Gatesów, których wszak rola przy pandemii COVID-19 była co najmniej nieprzejrzysta. Gavi straszy, że „jeden na dziesięć przypadków [małpiej ospy, przyp. red.] może być śmiertelny”. W opinii działaczy fundacji choroba ta jest „podobna do wirusów takich jak Ebola” – przynajmniej w sposobie rozprzestrzeniania się i zdaje się ubolewać, że WHO jeszcze nie zaleciła żadnego konkretnego jej leczenia.
A szczepionka na małpie choroby już jest gotowa i to nie od dziś. W 2019 roku amerykańska FDA zatwierdziła szczepionkę JYNNEOS, a administracja Joe Bidena złożyła już zamówienie za 119 milionów dolarów na kilka milionów dawek. Na początek. Swoje preparaty wypuszcza już też Moderna.
Przedwczesny alarm
Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC ) w ostatni poniedziałek podniosło poziom alarmowania ospy małpiej do poziomu „2” i zaleciło, aby ludzie nosili maski podczas podróży. Wkrótce jednak informacja ta magicznie zniknęła ze strony internetowej urzędu. Pozostała inna informacja – że ludzie mają unikać kontaktu z widocznie chorymi osobami. I regularne myć ręce.
– Przypadki małpiej ospy zostały zgłoszone w Europie, Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Afryce, Azji i Australii – alarmuje CDC.
Pomimo, że ani śmiertelność, ani przenoszenie się nowego wirusa nie są dokładnie zbadane, CDC uważa, że małpia ospa dotyczy (w dużej części przypadków) mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami. Zaleca też niejedzenie dziczyzny i nieużywanie produktów – takich jak kremy i balsamy – pochodzące od dzikich zwierząt z Afryki.
Skąd my to znamy? Czy nie z wezwań ekologistów do niejedzenia mięsa? Jak zwykle jest to oczywiście koincydencja całkiem przypadkowa. Chociaż od 7 czerwca porady dotyczące noszenia masek nie są już dostępne na stronie internetowej CDC, pozostałe pozostają w mocy.
Nic jeszcze nie wiemy
Niezależna organizacja non-profit – Światowa Rada Zdrowia – szczegółowo omówiła dezinformację związaną z małpią ospą. Oskarżyła WHO o wykorzystywanie nienaukowych spekulacji na temat wirusa w celu „usprawiedliwienia dalszych naruszeń praw człowieka” (link). Nic na przykład nie wiadomo o skuteczności PCR w wykrywaniu małpiej ospy, a chce się stosować ten mało miarodajny test. Niektórzy naukowcy zwracają również uwagę na to, że szczepienia na małpie choroby mogą powodować niekorzystne, być może nawet śmiertelne, interakcje ze szczepionkami genetycznymi na COVID-19, które przecież mnóstwo ludzi sobie zaaplikowało i to wiele razy.
Co więc możemy robić? Czujnie śledzić wszystkie informacje o nowej „epidemii”. Wyciągać własne wnioski. Nie dać się kolejny raz „zakręcić” przez spolegliwe Big Pharmie media. Starać się zdrowo żyć budując przy tym własną odporność, najlepiej naturalnymi metodami.