Chcesz kupić „jod jak płyn Lugola” albo jodek potasu? Żaden problem. Na portalach aukcyjnych wysypało ofert więcej niż grzybów tej jesieni i „leki” czekają na naiwnych. Tymczasem w różnych regionach Polski rozkręca się prewencyjna akcja dystrybucji specyfików mających leczyć skutki promieniotwórczego opadu. Akcja jest podejrzana, pomimo że oficjalna.

slightly_different/Pixabay

W opisach produktów na aukcjach już drobnymi literkami i na samym końcu porobiono dopiski, że „produkt jest odczynnikiem chemicznym, służącym do celów dydaktycznych oraz do uzdatniania wody”, a „inne stosowanie odczynnika chemicznego dopuszczalne wyłącznie na własną odpowiedzialność”. Tak piszą Janusze biznesu, którzy w odróżnieniu od prawdziwych, rzetelnych przedsiębiorców chcą szybko zarobić na rosnącej panice przed atomowym szantażem Putina. Oczywiście preparaty te kupić można bez recepty. I oczywiście ten pseudo „płyn Lugola” to faktycznie nieoczyszczony preparat, którego picie, jeśli nawet nie zatruje, to mocno może pokiereszować organizm.

Podejrzana dystrybucja

Już na początku października 2022 roku do samorządów trafiły tabletki jodku potasu w liczbie ponad 60 milionów, pochodzące podobno z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Słychać już o ich dystrybucji w niektórych szkołach i służbach mundurowych. Na szerszą skalę ma się ona jednak zacząć w wyznaczonych przez rząd 1659 punktach, ale dopiero w razie realnego zagrożenia radiologicznego. I po wydaniu stosownego, rządowego rozporządzenia. Na razie składowane są i przygotowane do rozdzielania przez gminy, jednostki straży pożarnej (?), ośrodki kultury itp.

Przyjęcie takiej antyradiacyjnej piguły w założeniu ma nasycić organizm jodem, blokując wchłanianie radioaktywnego promieniowania i chroniąc przede wszystkim tarczycę. Wojewodowie pospieszyli z informacją, że jodek potasu – w sytuacji zagrożenia radiacyjnego – trafi do każdego Polaka. Narrację chronienia zdrowia obywateli zepsuł jednak Związek Powiatów Polskich (ZPP). W jego opinii MSWiA nie zabezpieczyło ilości potrzebnej dla wszystkich obywateli Polski. Jak policzyli, tabletek w dawkach oczekiwanych wystarczy co najwyżej dla ludzi do 60. roku życia. Stąd też nie powinien dziwić wysyp komercyjnych ofert z podejrzanymi preparatami.

Jodek potasu jest w Polsce na receptę. Jak się jednak okazuje, w razie powikłań, przypisujący go lekarz nie ma dokąd zgłosić niepożądanych działań ubocznych. Szykuje się powtórka z rozrywki, hucpa jak z preparatami „antykowidowymi” czy zakupem respiratorów?

– Tabletki produkcji Polfy Tarchomin, które dominują teraz w szkołach, są wprowadzane poza obrotem aptecznym, a powinny być wydawane tylko na receptę – dzieli się efektami swojego mini śledztwa w tej sprawie dr Marcin Sowiński, internista i lekarz rodzinny ze Szczecina oraz szef Stowarzyszenia Opieki Zdrowia. Zdaniem lekarza tabletki te są sprowadzane w ramach importu docelowego ze Słowacji, dokąd trafiły najpierw z polskiego zakładu w ramach kontraktu z czeską firmą medyczną. – To złamanie Prawa farmaceutycznego, tym bardziej, że jodek potasu Polfy Tarchomin, w momencie gdy zaczął być dystrybuowany, nie został jeszcze zarejestrowany w Polsce i nie było informacji o charakterystyce produktu – twierdzi oburzony lekarz.

Rozwija się panika

Tymczasem poszczególne państwa czynią starania o zaopatrzenie ludności w preparaty antyradiacyjne. Na portalu rosyjskiego Zunifikowanego Systemu Informacyjnego, w zakładce o zakupach publicznych, pojawiła się oferta zakupu jodku potasu za 4,85 mln rubli (82 tys. dolarów). Wcześniej – na przełomie grudnia 2020 i marca 2021 r. – zamówiono lek za 56 tys. dolarów. Według najpopularniejszych rosyjskich portali aukcyjnych Ozon i Wildberries, od kwietnia 2021 r. do marca 2022 r. sprzedaż jodku potasu wzrosła o 103 procent. Także Agencja Reuter donosi, że zapasy jodku potasu robią mieszkańcy Polski, Czech, Bułgarii i Francji. Popyt dawno przewyższył cały zeszłoroczny. Także w USA brakuje tabletek jodku potasu. Amerykański Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS ) kupił za to leki o wartości 290 mln dolarów w ramach „długotrwałych, ciągłych wysiłków, aby lepiej przygotować się do ratowania życia po nagłych wypadkach radiologicznych i nuklearnych”. Nplate to nazwa handlowa leku romiplostym, który został zatwierdzony przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA) już w styczniu 2021 r. do leczenia uszkodzeń krwinek, które towarzyszą ostremu zespołowi popromiennemu (ARS) u dorosłych i dzieci. Nplate pomaga zmniejszyć krwawienie wywołane promieniowaniem, stymulując organizm do wytwarzania większej liczby płytek krwi.

Ryzyko śmierci

Profesor Leszek Królicki, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny nuklearnej oraz kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zaznaczył w rozmowie z PAP, że jodku potasu nie należy przyjmować na zapas. Biorąc go „profilaktycznie”, można sobie tylko zaszkodzić. Łatwo zaburzyć pracę tarczycy, doprowadzając do poważnych problemów kardiologicznych, które z kolei mogą prowadzić nawet do udaru mózgu i śmierci. Śmierci na własne życzenie, spowodowanej głupotą i niedoinformowaniem.

Poprzedni artykułTS UE: Umowa może być traktowana jak faktura
Następny artykułPolskie firmy boją się cyberataku