fbpx
piątek, 1 grudnia, 2023
Strona głównaFelietonOdpoczywajmy, dopóki politycy się kłócą

Odpoczywajmy, dopóki politycy się kłócą

Jaki jest najlepszy czas dla gospodarki w ustroju, gdzie pełną gębą realizowana jest zasada demokracji powszechnej, na dodatek w jej jakże jaskrawym, bo przedstawicielskim charakterze? Patrząc na pierwsze posiedzenie nowego, dziesiątego już składu Legislatywy, mógłbym zaryzykować twierdzenie, że ten moment właśnie nastał. Niestety będzie on krótki.

Taki okres zdarza się średnio raz na dwie kadencje krajowego parlamentu. W wyjątkowych sytuacjach okres gospodarczej pieriedyszki może trwać dłużej, a mam tutaj na myśli sytuację tzw. administrowania kryzysem, czyli powołania rządu mniejszościowego, co jest wynikiem braku odwagi elity politycznej skrócenia kadencji Sejmu i Senatu, i wiążącej się z tym rezygnacji z przysługujących parlamentarzystom apanaży. Chodzi o odprężenie prawne. Jest to okres, gdy reprezentanci sił politycznych, które przeskoczyły klauzulę zaporową 5 proc., są zajęci sobą do tego stopnia, że zapominają, naturalnie czasowo, o ich powinności przychylania nam nieba. Efektem tego stanu rzeczy jest stabilność (celowo nie posługuję się pojęciem pewność) prawa, marnego wprawdzie, ale mimo wszystko…

Dla gospodarki, jak wiemy, ten czynnik bywa nierzadko zbawienny, a na pewno bardzo pomocny w kontekście wypracowania realnego wzrostu gospodarczego. Jest to spowodowane tym, że decyzje ekonomiczne poprzedzone są kalkulacją ryzyka każdego przedsięwzięcia i uwzględniają przy tej kalkulacji przede wszystkim wydarzenia i decyzje polityczne. Najgorsze dla gospodarki są zaś te decyzje polityczne, które podejmowane są w stosunkowo krótkim okresie czasowym, z reguły inicjowane raczej emocjami bądź bieżącymi potrzebami społecznymi, a nie głęboką chęcią prowadzenia określonej i przemyślanej polityki prawnej lub realizacji zapowiadanych reform programowych danej siły politycznej. Zresztą do tych długofalowych, przemyślanych działań, zarówno przedsiębiorcom, jak i całemu otoczeniu gospodarczemu zdecydowanie łatwiej się dostosować. Z kolei w przypadku tej „biegunki” legislacyjnej, będącej odpowiedzią na potrzeby politycznej chwili, największe problemy ma sektor MŚP, którego zdolność do szybkiego reagowania na zmiany prawne jest z natury rzeczy bardzo ograniczona.

W każdym razie jest się czego obawiać. Warto przypomnieć, że pkt. 12 tzw. umowy koalicyjnej dotyczy przywracania korzystnych warunków do rozwoju działalności gospodarczej. Jestem głęboko przekonany, że gdybyśmy zapytali jakiegokolwiek przedsiębiorcę, szczególnie sektora MŚP, o opinię na temat chęci pomocy polityków w rozwoju działalności gospodarczej, to pierwszym postulatem byłoby odczepienie się rządu od gospodarki. A to oznacza nic innego, jak oczekiwanie zatrzymania owej lawiny legislacyjnej. I bezsprzecznie w przytaczanym punkcie umowy koalicyjnej znajdziemy wiele propozycji dających rzeczywisty oddech sektorowi MŚP, jak np. odejście od opresyjnego systemu podatkowego, korzystne i czytelne rozliczanie składki zdrowotnej, chorobowe płacone przez ZUS od pierwszego dnia nieobecności pracownika w pracy, kasowe rozliczanie PIT i „czasowe” zwolnienie ze składek na ubezpieczenia społeczne. Jednak problem w tym, że wymaga to dalej tysięcy przepisów, zapewne setek zmienianych ustaw, a co gorsza – uchwalania poprawki za poprawką, łaty za łatą (jak pisałem w zeszłotygodniowym felietonie), innymi słowy rozłożonego w czasie procesu wchodzenia w życie, nierzadko w krótkich okresach, kolejnych regulacji, do których krok za krokiem przedsiębiorcy będą musieli się dostosować. Pamiętamy, jak było z Polskim, czy tam Nowym (już mnie pamięć zawodzi) Ładem, który miał przecież dla przedsiębiorców zbawienny. Jedyne, co spowodował, to niekończące się rozterki księgowych i kadrowych oraz kolejne koszty po stronie przedsiębiorców.

Dlatego można przekornie powiedzieć, że gospodarka powinna powitać te dwa dni pierwszego posiedzenia nowego Sejmu z wielkim entuzjazmem. Długo szukałem określenia, by opisać jednym wyrażeniem pierwszy, jakże uroczysty dzień obrad Wysokiej Izby, i jedynie przyszło mi na myśl, mając na względzie to, by nikogo z odchodzącego już od rządów ugrupowania politycznego nie urazić, to „udawanie Greka”. Drugi zaś dzień to już pokaz niepohamowanej mieszanki prymitywnych zachowań, uwłaczającym powadze Izby, godności osób sprawujących funkcje w parlamencie, a stanowiący w ekstremalnych przypadkach popis poziomu kultury osobistej, którego nie powinni prezentować ludzie aspirujący do miana elity Narodu.

Ale jak wskazałem na początku, jest w tym zachowaniu jeden pozytywny aspekt. Im bardziej narasta spór polityczny, tym mniejsza jest chęć ingerencji prawnej w gospodarkę. Gdyby nie była to tragiczna groteska, można by kibicować politykom, aby jak najdłużej walczyli o KRS, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, wolne media, skład parlamentarnych komisji etc. Bo to wszystko w połączeniu z zabetonowaniem, nie faktycznym, ale prawnym otoczenia gospodarczego, trudnością w rewizji finansów publicznych i kalendarzem, który ustrojowo wydłuża możliwość realnego przejęcia administrowania poszczególnymi agendami państwa, daje wytchnienie i miraż krótkotrwałej, prawnej stabilności.

A tym osobom, które niekoniecznie podzielają moje zdanie o pozytywnym wpływie chwilowego braku zainteresowania zajętych walką o konstytucyjną „rację” polityków gospodarką, warto przypomnieć, iż w skład nowego rządu, tego, który skutecznie uzyska wotum zaufania w drugim podejściu, wchodzić będzie szeroko rozumiana Lewica. Jak donosi Bussines Insider, oczywistym jest, że w nowym rządzie to właśnie Lewica przejmie stery nad resortem pracy i polityki społecznej. I to właśnie z tego resortu będą wychodzić projekty ustaw, które już teraz spędzają sen z powiek każdemu przedstawicielowi sektora MŚP. I nie chodzi tylko o pomysły kosztowne makroekonomicznie, ale nie dotykające bezpośrednio rynku pracy, typu zielona energia, ochrona zwierząt, środowiska, dyskryminacja osób LGBT. Na pierwszy plan wysuwają się takie pomysły jak test przedsiębiorcy, czyli w zasadzie brak wszelkiej elastyczności na rynku pracy, kolejne niebotyczne i niemające nic wspólnego z koniunkturą podwyżki płacy minimalnej czy wielkie, propracownicze zmiany w kodeksie pracy, np. obniżanie wymiaru czasu pracy do 35 godzin. Sam mam obawy, by w tym przychylaniu wyborcom nieba nie okazało się, że polityka gospodarcza nowego rządu niewiele będzie różniła się od polityki tego ustępującego, czego konsekwencją będzie to, że któregoś dnia obudzimy się w nowej rzeczywistości, gdzie wszyscy szczęśliwie będziemy pracować na etacie w państwowych przedsiębiorstwach. W końcu nawet prof. Leszek Balcerowicz zauważył, dzieląc się swoimi przemyśleniami na platformie X, że wielu jego korespondentów twierdzi, iż najlepszym lub wręcz jedynym sposobem na trwałe odsunięcie PiS od władzy jest kontynuacja pisowskiej polityki gospodarczej!

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Odgłosy znad granicy

Jak donosi niemiecki „Bild” – Amerykanie i Niemcy naciskają, by do końca roku zakończyć ukraińską awanturę. Toteż już teraz widać, że ukraińskie władze zaczynają chwytać się tego pretekstu, by zwalić winę za „zamrożenie konfliktu” na Polskę. Warto w tej sytuacji przypomnieć zagadkowe ostrzeżenie prezydenta Zełeńskiego, że kto nie będzie chciał pomagać Ukrainie, ten będzie miał „problemy” z ukraińskimi uchodźcami.
5 MIN CZYTANIA

W innych krajach bocian przynosi dzieci. W Polsce chwilówki

W 2022 roku Polacy wydali nieco więcej, niż zarobili. Trudniej nam oszczędzać i jest to bardzo niepokojące zjawisko. Którego, co bardzo ważne, uniknęła większość państw Unii Europejskiej. Prawdopodobnie, przyczyny naszej sytuacji mieszczą się gdzie indziej niż w konsumpcji prowadzonej ponad stan.
4 MIN CZYTANIA

Dlaczego Polacy (nie) lubią UE, a za co powinni jej (nie) lubić?

Mamy do czynienia z ogromnym niezrozumieniem, czym jest Unia Europejska, jakiego typu mamy z niej korzyści, a jakie straty, czy nam się członkostwo opłaca czy też nie. Jednym słowem, za co Polacy Unię lubią, a za co jej nie lubią oraz za co powinniśmy Unię lubić, a za co nie lubić?
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Nic tak nie federalizuje jak wspólny kredyt

Zawsze powiadałem, że Wielka Brytania pozytywnie wyjdzie na tym całym Brexicie. Ci Brytyjczycy chyba wiedzieli, co się święci, i w porę wypisali się z uczestnictwa w projekcie, który od zaledwie kilku dni, głównie w pozostających jeszcze pod władaniem odchodzącej ekipy rządzącej mediach, określany jest jako „federalizacja Unii”. Swoją drogą w jednym ze wcześniejszych felietonów zapewniałem, że do tematu zmuszony będę jeszcze wrócić i tak też się dzieje.
6 MIN CZYTANIA

Kolejne już łaty do wyeksploatowanej bluzy

Skoro wiemy, kto w ocenie prezydenta ma być premierem przyszłego rządu, to znów wypada pastwić się troszeczkę nad tematem demokracji, tej powszechnej. Wypada dlatego, że dziwnym trafem niemal wszyscy, pomimo głębokiego przekonania o jedynej, tzn. demokratycznej drodze do dobrobytu, dziwnym trafem zadowoleni nie są.
5 MIN CZYTANIA

Vox populi, vox Dei

W zasadzie ostygliśmy. Pytanie, czy to zmęczenie organizmu po ekscytacji okołowyborczej, czy raczej swoiste uspokajające intermezzo przed następną falą ekscytacji, która ma nastąpić stosownie do oświadczeń prezydenta po Święcie Niepodległości?
6 MIN CZYTANIA