Mniejsza ilość ropy na rynku oznacza wzrost jej ceny. Jak pisze na blogu Puls Lewantu Tomasz Rydelek, w listopadzie cena za baryłkę ropy przekroczy 100 dolarów (jeszcze kilka dni temu było to ok. 80 dolarów). Podwyżki cen mogą być nawet większe, bo nie wiadomo, jaki wpływ na eksport rosyjskiej ropy będzie miała decyzja krajów G7 o wprowadzeniu limitów cenowych na rosyjską ropę.
Analityk zauważa, że choć przedstawiciele krajów członkowskich OPEC+ kilkukrotnie deklarowali, że decyzja o zmniejszeniu wydobycia podyktowana jest globalną sytuacją gospodarczą, a nie polityką, to „trudno jednak nie ulec wrażeniu, że decyzja OPEC+ miała bardzo duży związek z sytuacją geopolityczną i ciążeniem takich krajów jak Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie ku Rosji”.
Amerykańscy dyplomaci są mocno rozczarowani postawą OPEC+ i uważają, że decyzja krajów bloku jest w interesie Rosji, która wykorzystuje surowce jako narzędzia nacisku na Zachód. Według Agencji Reuter rzeczniczka Białego Domu miała powiedzieć, że decyzja o ograniczeniu wydobycia ropy to oczywisty dowód na to, że OPEC+ staje po stronie Rosji.
„Decyzja OPEC+ pokazuje, jak bardzo niebezpieczny może być sojusz KSA [Arabii Saudyjskiej] z Rosją dla światowych cen ropy. Trzeba pamiętać też, że ten sojusz nie wziął się znikąd, a zacieśnianie relacji między tymi dwoma krajami trwa od lat – sojusz OPEC+ (OPEC+Rosja) powstał w 2016 r. Od tamtego czasu to Rijad i Moskwa dyktują światowe ceny ropy naftowej. Saudowie w bardzo zręczny sposób wykorzystują ten sojusz z Rosją jako lewar w swoich stosunkach z USA. Zwłaszcza obecnie, gdy Amerykanie są coraz mniej zainteresowani regionem Bliskiego Wschodu (np. wyjście z Afganistanu, fiasko rozmów z Iranem), a Saudowie uznali to za idealną okazję do uniezależnienia się od Ameryki” – komentuje Tomasz Rydelek.