fbpx
piątek, 29 listopada, 2024
Strona głównaFelieton„Oppenheimer” i John Clauser

„Oppenheimer” i John Clauser

„Oppenheimer” to bardzo dobry film, nie tylko z powodu absolutnie hipnotyzującego aktorstwa Cilliana Murphy’ego. Przede wszystkim dlatego, że przypomina trudne pytania – o zastosowanie nauki w praktyce, o jej zderzenie z moralnością i etyką, często bardzo bolesne, ale także o to, jak dochodzi się w nauce do prawdy lub przynajmniej jak się do niej zbliża.

Poruszający jest wątek Alberta Einsteina, który w 1945 r. miał 66 lat i właściwie zakończył już swoją karierę. Einstein, który sformułował dwie teorie względności (szczególną w 1905 r. i ogólną w 1915 r.), wywrócił do góry nogami rozumienie praw rządzących światem. Stał się jednym z największych autorytetów nowoczesnej nauki. A jednak gdy Oppenheimer spotyka Einsteina u progu badań nad wykorzystaniem energii jądrowej do celów wojskowych, nie ukrywa, że uważa, iż wybitny fizyk pozostał w tyle. Jego odkrycia sprzed trzech dekad nie łączą się z rodzącą się fizyką cząstek elementarnych. Einstein był tego świadomy. Nikomu wówczas nie przyszło jednak do głowy, żeby twierdzić, że naukowcy zajmujący się fizyką kwantową wygadują bzdury, bo ma się to nijak do fizyki newtonowskiej, a nawet ustaleń Einsteina.

„Oppenheimer” to również film o istocie nauki, czyli o tym, że polega ona na ciągłym falsyfikowaniu nie dość mocno udowodnionych twierdzeń, ciągłym poszukiwaniu, nieuleganiu dogmatyzmowi. Kto ulega dogmatyzmowi, ten po prostu nie może być dobrym naukowcem, szczególnie w tych naukach ścisłych, które się nadal rozwijają i poszukują. Taką jest fizyka kwantowa, taką jest też nadal matematyka.

Problem w tym, że w niektórych dziedzinach panują dzisiaj całkowicie antynaukowe przekonania, dotyczące tego, jak nauka działa lub powinna działać. Co więcej, najgłośniej głoszą je ci, którzy jednocześnie uważają się za czcicieli nauki. Właśnie tak: czcicieli. I może to jest klucz do tego paradoksu: ich hasłem jest „wierzę w naukę”, podczas gdy nauka nie jest kwestią wiary. Nauka, w szczególności nauka ścisła, ma pracować na eksperymentach i dowodach. Te osoby mają natomiast do nauki stosunek w gruncie rzeczy religijny. Tymczasem dobry naukowiec musi być z przekonania skrajnym sceptykiem.

John Clauser dostał w 2022 r. nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. To fizyk kwantowy, mający dzisiaj 81 lat. Kilka tygodni temu Clauser wygłosił w Korei, podczas kongresu Quantum Korea 2023, przejmujące wystąpienie do młodych koreańskich naukowców. Mówił w nim o tym, czym dzisiaj staje się nauka – jakim ulega wypaczeniom. Tłumaczył, że miejsce prawdziwej nauki, opartej na eksperymentach i zdrowym sceptycyzmie, zajmuje pseudonauka, której celem jest realizacja interesów politycznych czy gospodarczych. Zamiast prawdy – publiczności sprzedawana jest percepcja prawdy, a to coś kompletnie innego. Prawdziwa nauka natomiast – mówił – może dzisiaj zaprowadzić naukowca w rejony całkowicie niepoprawne politycznie. W końcowej części wystąpienia Clauser stwierdził, że jednym z największych źródeł pseudonauki jest Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu, czyli ciało, na raporty którego najbardziej lubią się powoływać klimatystyczni sekciarze. Problem w tym, że w tych raportach inaczej zbudowana jest główna część – skomplikowana i niezrozumiała dla laików – a inaczej część podsumowująca, skierowana do dziennikarzy czy polityków, posługująca się skrajnymi uproszczeniami, przesadą, grająca na emocjach, zawierająca daleko idące konkretne rekomendacje, dla których jednak w części głównej próżno szukać uzasadnienia. Clauser oznajmił także w swoim wystąpieniu, że jego zdaniem nie ma żadnego kryzysu klimatycznego – co nie oznacza, że zmiany klimatu nie zachodzą. Daleko im jednak do tego, co można by nazwać kryzysem.

Co ciekawe, niedługo po koreańskim wystąpieniu Clauser, który miał umówione seminarium w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, otrzymał wiadomość, że zostało ono odwołane. Clauser miał się tam zająć szczegółowym przedstawieniem swojego poglądu na sprawę zmiany klimatu.

Jeden z polskich najbardziej znanych ideologów klimatyzmu szybko zareagował na popularyzację wystąpienia Clausera. Pokazał mianowicie listę noblistów, którzy „wierzą” w to, że człowiek ma wpływ na zmiany klimatu (cztery nazwiska) i zestawił z nazwiskiem Clausera, podkreślając jego specjalizację: fizykę kwantową. To zestawienie skomentował kpiąco, sugerując, że fizyk kwantowy nie może mieć pojęcia o klimacie, podczas gdy pozostali czterej naukowcy właśnie klimatem się zajmują. Jednym słowem – cztery do jednego, ha ha, przegraliście!

Ta kpina jest na kilku poziomach nie tylko strasznie prymitywna, ale też doskonale pokazuje, jak magiczne i sekciarskie jest myślenie klimatystów. Przede wszystkim klimatologia, ale też fizyka kwantowa to dziedziny tak skomplikowane, że żaden laik nie jest w stanie orzec, czy czyjeś argumenty są trafne czy nie. Natomiast jednym z najważniejszych składowych klimatologii jest fizyka. Dlatego Clauser, wbrew kpinom, ma oczywiście kompetencje, żeby zabierać w tej sprawie głos. Zwłaszcza że fizyka kwantowa to w ogóle wyższa szkoła jazdy.

Clauser zakwestionował przede wszystkim konstrukcję modeli matematycznych (komputerowych), którymi posługują się naukowcy od klimatu, wykazując nam na ich podstawie, że świat zmierza ku zagładzie, a jej głównym powodem jest człowiek. Nie miejsce tu, żeby dokładnie przedstawiać ten problem, ale trzeba mieć świadomość, że owe modele są najbardziej ułomnym elementem tych badań. Wątpliwości budzą wprowadzane na wejściu dane, rezultaty są obarczone ogromną dozą niepewności – a mimo to są używane jako argument dla podejmowania decyzji, które kosztować będą biliony euro – a zdolność to trafnego przewidywania zmian pozostaje bardzo mocno ograniczona. Niemal co chwila pojawiają się jakieś specyficzne fenomeny, których dotychczas stosowane modele nie umieją wytłumaczyć, takie jak ochładzający się od 30 lat – wbrew prognozom tworzonym na podstawie modeli – „jęzor” we wschodniej części Oceanu Spokojnego.

W Korei Clauser podkreślał wagę eksperymentu – nie bez powodu. Klimatologia ze swoimi apokaliptycznymi przewidywaniami nie posługuje się bowiem eksperymentem ani też nie jest w stanie pokazać żadnych twardych dowodów. Operuje jedynie na poziomie hipotez. Na atmosferze planety nie da się eksperymentować. Mają to zastąpić wspomniane modele – ze wszystkimi swoimi potężnymi wadami.

Mamy zatem sytuację, w której jeden z naukowców – nie byle kto, bo trudno o bardziej wymierne potwierdzenie czyichś zdolności w nauce ścisłej niż nagroda Nobla – kwestionuje utarte przekonania. Nie robi tego przecież ot tak, ale ma dla swojego stanowiska konkretną podstawę (wystąpienie takie jak w Korei nie było oczywiście miejscem i momentem na prezentowanie detali). Szanując prawdziwą naukę, powinniśmy dojść do wniosku, że nie ma w takim razie mowy o konsensie. Nawet jeden głos osobny może oznaczać, że należy zacząć zadawać pytania, wątpić, badać niedociągnięcia wersji, która została podana w wątpliwość.

Zamiast tego jednak kapłani klimatyzmu wyskakują z wyliczanką: ilu było za tym wariantem, a ilu za tamtym. To przecież jaskrawe zaprzeczenie tego, co jest kwintesencją nauki! W nauce nie działa demokracja. Nie ma głosowań. Prawda nie zależy od tego, ile osób opowie się za jednym wariantem, a ile za drugim, ale od tego, kto jakie dowody i eksperymenty jest w stanie przedstawić. Ewentualnie – jakie słabe punkty danej hipotezy uda się komuś podnieść. Wtedy bywa i tak, że jedna hipoteza zostaje obalona, ale nie ma nowej i trzeba dopiero starać się ją zbudować.

Przesłanie Clausera jest niesamowicie ważne. Noblista stara się bowiem przypomnieć, na czym naprawdę polega nauka. Stara się otrzeźwić naukowców konformistów, pieczeniarzy, koniunkturalistów i wypomnieć im, jakie mają obowiązki wobec ludzi.

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA