Powodem palestyńskiego bojkotu Zary i całego zamieszania jest spotkanie właściciela franczyzy tej marki w Izraelu – Joey Schwebela z kontrowersyjnym, rasistowskim politykiem Itamarem Ben-Gvirem, którego Schwebel gościł w ubiegłą środę w swojej rezydencji w mieście Raanana (na północ od Tel Awiwu).
Według izraelskiej telewizji spotkanie z Ben-Gvirem zostało odczytane jako gest poparcia w wyborach, które odbędą się w Izraelu już 1 listopada. Ben-Gvir startuje jako numer dwa na liście antypalestyńskiej partii Otzma Yehudit, która opowiada się za deportacją osób uznanych za wrogów Izraela, sprzeciwia się utworzeniu państwa palestyńskiego oraz postuluje unieważnienie porozumień z Oslo, na podstawie których powstała Autonomia Palestyńska.
Zgodnie z sondażami poparcie dla Otzma Yehudit nieustannie rośnie, a partia może stać się trzecią siłą polityczną w Izraelu.
Rzecznicy Schwebela – kanadyjsko-izraelskiego miliardera, prezesa firmy Trimera Brands, która posiada w Izraelu franczyzę wszystkich marek grupy Inditex (holding odzieżowy, którego sztandarową marką jest Zara) i ma tam łącznie 80 sklepów – nie udzielają wyjaśnień poza stwierdzeniem, że spotkanie miało charakter prywatny. Od całej sprawy odcina się również Inditex, który nie posiada sklepów na terytoriach palestyńskich.
Na razie bojkot ma charakter tylko lokalny i przynosi ograniczony skutek, mimo że Mahmud Habbasz – najwyższy sędzia sądów szariackich Autonomii Palestyńskiej, wezwał do „bojkotu Zary na całym świecie, dopóki firma nie wypowie umowy franczyzy zawartej z Joey Schwebelem”. Izraelska lewica i arabscy aktywiści również skrytykowali Schwebela za kontakty z Ben-Gvirem, którego poglądy wobec palestyńskiej obecności w Jerozolimie uznawane są za „rasistowskie, homofobiczne i skrajnie prawicowe”. „Są tacy, którzy bronią tolerancji, wolności słowa i demokracji tylko jako hasła, bo w praktyce zachowują się dokładnie odwrotnie” – odpowiedziała w oświadczeniu partia Otzma Yehudit.
To nie pierwsze problemy Zary w tym regionie. Zaledwie rok temu jeden ze współpracujących z firmą modeli, Palestyńczyk Qaher Harhash, rozpowszechnił wiadomości, które otrzymał na Instagramie od Vanessy Perilman, jednej z szefowych regionalnego zespołu projektantów odzieży w grupie Inditex. Perilman, która jest Żydówką, pisała, że gdyby Palestyńczycy „byli wykształceni, nie wysadzaliby w powietrze szpitali i szkół w strefie Gazy, za które pomógł zapłacić Izrael”. Gdy wiadomości te ujrzały światło dzienne, Perilman zaczęła otrzymywać groźby ukamienowania i finalnie, na swoim profilu, przeprosiła Harhasha. Inditex wydał później oświadczenie, w którym podkreślił, że „nie akceptuje braku szacunku dla kultury, religii, kraju, rasy ani dla żadnych przekonań”, ale nie ukarał projektantki.
W 2014 roku grupa Inditex musiała wycofać z rynku swoje koszulki, ponieważ w Izraelu kojarzyły się z ubraniami więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Był to dziecięcy model w paski z żółtą gwiazdą na sercu, inspirowany (zgodnie z tweetem wyjaśniającym firmy) modelami noszonymi przez szeryfów w klasycznych westernach.
Siedem lat wcześniej Inditex przeprosił ultraortodoksyjną społeczność żydowską w Izraelu za mieszanie bawełny i lnu w odzieży męskiej, co judaizm uważa za nienaturalną hybrydę. W tym samym roku firma musiała usunąć też linię toreb, na których umieszczona była swastyka. Inditex tłumaczył się, że torba była zaprojektowana i wykonana przez zewnętrznego dostawcę w Indiach, gdzie swastyka jest uznawana za symbol szczęścia. Co więcej, rzecznicy firmy twierdzili, że oryginalny projekt nie zawierał kontrowersyjnego symbolu.