Fundacja „Po Drugie” wspiera młodych ludzi (18-25 lat) zagrożonych i dotkniętych bezdomnością. Fundacja prowadzi w Warszawie m.in. mieszkania treningowe, służące wsparciu młodych osób w procesie usamodzielnienia i integracji społecznej.
Prezeska fundacji w rozmowie z PAP wskazała, że młodzież w kryzysie bezdomności najczęściej łączy jedna sprawa – rzadko kiedy, którykolwiek z nich, miał prawdziwy dom.
„Chodzi o taki dom, w którym była miłość, bezpieczeństwo, odpowiednie zasoby finansowe. Nie mówię o pałacach, tylko o miejscu, w którym dziecko nie jest głodne, w którym czuje się bezpiecznie. Zdecydowana większość naszej młodzieży nie miała tego szczęścia” – powiedziała Sikora.
Dodała, że właśnie brak domu i dobrze funkcjonującej rodziny był początkiem ich bezdomności. „To co działo się w ich domach rodzinnych, często powodowało taką sytuację, że trafiali pod opiekę państwa, do rodzin zastępczych, do placówek opiekuńczo-wychowawczych, ale czasem też było tak, że system nie wychwytywał tych problemów i młodzież nigdzie nie trafiała, ale osiągając 18. rok życia po prostu z domu odchodziła, uciekała przed przemocą lub też została z tego domu wyrzucana” – podkreśliła ekspertka.
Według danych ministerstwa rodziny z 2019 r. w kryzysie bezdomności pozostawało ogółem 30 330 osób, z czego 784 to młodzi ludzie w wieku do 25 lat. Jednak – jak przyznała szefowa fundacji – trudno dokładnie oszacować, jaka jest skala bezdomności wśród młodzieży. Zwróciła uwagę, że młode osoby bardzo rzadko trafiają do schronisk czy noclegowni.
„My tak naprawdę nie wiemy, gdzie jest ta młodzież, bo ona może być na klatce schodowej, w autobusie nocnym czy w galeriach handlowych. Trudno ją rozpoznać, bo młodzi bezdomni nie wyglądają tak, jak osoba dotknięta tym kryzysem od wielu lat. Oni wyglądają normalnie, tak jak ich rówieśnicy. Nie widać po nich jeszcze tego zmęczenia ulicą” – przyznała Sikora.
Poinformowała, że w ubiegłym roku do fundacji zgłosiło się ponad 200 młodych ludzi. „W tym roku spodziewamy się, że będzie ich zdecydowanie więcej. Z jednej strony wynika to z tego, że coraz lepiej potrafimy rozpoznać te osoby, a z drugiej – problem mógł też wzrosnąć wskutek pandemii. W ostatnim czasie trafiły do nas także osoby, które przed pandemią miały pracę, wynajmowały mieszkanie, ale tę pracę stracili” – wskazała Sikora.
Zwróciła uwagę, że obecnie problem widać także latem. „Kiedyś było tak, że jak było lato, to może nie było pustek, ale jakoś tej młodzieży było mniej. Oni jechali nad morze, na Mazury, tam załatwiali sobie dorywczą pracę. Ale od dwóch lat to się zmieniło i ta młodzież przychodzi również latem. Mam wrażenie, że pora roku przestała odgrywać rolę. Nie wiem, z czego to wynika, ale na pewno pandemia też zrobiła swoje” – powiedziała Sikora.
Wskazała, że młodzież, która trafia pod opiekę fundacji coraz częściej zmaga się z problemami psychicznymi.
„Ta grupa nam się zdecydowanie zwiększa. Często są to też osoby uzależnione, osoby z niepełnosprawnością intelektualną. To nie jest grupa przygotowana do samodzielnego funkcjonowania” – dodała ekspertka.
Przekazała, że obecnie pod opieką fundacji średnio w miesiącu jest od 30 do 40 osób. „Mamy takie osoby, które są u nas zakwaterowane, ale są też osoby, które już się od nas wyprowadziły, ale nadal korzystają z różnych form pomocy, głównie z terapii” – wskazała szefowa fundacji.
Zwróciła uwagę, że rzadko która osoba, odmawia wsparcia. „Nie przypominam sobie sytuacji, w której ktoś by powiedział, że nie chce pomocy, bo woli być na ulicy. Młodzi ludzie nie odmawiają. Oferta mieszkania treningowego, czyli własny pokój z kolegą, ale w normalnym miejscu, powoduje, że możesz zacząć coś robić ze swoim życiem. Jednak jeśli chodzi o propozycje skierowanie do schroniska czy noclegowni, to tu nie zawsze reakcja jest pozytywna. Staramy się młodzież do tego nakłaniać i generalnie nam to się udaje” – dodała prezeska fundacji.
Zaznaczyła jednocześnie, że noclegownie i schroniska to nie miejsca dla młodych ludzi. „Moim zdaniem młody człowiek nie powinien doświadczać pobytu w tego typu instytucjach. On ma się wziąć do pracy, ma mieć bezpieczne miejsce do życia, które sprawi, że pomału zacznie stawać na własnych nogach” – podkreśliła Sikora.
Wskazała, że młodzi ludzie potrzebują zindywidualizowanej pomocy, która przygotuje ich do życia na własny rachunek. „To są jeszcze dzieci, które potrzebują relacji i codziennego towarzyszenia. W naszych mieszkaniach treningowych na cztery osoby przypada jeden opiekun, który pomaga, ale też kontroluje” – powiedziała.
Ta forma pomocy – zaznaczyła – wiąże się jednak z tym, że młodzież mieszka sama, a nie wszyscy są na to gotowi. „To, czego brakuje i nad czym pracujemy, to stworzenie domu dla młodzieży, w którym będzie opiekun dostępny 24 godziny na dobę. W grupie naszych podopiecznych jest coraz więcej osób z zaburzeniami psychicznymi, dlatego brakuje takich miejsc, gdzie młodzi ludzie mogliby się przygotować do samodzielnego zamieszkania” – oceniła Sikora.
Podkreśliła, że warto wspierać młodych ludzi w kryzysie bezdomności, bo część z nich po uzyskaniu pomocy usamodzielnia się i „wychodzi na prostą”. „Efekty naszej pracy są takie, że na 10 osób przynajmniej trzy osiągają sukces. To dużo, bo to są osoby, które znalazły pracę i nie korzystają już z pomocy społecznej. Myślę też, że wśród tych 10 osób, kolejne trzy, to osoby, które w znaczący sposób poprawiły swoje funkcjonowanie. Są też jednak takie osoby, którym się nie udaje” – przyznała.
Osoby, które chcą pomóc młodzieży w kryzysie bezdomności mogą np. wesprzeć fundacje, które się tym zajmują. Zdaniem ekspertki ważne jest także odpowiadanie na pomoc doraźną.
„Jeśli ktoś prosi nas o zakup jedzenia, zgódźmy się. Dobrą rzeczą jest też poinformowanie np. ośrodka pomocy społecznej, o tym, gdzie ten młody człowiek przebywa. Pracownicy socjalni powinni przygotować dla niego ofertę wparcia, mają też obowiązek wskazać miejsce, gdzie mógłby znaleźć zakwaterowanie” – powiedziała Sikora.
PAP