Odsłuchałem wywiad Carslona z Putinem. Jest to produkt wyreżyserowany, mający pokazać prezydenta Rosji w dobrym świetle, jako zatroskanego o swój kraj lidera, zmuszonego do wojny przez międzynarodowe spiski. Jest to oczywiście nieprawdopodobna opowieść, ale jednocześnie taka, jaką chce o sobie usłyszeć Putin, oraz taka, jaka wpisuje się w rosyjską propagandę. Celem tej drugiej jest nie tyle co kreowanie i wysyłanie w świat swojego przekazu, częściowo opartego o fakty, częściowo o dopowiedzenia, zmyślenia lub kłamstwa – to jest niejako zadanie oczywiste i właściwe każdej propagandzie, nie tylko rosyjskiej. Oprócz tego rosyjska propaganda robi coś jeszcze. Jej celem nadrzędnym jest sianie niezdecydowania i podsuwanie mniejszościowej narracji mającej być rzekomo przeciwwagą i alternatywą dla opowieści płynącej w głównym nurcie. Obok jakiejś prawdy Rosja chce położyć też i swój przekaz, nazwany eufemistycznie „rosyjskim punktem widzenia”, i finalnie doprowadzić do tego, aby odbiorca miał powiedzieć, że żadnej prawdy nie ma lub co najmniej, że może i gdzieś jest, ale nie można do niej dotrzeć. Są tylko opinie. I skoro tak, czemu ta z Kremla miałaby być gorsza od tej z Warszawy, Brukseli czy Waszyngtonu?
Być może rosyjska propaganda wcale nie jest nietypowa i zmierzamy do świata, lub nawet już w nim żyjemy, w którym prawda jest, ale stoi samotnie w kącie, bo jej przyrodnie, ale bardziej elokwentne kuzynki – narracje zabierają z pomieszczenia całość uwagi widowni. Ale prawda mimo wszystko istnieje. Prawdą jest, że Putin napadł na Ukrainę i że stało się tak, ponieważ rosyjska strefa wpływów słabnie, słabnie też Rosja. Zachód jest zwyczajnie atrakcyjniejszym miejscem do życia i Ukraińcy suwerennie wybrali kurs na naszą, a nie na rosyjską część świata. Krwawe konflikty z 2014 i 2022 r. to próby siłowego zatrzymania ich przy sobie przez Kreml, bo Rosja to po prostu bardzo duże państwo, ale dopiero z Ukrainą, jej potencjałem ludzkim, rolnym, przemysłowym i jej położeniem mogłaby grać oczko wyżej.
Opowieści wymyślane na Kremlu, a potem powielane przez cyników, nie podejrzewam bowiem Carlsona o bycie autentycznie przekonanym, on po prostu chce zarobić, mają swój target. Są to mieszkańcy Zachodu, którzy są zdezorientowani, niedoinformowani lub też są nim rozczarowani. Teraz będzie o tych ostatnich. Tak zwany „rozsądny konserwatyzm”, a więc propagandowa maska, jakiej używa Putin do komunikowania się z Europą i Ameryką Północną, niekiedy trafia na podatny grunt, bo przecież nie jesteśmy krainą z bajki tylko zbiorem państw, w których nic nie jest idealne. Ale jednocześnie wszystko działa lepiej niż w Rosji. Trzeba nam jednak zrozumieć, jak działa taki szyty na miarę przekaz. Zawsze będzie się do czego przyczepić, wystarczy chcieć, a Rosja akurat chce i to bardzo, bo w jej interesie jest budowanie wewnętrznych napięć tam, gdzie są ośrodki decyzyjne mogące pokrzyżować jej plany. Rozwiązaniem, oprócz oczywiście poznania tego mechanizmu, jest budowanie takich gospodarek, które pozwalają znaleźć zatrudnienie jak największej populacji, nagradzają przedsiębiorczość i pracowitość, karzą lenistwo i krótkowzroczność, mądrze balansują pomiędzy potrzebą rozwoju materialnego a czystym środowiskiem naturalnym, integrują migrantów, zamiast izolować ich poprzez mieszankę socjalizmu i państwowego paternalizmu. To wszystko trzeba robić, aby propaganda Putina nie mogła odwoływać się do zbyt szerokiego kręgu zainteresowanych. Liberalizmem trzeba rozbrajać skrajności, w Europie i Ameryce Putin stawia na te po prawej stronie i mądrymi działaniami należy odbierać im polityczny tlen. Trzeba pokazywać, że „samodzielnie myślący” i antysystemowcy w swojej przeważającej masie po prostu wspierają system, ale cudzy. To wszystko trzeba by było zresztą robić także wtedy, gdyby ataku Rosji na Ukrainę nigdy nie było. Jeśli jednak żyjemy w takich a nie innych realiach, to nasze mądre działania mogą mieć jako swój dodatkowy cel także rozbijanie cudzej narracji o tym, jak to u nas jest rzekomo źle.
I gdzieś w tym wszystkim musi się odnajdywać Polska, której Putin poświęcił bardzo dużo uwagi w swoim wystąpieniu.
Jest taki szmonczes, w którym jeden Żyd pyta drugiego Żyda o to, dlaczego czyta on ciągle te antysemickie gazetki. Zapytany odpowiada, że robi to zawsze wtedy, kiedy czuje się bezsilny, bo te wydawnictwa to jedyne miejsce, w którym może dowiedzieć się o tym, jaki jest potężny i ważny. Trochę w tym nastroju można odebrać to, co Putin mówi o Polsce. Jak się okazuje, to my stoimy za wszystkim. Byłoby to w pewien sposób budujące dla średniej wielkości kraju, który co prawda przez 30 lat świetnie odrabiał straty wywołane głupimi pomysłami siłą narzuconymi nam przez Moskwę (komunizm, socjalizm, gospodarka centralnie sterowana), ale jednak nie do końca jest to takie śmieszne, bo mówi to Putin, przywódca kraju, który z naszej części Europy chce sobie zrobić obszar żerowania. W wywiadzie słyszymy więc, że Polska była sojusznikiem Hitlera i że najwięcej najemników walczących na Ukrainie i po jej stronie przyjechało z Polski. Oba te zarzuty mają szczególną wagę. Są to bowiem ideologiczne i polityczne usprawiedliwienia rosyjskiej wrogości wobec Polski. I przed tym powinniśmy się bronić z całą mocą.
Nie jesteśmy na wojennej stopie z Rosją, ale to jeszcze nie znaczy, że nie jesteśmy obiektem rosyjskich ataków na nas w przestrzeni informacyjnej. Wywiad Carlsona z Putinem to, oprócz innych swoich celów, spełnienie też i tego. Chodzi o pokazanie zachodniemu, przeważnie amerykańskiemu odbiorcy, Polski jako kraju, który już w przeszłości robił bardzo, bardzo złe rzeczy i robi je znowu. Kraju, który podstępnie knuje i miesza się w nie swoje sprawy, który już jest militarnie zaangażowany na Ukrainie. Chodzi o pokazanie „rosyjskiego punktu widzenia” na Polskę i nie jest ważne, że jest to punkt widzenia wymyślony pod konkretne polityczne zadania, daleki od prawdy. Nie o nią przecież w propagandzie chodzi. Nazywając rzecz otwarcie, zostaliśmy zaatakowani, tyle że nie przez bomby i pociski, ale przez komunikat. Komunikat takiej natury, który w przyszłości ma pomóc dezorganizować dla nas pomoc wtedy, kiedy możemy jej potrzebować na bardziej gorącym polu bitwy.
I to jest właśnie ten moment, w którym powinna aktywować się nasza narracyjna tarcza, złożona z liderów opinii umiejscowionych w opiniotwórczych redakcjach, mających dobre zasięgi w mediach społecznościowych, rozpoznawalność najlepiej połączoną ze statusem eksperta. Bo to chyba o to chodziło, kiedy jako podatnicy przez osiem ostatnich lat pchaliśmy środki w te wszystkie państwowe fundacje mające dbać o nasz wizerunek na świecie.
Prawda?
To nie jest tak, że o Polsce jest cicho i że nikt nie mówi o nas dobrze. Ale wysyp materiałów w mediach społecznościowych na temat choćby naszej pozytywnej roli w kryzysie humanitarnym, jaki wywołał Putin, odbył się nie dzięki, ale mimo nakładów na wiecznie zatartą MaBeNę, Maszynę Bezpieczeństwa Narracyjnego, swoją konstrukcją i wykorzystaniem pokazującą, że wolny rynek jest lepszy od centralizmu, ale to nawet nie o to już chodzi. Bo chodzi o to, że zapłaciliśmy za coś, co działa tak sobie, a dobre rzeczy na nasz temat piszą i nagrywają ludzie zwyczajnie spoza naszej sieci mającej nas chronić, bo ta sieć najwyraźniej nie istnieje. I to dlatego Carlson jest i będzie atakowany za swój wywiad, ale kontekst polski będzie w tym pomijany. Skoro więc jak zwykle musimy liczyć na pospolite ruszenie, to w takim razie tym staranniej powinniśmy rozliczać rządową część sektora pozarządowego z tego, co mamy dzięki „zainwestowanym” przez nas pieniądzom, z tego jak promowany jest wizerunek Polski jako kraju z plakatu „First to fight”, kraju, który pierwszy postawił się Hitlerowi. Tego samego kraju, który zupełnie niedawno zdał egzamin z człowieczeństwa wtedy, kiedy przyjął do siebie ludzi uciekających przed wojną i przed Putinem.
Bo tak naprawdę nie chodzi o to, abyśmy sami o sobie pisali dobrze, a potem może nawet tłumaczyli to na angielski. Taki przekaz nie jest przekonujący dla Amerykanów, którzy właśnie teraz patrzą na to, co ich kongresmani mają do powiedzenia na temat udzielenia kolejnej transzy pomocy Ukrainie. Właśnie dlatego z Putinem rozmawia znany z wieloletniej pracy dla Fox News Amerykanin Carlson, a nie Rosjanin znany z Izwiestiji. Dla ludzi, których wiedza o historii Europy środkowo-wschodniej jest mniej więcej taka, jak wiedza Polaków, Rosjan i Ukraińców na temat historii Ohio, Kentucky i Wirginii, pseudohistoryczne wywody Putina mogą być przekonujące. Oczernianie Polski skuteczne. Rosyjska narracja spójna a kremlowski punkt widzenia wart rozważenia. Problemem zaś jest to, że my jak zwykle nie mamy czym odpowiedzieć. A powinniśmy mieć czym, bo przecież za to płaciliśmy w podatkach.
Marcin Chmielowski
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie