fbpx
sobota, 21 września, 2024
Strona głównaFelietonPieniądze szczęścia nie dają, lecz każdy chce to sprawdzić osobiście

Pieniądze szczęścia nie dają, lecz każdy chce to sprawdzić osobiście

Zastanawiam się, w którym momencie historii sprawdzanie, czy pieniądze dają szczęście na kredyt, stało się tak modne. Bo oczywistym jest, że w końcu przychodzi bolesne zderzenie z rzeczywistością i konieczność oddania długu – pisze w najnowszym felietonie Jacek Janas.

Pieniądze szczęścia nie dają, lecz każdy chce to sprawdzić osobiście – mawiał śp. Stefan Kisielewski. O tej prawdzie chcą się przekonać przede wszystkim rządy. To one gromadzą ogromne ilości pieniędzy.

Przypomnę pewien ekonomiczny truizm – być może niektórym czytelnikom znany (zresztą powtarzany swego czasu przez Margaret Thatcher) – że rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy. No może nie do końca jest to prawda, bowiem jeżeli państwo dysponuje pewnym majątkiem narodowym, którego wykorzystanie rynkowe jakiś tam zysk przynosi, to jednak coś tam może zarobić. Jednak z pewnością są to przypadki dosyć rzadkie, by ten rodzaj dochodów budżetowych (lub jak to ma miejsce coraz częściej w Polsce – lokowania aktywów i pasywów poza budżetem) stanowił choć wyraźną cząstkę całości budżetu. Ogromnie przytłaczająca część dochodów rządu to łupienie obywateli poprzez podatki i tzw. daniny oraz zadłużanie obywateli w postaci choćby emisji obligacji. Nawet tzw. zyski banku centralnego, które są przekazywane do „wspólnej kiesy”, trudno nazwać gospodarczo wypracowanym dochodem kapitałowym.

Ale wracając do meritum, przeczytałem w tym tygodniu na łamach businessinsider.com, że rząd zamierza sięgnąć po środki z funduszu covidowego i przyznać rekompensaty za wzrost cen ciepła w wysokości 4,5 mld zł. Zatem rząd chce przysporzyć sobie kolejne szczęście. Owym felicitis jest z pewnością zadowolenie obywateli, którzy już tak dotkliwie odczuwają obecną sytuacją gospodarczą.

Jest tylko jeden problem. Przypomnijmy, że fundusz covidowy powstał tuż po wybuchu pandemii, by w założeniu niwelować jej skutki. Jest on zasilany przede wszystkim pieniędzmi pochodzącymi ze sprzedaży obligacji Banku Gospodarstwa Krajowego. BGK jako kolejna „pozabudżetowa” instytucja nie dość, że pożycza pieniądze na potęgę, wypuszczając obligacje, ale też i „zbiera” długi sektora publicznego, np. samorządów, którym to już żadna rozsądna instytucja finansowa kredytu by nie udzieliła, z uwagi na słabą perspektywę zwrotu.

Zastanawiam się tylko, w którym momencie historii sprawdzanie, czy pieniądze dają szczęście na kredyt, stało się tak modne. Bo oczywistym jest, że w końcu przychodzi bolesne zderzenie z rzeczywistością i konieczność oddania długu.

Chyba, że właśnie w tym mechanizmie jest gotowa odpowiedź na to zagadnienie? Bo jakże być szczęśliwym w dniu wymagalności wierzytelności? No patrząc obiektywnie, nawet przy chwilowym przypływie dobrego nastroju, data zwrotu długu radości nie przysparza – wręcz przeciwnie.

Problem w tym, że nawet jeżeli argument logiczny nie do końca jest przemawiający w oczach rządzących, argumentów empirycznych potwierdzających cytowaną na wstępie sentencję, zarówno w historii, jak i w rzeczywistości, nie brakuje. I żeby nie być posądzonym, jak to stało się ostatnio modne, o sprzyjanie tzw. „opozycji”, powiem, że nasz rząd nie jest osamotniony w dowodzeniu, że nadmiar pieniędzy szczęścia nie daje. Stąd też moje pytanie o modę pożyczania.

Na łamach wspominanego już wcześniej businessinsider.com przeczytałem: „Strefa euro nie spełnia własnych kryteriów. Nastąpiło gwałtowne pogorszenie finansów”. Deficyt budżetowy strefy euro gwałtownie się powiększył po tym, jak rządy zintensyfikowały działania mające na celu osłonę konsumentów i przedsiębiorstw przed rekordowo wysokimi cenami energii, co już z kolei potwierdza „Financial Times”. Sytuacja jest na tyle poważna, że w zasadzie większość krajów UE ma problem, by zmieścić się w kryteriach dopuszczalnej wysokości długu akceptowalnych w ramach Eurozony.

Przyjmijmy jednak, że kwestia windykacji długu nie ma wpływu na brak szczęścia po stronie rządów. Można i taki wniosek wyciągnąć z dwóch powodów. Pierwszym jest już wspomniana powszechność procederu zadłużania. Drugim metoda osładzania sobie gorzkości windykacji. W jaki sposób? A w identyczny, jak to lokalnie robią nasze samorządy. Profesjonalnie nazywa się to „restrukturyzacją długu”. W przełożeniu z języka finansowego na ludzki chodzi o wzięcie kolejnego długu, który „przykryje” dług wymagalny. I tak zabawa trwa w najlepsze.

Nie ma znaczenia, że naturalną konsekwencją zwiększenia ilości pieniądza na rynku jest spadek jego wartości, wzrost cen, kryzys gospodarczy i w zasadzie wszystko, co teraz doświadczamy, bo to w przeciwieństwie do naszego, obywatelskiego szczęścia, nie zaburza poczucia szczęścia rządu. Na nasz obywatelski dyskomfort jest i lekarstwo, choćby w postaci punktu 1 Konkluzji Rady Europy z obrad przeprowadzonych w październiku ubiegłego roku. Ale jest to już temat na odrębny felieton.

Myślę, że jest jedna rzecz, która potrafi zburzyć szczęście rządu. To sytuacja, gdy wierzyciel żąda wykonania przysługi, powołując się na ilość pożyczonych pieniędzy. Jest to zdecydowanie sytuacja powodująca spory odpływ ilości szczęścia po stronie rządu, bo jak wiemy – rząd w ramach imperium, które posiada w stosunkach wewnętrznych i zewnętrznych lubi być suwerenny. Może jednak jest jakaś mądrość w cytowanej sentencji?

Jacek Janas

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA