fbpx
poniedziałek, 9 grudnia, 2024
Strona głównaFelietonPierwszą ofiarą wojny zawsze jest prawda

Pierwszą ofiarą wojny zawsze jest prawda

Rezultatem wprowadzenia w Unii Europejskiej cenzury w postaci zablokowania rosyjskiego przekazu medialnego Moskwy jest to, że nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się na Ukrainie.

Rosyjskie władze zablokowały prywatne, niezależne czy opozycyjne media: telewizję Dożd, stronę internetową Meduza, stację radiową Echo Moskwy, Głos Ameryki, Radio Wolna Europa, Deutsche Welle czy BBC, a także media społecznościowe: Facebooka, Twittera i Instagrama. Zarzuciły im rozpowszechnianie kłamliwych informacji. Pozostał rosyjski przekaz państwowy, w którym władze kłamią na potęgę – to oczywiste. Efektem tego jest bezkrytyczne przyjmowanie przez Rosjan propagandy i manipulacji władz. Rezultat skuteczności tych działań przedstawia sondaż zatytułowany „Specjalna operacja wojskowa na Ukrainie: postawa Rosjan” przeprowadzony w dniach 26–28 lutego 2022 r. przez niezależną grupę badawczą Russian Field. Wynika z niego, że 58,8 proc. obywateli Rosji popiera działania ich kraju na Ukrainie. Co więcej, po wybuchu wojny na Ukrainie zdanie prawie połowy Rosjan o prezydencie Władimirze Putinie zmieniło się… na lepsze. Wśród pozytywnych konsekwencji Rosjanie wymieniają m.in. wzrost wpływów Rosji na świecie czy ekspansja terytorialna ich państwa.

Niestety, prawda stała się ofiarą wojny także po drugiej stronie barykady. W Unii Europejskiej, w tym również w Polsce, zablokowano ten kłamliwy przekaz rosyjski – m.in. agencję prasową Sputnik oraz telewizję Russia Today i ich konta w mediach społecznościowych. U nas operatorzy likwidują także niektóre prorosyjskie strony internetowe, jak np. tygodnika „Myśl Polska”. Ma to również pewne konsekwencje. W rezultacie jesteśmy skazani wyłącznie na przekaz strony ukraińskiej jako jedyny prawdziwy. A jaki jest ten przekaz? Media ciągle podają, ile to zginęło rosyjskich żołnierzy i nie są to małe liczby, bo już ponad 11 tysięcy. Informują też o ciągłych sukcesach frontowych wojsk ukraińskich i coraz większych stratach po stronie rosyjskiej: zestrzeleniu dziesiątek samolotów i helikopterów wroga, unieszkodliwieniu setek rosyjskich czołgów i innych pojazdów wojskowych itd. Z drugiej strony w ogóle nie ma danych o tym, ilu jest rannych i ilu zginęło żołnierzy ukraińskich, czy też ile stracili oni sprzętu wojskowego.

Na pierwszy rzut oka z tego przekazu można wywnioskować, że to Ukraińcy wygrywają kolejne bitwy, odpychają Rosjan, zajmują kolejne terytoria i już niemal zwyciężyli w tej wojnie. Ale to chyba nie jest prawda, skoro z map dotyczących sytuacji wojennej wynika, że efektem tych wszystkich sukcesów ukraińskiego wojska jest to, że z dnia na dzień to… armia rosyjska zajmuje kolejne miasta, coraz większe terytoria Ukrainy oraz posuwa się coraz bardziej w głąb tego kraju.

Co z tego możemy wywnioskować? Otóż to, że straty ukraińskie prawdopodobnie muszą być znacznie większe niż rosyjskie. Jakie – nie wiemy, bo ukraińska strona na ten temat milczy, a rosyjski przekaz – z pewnością podający zawyżone liczby, ale jednak – jest zablokowany. Z powodu unijnej cenzury nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować. Gdybyśmy mieli dostęp równocześnie zarówno do kłamstw rosyjskich, jak i kłamstw ukraińskich, to moglibyśmy z tego coś wydedukować. Np. jeśli Ukraina twierdzi, że zginęło ponad 11 tysięcy rosyjskich żołnierzy, co oczywiście jest prawdopodobnie liczbą zawyżoną, a mielibyśmy również dostęp do rosyjskich mediów, które informowałyby, że zginęło ich np. pięćset czy tysiąc, to moglibyśmy wyciągnąć jakąś średnią. Jeszcze kiedy Ukraińcy twierdzili, że zginęło ponad 7 tysięcy rosyjskich żołnierzy, rosyjskie ministerstwo obrony mówiło o niecałych pięciuset zabitych, a zachodnie media szacowały tę liczbę na 2 tysiące. Jeśli mamy dostęp do kłamstw tylko jednej strony, to znacznie trudniej jest wyciągnąć wnioski, które byłyby bliższe prawdy na temat tego, co rzeczywiście dzieje się na froncie niż w sytuacji, gdybyśmy mieli dostęp do kłamstw obu stron. Rezultatem cenzury, którą wprowadziła Unia Europejska, likwidując dostęp do mediów rosyjskich, jest to, że wiemy znacznie mniej na temat tego, co się tak naprawdę dzieje na tej wojnie, niż moglibyśmy wiedzieć, gdybyśmy mogli słuchać kłamstw również mediów rosyjskich.

Te działania propagandowo-manipulacyjne obu stron konfliktu są zrozumiałe i nie powinny dziwić. Takie są potrzeby wojenne. Chodzi o to, by nie odstraszać potencjalnych rekrutów, a jednocześnie podnieść morale i ducha walki własnych żołnierzy i całego narodu oraz obniżać morale żołnierzy wroga. No bo gdyby np. ukraińskie władze podały, że do tej pory zginęło 20 tysięcy, a może i 50 tysięcy ukraińskich żołnierzy, to z pewnością ochotników do armii byłoby znacznie mniej, a opór społeczeństwa mniejszy z uwagi na beznadziejność sytuacji.

Wszystkim oczywiście żal Ukraińców, których należy wspierać pomocą humanitarną, ale trzeba realnie spojrzeć na sprawę. Eksperci podkreślają, że przewaga militarna Rosji nad Ukrainą jest tak duża, że nie ma szans na to, by Kijów tę wojnę wygrał. Być może bohaterstwo i opór Ukraińców spowoduje, że wojna będzie trwała dwa lub trzy razy dłużej, niż planowali rosyjscy stratedzy, ale ostatecznie prawdopodobnie te plany i tak zostaną zrealizowane. Oznacza to, że im dłużej Ukraina będzie się broniła, tym ofiar będzie więcej i będą większe zniszczenia, a efekt tego konfliktu i tak będzie taki sam.

Rosjanie mogą mieć dwie opcje na temat tego, co chcą zrobić po wojnie z Ukrainą. Albo uzależnią ją w całości od Rosji, albo tylko wschodnią część – zadnieprzańską, a z zachodniej Ukrainy zostanie utworzone słabe państwo buforowe pomiędzy Rosją a krajami NATO ze stolicą we Lwowie. Pamiętajmy o tym, że to na wschodzie Ukrainy jest większość przemysłu ciężkiego i ta część kraju jest znacznie bogatsza od pozbawionej przemysłu Ukrainy zachodniej, no i co najważniejsze – mieszka tam znaczna liczba Rosjan. Mało mówi się też o tym, że podczas pierwszych kilku dni tej wojny 150 tysięcy obywateli Ukrainy uciekło nie do Polski, Rumunii czy Mołdawii, tylko do Rosji. Na podział Ukrainy wskazuje również to, że wschodnią, bardziej prorosyjską część Ukrainy, będzie Rosjanom znacznie łatwiej ujarzmić.

Tak czy inaczej wyłania się z tego problem dla Polski: Rosja przybliży się do naszych granic. Teoretycznie ten sam problem, co Ukraina teraz, możemy mieć za kilka czy kilkanaście lat. Choć po zakończeniu aktualnej wojny będziemy mieć prawdopodobnie kilka lat oddechu, których nie można zmarnować i należy się do przyszłej agresji Rosji bardzo dobrze przygotować. Tak więc to przybliżenie się Rosji do naszych granic nie jest dobrym scenariuszem dla Polski. Jednak nie mamy wpływu na to, że taki właśnie będzie bardzo niekorzystny dla nas efekt tej wojny.

Tomasz Cukiernik

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA