Chodzi o wprowadzenie zmian do przepisów, które sam PiS wprowadził na początku swojej pierwszej kadencji. Od 2015 r. we wzorze reguły cel inflacyjny NBP wynosił 2,5 proc. Teraz rząd chce go dopasować do rzeczywistej inflacji. Tego typu rozwiązanie pozwoli na zwiększenie wydatków publicznych, co będzie oznaczało pogłębianie kryzysu inflacyjnego.
Reguła wydatkowa to wzór do wyliczania maksymalnego limitu wydatków najważniejszych instytucji państwa – powyżej tak ustalonej kwoty nakłady nie mogą rosnąć. Wzór reguły opiera się o kilka ekonomicznych zmiennych, wśród których najważniejsze to tempo wzrostu PKB i inflacja. Natomiast od 2015 r. zamiast bieżącej inflacji we wzorze reguły wpisany był cel inflacyjny NBP, który jest stały i wynosi 2,5 proc.
Zgodnie z projektem Ministerstwa Finansów limit wydatków na kolejny rok wyliczany byłby na bazie prognozy inflacji na ten rok, z opcją rewidowania go ex post. Chodzi o ponowne przeliczenie limitu już po wykonaniu roku budżetowego, gdy wszystkie dane z gospodarki są znane, by uzyskać obiektywny punkt wyjścia do wyliczeń limitu na rok kolejny.
– Rząd po raz kolejny próbuje gasić pożar polewając go benzyną – powiedział poseł Michał Urbaniak z Konfederacji. – W momencie, w którym mamy wojnę, inflację kilkunastoprocentową, jesteśmy obciążeni wydatkami np. na pomoc Ukraińcom, zamiast zmniejszać inne wydatki państwa – chociażby administrację, to rząd stwierdził, że zrobi kreatywną księgowość. Dług Polski wzrośnie. To nie jest racjonalne działanie – podkreślił poseł.