Kręgosłupem historycznego planu Sancheza mają być dotacje, ale przede wszystkim kredyty pogłębiające i tak wysoki dług publiczny kraju. Dług, który przyjdzie spłacać przyszłemu pokoleniu Hiszpanów.
Powiedzmy sobie szczerze, przedstawiony wczoraj mega-plan Pedro Sáncheza to mega-oszustwo o wartości 200 miliardów euro. W rzeczywistości jedyną rzeczą, którą można pochwalić w ramach przedstawionego pomysłu, to pomoc w wysokości 600 milionów euro dla najbardziej potrzebujących, które mają zostać rozdzielone między autonomię i gminy. A reszta…
No właśnie, reszta “niezwykłego” planu Sancheza zakłada zawieszenie podatków od pracy lub spłatę kredytu hipotecznego (które prędzej czy później i tak trzeba będzie zapłacić), zakaz odcinania podstawowych mediów (ale nie zwolnienie z ich zapłaty), a przede wszystkim bazuje na kredytach i gwarancjach, które przecież nie ożywią gospodarki i tak codziennie niszczonej przez przymusową kwarantannę, która zamieniła każdy hiszpański dom w celę więzienną.
Aby założyć firmę, a przecież z małych i średnich przedsiębiorców żyje gospodarka, nie potrzeba gwarancji, ale klientów, których teraz nie ma, ponieważ wszyscy są zamknięci w swoich domach. Innymi słowy obrót pieniądza i konsumpcja są teraz niemalże w całości zawieszone.
Podsumowując, Hiszpania jest teraz w ogromnych tarapatach, a najgorsze dopiero przed nią… Największy problem, zdaniem ekspertów, stanowi nikt inny, jak sam Pedro Sanchez i jego pomysły na radzenie sobie z kryzysem. Monumentalny plan ekonomiczny rządu to według większości publicystów monumentalny przekręt i historyczny blef polityka, który nawet w obliczu tak poważnego kryzysu nie jest w stanie skierować do narodu własnych słów, tylko kradnie cytaty z Winstona Churchilla. Co więcej, oferuje gwarancje, a nie klientów… I nie obniża podatków. Oznacza to mniej więcej tyle: rząd nic nie oferuje, on mobilizuje 200 miliardów euro.
Ponadto kręgosłupem rządowego planu gospodarczego są zapomogi i subwencje, które spowodują lawinowy wzrost długu publicznego, który będą musiały spłacać przyszłe pokolenia.. Bo niby skąd pochodzą pieniądze mobilizowane w ramach historycznego planu Sancheza?
Ale najważniejsze: to, co tak naprawdę niszczy hiszpańską gospodarkę, to wymuszony bezruch. Tak długo, jak jest on utrzymywany, tak długo nikt nie będzie mógł tej gospodarki naprawić.
Gospodarka nie prosi rządu o dowodzenie: gospodarka hiszpańska prosi rząd tylko, aby nie przeszkadzał. Gospodarkę tworzą prywatne firmy oraz wolni przedsiębiorcy i konsumenci, a nie ludzie pozamykani w domach. Gdy tych przedsiębiorców tworzących miejsca pracy brakuje, gospodarka umiera.