fbpx
wtorek, 10 grudnia, 2024
Strona głównaBiznesPodatek od mięsa, czyli ciąg dalszy walki Sylwii Spurek z rozumem i...

Podatek od mięsa, czyli ciąg dalszy walki Sylwii Spurek z rozumem i rolnikami

Znając poglądy europoseł Sylwii Spurek na funkcjonowanie gospodarki, nie powinno się jej powierzać żadnej publicznej funkcji. Polacy zrobili jednak odwrotnie, efektem czego są jej wciąż powracające – na niwie Parlamentu Europejskiego – inicjatywy wprost uderzające w rodzimy sektor rolny. Zresztą nie tylko w polski.

Sylwia Spurek cyklicznie próbuje zaszczepić w społecznej świadomości kilka skrajnie lewicowych inicjatyw. Jedną z nich, a zarazem jedną z najbardziej niebezpiecznych, jest pomysł wprowadzenia dodatkowego podatku, którym miałoby zostać obciążone mięso. Sprawiedliwa Sylwia Spurek na tym jednak nie poprzestaje i proponuje wprowadzenie tak zwanej Piątki dla branży roślinnej. Mowa tu o wejściu w życie niewspółmiernych, względem innych rodzajów przedsiębiorstw, preferencji podatkowych dla firm zajmujących się produkcją „zamienników mięsa”.
To jednak ten dodatkowy podatek, którym miałyby zostać obciążone produkty odzwierzęce wywołuje największe kontrowersje.

Pierwotne plany

Jak wspomniano, pomysł wprowadzenia podatku od mięsa nie jest nowy. W wersji pierwotnej, w jakiej planowano jego implementację, miałby on doprowadzić do podwyżek cen mięsa: wołowiny o 20 zł/kg, wieprzowiny o 15 zł/kg i drobiu o 7,3 zł/kg. To oznaczałoby koniec europejskiego, w tym polskiego, sektora produkcji mięsnej. To jednak Polska kolejny raz miałaby okazać się krajem, który najbardziej odczułby skutki takich szalonych pomysłów, bo właśnie rolnicy znad Wisły są unijnymi liderami w produkcji i eksporcie drobiu oraz zajmują silną pozycję na rynku wieprzowiny i wołowiny.

Zdaniem europoseł przez wprowadzenie podatku Unia Europejska miałaby zyskać rocznie około 32 mld euro. Środki te miałyby zostać przeznaczone na obniżenie stawek VAT na warzywa i owoce oraz wspieranie krajów „rozwijających się w dostosowywaniu się do zmian klimatu oraz w ochronie lasów i różnorodności biologicznej”. Czy aby na pewno rzeczywistość, wyśniona przez zielony front ideowy, okazałaby się tak korzystna?

Ekonomia, głupcze!

W planie Spurek ani słowem nie wspomina się o potencjalnym opodatkowaniu mięsa pochodzącego spoza Unii Europejskiej. Osobną kwestią jest też fakt, że sama UE nigdy nie zgodziłaby się na tak potężny cios w serce gigantycznych partnerów gospodarczych wspólnoty, takich jak choćby USA czy kraje grupy Mercosur. Co zatem wydarzyłoby się w sytuacji, w której Unia dobrowolnie nałożyłaby na swoich rolników tak skrajne obciążenie podatkowe?

Trudno wierzyć w to, że mieszkańcy Europy – może z niewielkimi wyjątkami – zdecydowaliby się na masowy zakup droższego, nawet o kilkadziesiąt procent, mięsa pochodzącego z Polski, Niemiec, Francji czy innych państw Wspólnoty. Nie pomogłaby tu z całą pewnością także piękna idea walki o klimat. Naturalną konsekwencją powstania luki na europejskim rynku byłoby zwiększenie importu mięsa spoza UE. W kolejce ustawiłyby się Stany Zjednoczone, Chiny (które już niedługo mogą być krajem o gigantycznych nadwyżkach produkcyjnych), Brazylia i inni południowoamerykańscy i azjatyccy hegemoni.

Importowane mięso byłoby nawet tańsze niż dziś. Cóż z tego, że przepisy dotyczące bezpieczeństwa żywności obowiązujące w Unii Europejskiej są znacznie bardziej rygorystyczne niż w każdym z wymienionych wyżej państw? Autorki inicjatywy „podatek od mięsa” nie obchodzą zapewne też zmiany klimatyczne zachodzące w rzeczonych USA, Brazylii czy Chinach. Być może – zdaniem Spurek – nie mają one przełożenia na globalną sytuację? Trudno powiedzieć.

Faktem jest, że rolnictwo oparte na hodowli nie jest największym „trucicielem” klimatu. Znacznie większe obciążenia generują choćby transport i przemysł, co przecież nie stanowi przesłanki do likwidacji tych sektorów. Faktem jest także, że inicjatywa Sylwii Spurek doprowadziłaby do niespotykanej dotychczas skali bankructw gospodarstw rolnych, która spotęgowana zostałaby skutkami ekonomicznymi pandemii koronawirusa. Biorąc pod uwagę socjalny sztych Unii Europejskiej, wiązałoby się to z uruchomieniem gigantycznych środków w ramach programów pomocowych dla poszkodowanych rolników.

Czy to aby realne?

Pomysły Sylwii Spurek teoretycznie traktować należy jako utopijną (z jej punktu widzenia) wizję przyszłości, która wydaje się mało realna. Niemniej jednak inicjatywa „Koniec Epoki Klatkowej” doczekała się przeszło miliona podpisów. Podobnie sprawa ma się z kwestią dodatkowego opodatkowania mięsa. W samej tylko Holandii w ubiegłym roku tamtejsza minister rolnictwa otrzymała 50 tysięcy podpisów pod identyczną inicjatywą. Co ciekawe, nie odcięła się ona jednoznacznie od pomysłu, który doprowadziłby holenderskie rolnictwo na skraj przepaści.

Ataki wymierzone już kilka lat temu w polskie hodowle zwierząt futerkowych czy sektor uboju rytualnego początkowo także wywoływały uśmiech niedowierzania. Jednak część ekspertów twierdziła wówczas, że jest to zaledwie pierwsza kostka domina, która w niedalekiej przyszłości uruchomić ma lawinę „hejtu” obliczonego na dyskredytację sektora hodowlanego. Dziś wiemy już, że trudno wskazać sektor produkcji zwierzęcej, który wolny byłby od potyczek z „nowoczesnymi” aktywistami pseudoekologicznymi.

Tylko głupiec bagatelizowałby zagrożenia płynące z lewicowego frontu ideowego, który zalewa Europę jak tsunami. Dziś wielu z nas zapewne wciąż jeszcze nie wierzy w możliwość wejścia w życie proponowanych rozwiązań. Dziś…

Jacek Podgórski
Jacek Podgórski
Dyrektor Forum Rolnego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Członek zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych oraz zespołu problemowego ds. międzynarodowych Rady Dialogu Społecznego. Były dyrektor Forum Podatkowo-Regulacyjnego w Departamencie Prawa i Legislacji ZPP. Wieloletni dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. Autor licznych publikacji z zakresu funkcjonowania gospodarki rolnej Polski i Unii Europejskiej. Były dziennikarz i felietonista.

INNE Z TEJ KATEGORII

Strefa komfortu, czyli śmiertelna pułapka dla przedsiębiorcy [WYWIAD]

„Ceną wolności jest wieczna czujność” – ten cytat pasuje idealnie do naszych czasów, które – jak dla mnie – są bardziej niż przerażające. Mimo faktu, że z pewnością nie należę do osób strachliwych – mówi nam Krzysztof Oppenheim. Z naszym ekspertem finansowym, wieloletnim przedsiębiorcą znanym Czytelnikom naszego portalu autorem cyklu „Poradnik Oppenheima” rozmawiamy o śmiertlenej pułapce, jaką nie tylko dla ludzi biznesu jest pozostawanie w „strefie komfortu”.
10 MIN CZYTANIA

Branża noclegowa liczy długi i wypatruje gości

Rusza sezon dla turystycznych obiektów noclegowych. Bez wątpienia przedsiębiorcy oferujący zakwaterowanie liczą, że w nadchodzących miesiącach utrzyma się tendencja z zeszłego roku, gdy liczba turystów, którym udzielono noclegów wzrosła o blisko 6 proc.
5 MIN CZYTANIA

„Drapieżne koty” z Polski sprawdziły się na polu walki. Ukraińcy zwiększają zamówienia

Polskie wozy bojowe Oncilla, wyprodukowane przez firmę Mista ze Stalowej Woli, doskonale sprawdziły się na polu walki. Na froncie walczy już setka transporterów. Ukraińska armia zamówiła kolejną partię „drapieżnych kotów”.
2 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak uzdrowić krajową legislację?

W Polsce o procesie legislacyjnym trudno dziś mówić bez emocji. Złośliwie można by powiedzieć, że jest to wprawdzie proces, ale nie stanowienia prawa, tylko jego masowej produkcji. I to produkcji marnej jakości. Nie pozostaje to bez znaczenia dla biznesu, który o legislacji myśli z uzasadnioną trwogą.
6 MIN CZYTANIA

Obudzić z marazmu polski rynek pracy!

Polski rynek pracy w niedalekiej przyszłości będzie borykać się z niedoborem pracowników znacznie przewyższającym dzisiejsze, sygnalizowane przez przedsiębiorców, problemy. Wskaźniki demograficzne nie pozostawiają tu złudzeń. Pozostaje tu zatem pytanie – co robić?
5 MIN CZYTANIA

Polska powinna mieć swoją rakiję

Produkcja destylatów to element tradycji i kultury wielu regionów świata. Polska wcale nie jest tu białą plamą na mapie świata, ale od innych miejsc w samej choćby Unii Europejskiej odróżnia nas to, że wytwarzanie trunków o „słusznym” woltażu w domowych warunkach jest nad Wisłą po prostu nielegalne.
4 MIN CZYTANIA