Obowiązujące stawki w wysokości 19 proc. i 9 proc. w odniesieniu do małych podatników i firm rozpoczynających działalność to w zasadzie wartości iluzoryczne. Wiele szalenie rentownych przedsiębiorstw odprowadza zdecydowanie niższy podatek dochodowy od osób prawnych niż wynosi skala przyznanej tym firmom pomocy publicznej. Ministerstwo Finansów publikuje wprawdzie na swoich stronach internetowych informacje dotyczące płatników CIT, ale wciąż na niewiele się to zdaje.
Skomplikowany podatek
CIT jest podatkiem skomplikowanym – to nie ulega wątpliwości. Gmatwanina przepisów zawsze rodzi pole do wdrażania kreatywnych rozwiązań, które raczej nie powinny być mile widziane z punktu widzenia funkcjonowania budżetu państwa. Po wprowadzeniu Polskiego Ładu resort finansów próbował nieco naprawić kwestię CIT, ale praktyka i tym razem przegrała z rozsądkiem. Nowe przepisy faktycznie rozbudowały i tak przeładowaną konstrukcję.
Także budowa minimalnego CIT zamyka drogę do uczynienia z tego podatku daniny obligatoryjnej, powszechnej dla płatników. Zastosowane ulgi czy odpisy zmniejszające podstawę opodatkowania w praktyce przekładają się na dodatkowe możliwości obchodzenia dziurawych przepisów, pozbawiając budżet określonych wpływów.
Odciążanie firm, w samej swojej idei, jest kierunkiem słusznym, ale nie wówczas, gdy zamiast racjonalnych rozwiązań otrzymuje szereg przepisów stwarzających pole do nadużyć, czy – zgodnego z prawem – zwykłego cwaniactwa.
Dziwne dysproporcje
Jedna z organizacji pracodawców działających w Polsce wzięła pod lupę grupę najbardziej rozpoznawalnych firm o niemieckim kapitale i zbadała, czy i ile podatku CIT w zasadzie uiszczają te przedsiębiorstwa. Okazało się, że w latach 2012-2020 z grona 18 płatników tylko 4 firmy odprowadziły podatek CIT w wysokości przekraczającej 1 proc. przychodów. Rekordzista w badanym okresie zapłacił CIT w wysokości 0,003 proc. przychodów, otrzymując przy tym pokaźną pomoc publiczną brutto, która była niemal 200 razy wyższa niż wartość zapłaconego podatku.
Zgodnie z prawem
Jak wynika z danych Polityka Insight w latach 2012-2020 w sektorze tytoniowym jedna tylko firma, Philip Morris Polska Distribution, odprowadziła niemal 75 proc. całego podatku CIT płaconego przez… branżę. W tym przypadku była to wartość około 1,4 proc. przychodu, podczas gdy inni giganci odprowadzili CIT na poziomie około 0,3 proc. przychodów. Czy to sprawiedliwe? Trudno powiedzieć, jednak na pewno zgodne z prawem. Zupełnie oddzielną kwestią jest tu solidarność podatkowa z krajem, w którym prowadzona jest działalność. Co jednak nie jest zakazane, jest dozwolone.
A może podatek przychodowy?
Od pewnego czasu w przestrzeni publicznej pojawiają się pomysły związane z zastąpieniem podatku CIT inną, niższą daniną. Mowa tu o forsowanym choćby przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców podatku przychodowym. CIT w obecnej formule należałoby albo maksymalnie uprosić likwidując możliwość stosowania licznych podatkowych forteli, albo po prostu wycofać.
Konstrukcja podatku przychodowego powinna być prosta. Eksperci wskazują, że aby ta danina pozostała neutralna z punktu widzenia budżetu, to jej wysokość powinna oscylować w granicach 1 proc. przychodów. Podatek przychodowy powinien być obligatoryjny i pozbawiony możliwości jego obniżenia przez stosowanie licznych ulg czy osobnych metod rozliczania. To właśnie powszechność miałaby zapewnić odpowiednie wpływy budżetowe z tytułu nowego podatku.
Dodatkowym atutem tego niewątpliwie sprawiedliwego rozwiązania byłoby także zauważalne odciążenie organów podatkowych, które są dziś „zawalone” zupełnie niepotrzebnymi obowiązkami wynikającymi wprost z nadmiernego skomplikowania przepisów.
Czy to realne?
Ministerstwo Finansów wobec podatku przychodowego pozostaje raczej sceptyczne. Trudno zrozumieć, skąd w Polsce – od lat przecież! – taka niechęć wobec odbiurokratyzowania systemu podatkowego. Nie wiadomo także, jaka logika kieruje osobami dążącymi do utrzymywania konstruktu podatkowego, który jest nieefektywny. Tym bardziej, że skuteczne rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki.