Vermeer urodził się w 1632 r. w holenderskim miasteczku Delft położonym niedaleko Amsterdamu, tam też zmarł – wcześnie, bo zaledwie 43 lata później. Początkowo malował obrazy o tematyce wówczas powszechnej, czyli religijnej lub historycznej, później jednak skupił się przede wszystkim na scenach rodzajowych i portretach zwykłych kobiet; mleczarek czy koronczarek. Vermeer żył w okresie tak zwanego złotego wieku sztuki holenderskiej, kiedy kultura, nauka, gospodarka, ale też wpływy polityczne Holandii sięgały szczytów. (Szacuje się, że w XVII-wiecznej Holandii powstało aż siedem milionów obrazów).
Malarz dzisiaj jest często porównywany do dwóch innych mistrzów holenderskiego baroku – Rembrandta i Fransa Halsa. Vermeer jednak malował osoby, które według obowiązujących wówczas przekonań na to nie zasługiwały. Zwykle były to bowiem proste kobiety w trakcie wykonywania codziennych czynności. Jego obrazy mają wyjątkowy, niezwykle spokojny nastrój. Bardzo ciekawie o tej cesze jego sztuki mówi historyk sztuki dr Bożena Fabiani.
– Kiedy się ogląda jego obrazy, a ściślej obrazki, bo są głównie niewielkich rozmiarów, czas się zatrzymuje. Wchodzi się w jakiś rodzaj medytacji. Panuje tu niezwykły klimat, tytułowa postać jest skupiona, zatopiona w swoim świecie, jakby nieświadoma czyjejś obecności. Ponadto ta gra światła i cudowne, żywe kolory. Vermeer nie malował tak mrocznie jak Rembrandt, on otworzył okna i wpuścił światło do swojej pracowni. A jego przedmioty lśnią nie tyle dlatego, że są wypolerowane, ale dlatego, że ręka ludzka je często dotykała. Lśni również perła w uchu dziewczyny.
Historia – ta, którą dzisiaj znamy – doceniła mistrza światła i cienia dopiero około 200 lat po jego śmierci, bo w XIX w. Do dziś liczba znanych obrazów Vermeera pozostaje tajemnicą – mówi się o 31, 34 czy nawet 38 (autentyczność niektórych prawdopodobnych jego dzieł jest podważana). Twórczość Vermeera skrywa jednak więcej sekretów. W ostatnich bowiem latach za pomocą nieinwazyjnych, nowoczesnych technik udało się wychwycić, co skrywają płótna Holendra. I tak pod wierzchnią warstwą farby odkryto częściowe lub nawet pełne szkice innych obrazów, które artysta z nieznanych nam przyczyn postanowił zamalować.
Tak więc skromna liczba obrazów autorstwa Johannesa Vermeera i jego krótkie lecz tajemnicze życie sprawia, że nieliczne wystawy jego płócien zawsze cieszą się niezwykłą popularnością wśród miłośników sztuki.
Rekordowa wystawa w Amsterdamie
Wystawa obrazów Johannesa Vermeera w holenderskim muzeum narodowym – Rijksmuseum – jest jak dotychczas największym zbiorem obrazów malarza z Delft. Pokazano ich 28, co stanowi znakomitą większość jego obecnie znanych prac. Na wystawie nie przedstawiono wszystkich jego malowideł ze względu na zbyt słaby stan niektórych, co uniemożliwiło ich przewóz. Jednak pracy dla odpowiedzialnych za urządzenie ekspozycji dzieł i tak nie zabrakło – „Dziewczynę z perłą” trzeba było przywieźć z Hagi, a np. „Kobietę z wagą” aż z Waszyngtonu.
Poprzednia, porównywalnie duża wystawa artysty, miała miejsce 27 lat temu w muzeum w Hadze. Tam jednak zebrano o kilka prac mniej; zwiedzający mogli podziwiać 22 obrazy.
Wystawa Vermeera ma potrwać do 4 czerwca, lecz już w dwa dni po ogłoszeniu sprzedaży biletów te zostały całkowicie wyprzedane. Okazało się, że pół miliona biletów to zdecydowanie za mało. Na razie nie powiększono ich liczby, lecz władze Rijskmuseum zapowiedziały dodatkowe wejściówki na wieczorne, czyli po godzinie 17, zwiedzanie wystawy. Miejmy nadzieję, że tak się stanie, bo być może już nie dostaniemy kolejnej szansy na ujrzenie „Dziewczyny z perłą”, „Piszącej list” czy „Mleczarki” w tym samym miejscu i czasie.