fbpx
wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaHistoriaPolak, który wydarł morzu ropę naftową

Polak, który wydarł morzu ropę naftową

Był patriotą o wielkim sercu, genialnym wynalazcą nazywanym „ojcem bakijskiej nafty”. Jego pionierski projekt budowania na morzu szybów wiertniczych zapewnia dziś światu aż jedną trzecią całego wydobycia ropy naftowej. Choć z jego wynalazków korzystała carska Rosja, to zgromadzonym majątkiem niezwykle hojnie wspierał polską naukę. W czasach, gdy kryzys energetyczny daje się we znaki całemu światu, warto przypomnieć polskiego twórcę przemysłu naftowego dzisiejszego Azerbejdżanu – Witolda Zglenickiego.

Urodził się w 1850 r. w majątku Stara Wargawa nieopodal Kutna. Pochodził z patriotycznej drobnoszlacheckiej rodziny herbu Prus II. Rodzice zadbali o jego wykształcenie, a kariera przyszłego „ojca bakijskiej nafty” rozwijała się jak po sznurku. Po zakończeniu nauki w Gimnazjum Gubernialnym w Płocku rozpoczął studia (1866 r.) na Wydziale Matematyczno-Fizycznym Szkoły Głównej Warszawskiej, w ówczesnym zaborze rosyjskim – co warto podkreślić. Był to bowiem czas carskich represji wobec Polaków po zdławieniu Powstania Styczniowego. Wtedy też krystalizowało się pozytywistyczne podejście do ciężkiej pracy na rzecz swoich rodaków, dzięki której miało nadejść zmartwychwstanie (jak pisał Norwid). Tymi ideami „zaraził się” też młody Zglenicki, który wykazywał się – jako student – niebywałą sumiennością i pracowitością.

W tym czasie głośno już było na świecie i w całym Imperium Rosyjskim o odkryciu Ignacego Łukasiewicza (destylacja ropy naftowej), którym Zglenicki bardzo się interesował. I choć od zapalenia pierwszej lampy naftowej w 1853 r. minęło już sporo czasu, to przemysł naftowy nadal był jeszcze terra incognita dla naukowego świata górnictwa i geologii, w którym Zglenicki znajdzie dla siebie poczytne miejsce.

Odrzucona propozycja Mendelejewa

Kolejnym etapem nauki był dla Zglenickiego Instytut Górniczy w Petersburgu, gdzie pracowitością, sumiennością i odkrywczymi pomysłami zwrócił na siebie uwagę profesora Dymitra Mendelejewa. Rosyjski uczony widział w zdolnym polskim studencie przyszłego chemika. Zaproponował mu nawet pracę w swoim laboratorium. Witold najwyraźniej nadawał się do tego, by zrobić karierę naukową, gdyż studia ukończył (w 1875 r.) z pierwszą lokatą – jednak na uczelni nie został. Wybrał pracę w Zakładach Górniczych w Suchedniowie (w Królestwie Polskim), a po roku został kierownikiem w Zakładach Hutniczych w Mroczkowie, gdzie zajmował się eksploatacją i modernizacją pieców do wytopu żelaza.

Miał też smykałkę do biznesu. W 1878 r. kupił na rządowej wyprzedaży kuźnice w Błocie i Pstążnicy, toteż równocześnie z pracą urzędniczą prowadził prywatne kuźnie. Biznes szedł bardzo dobrze, co budziło wielką niechęć i zazdrość konkurencji. Z powodu donosu złożonego do Ministerstwa Skarbu w 1884 r. Zglenicki został dyscyplinarnie zwolniony z Mroczkowa. Na szczęście nie zaszkodziło to jego interesom, więc młody naukowiec miał środki na rozpoczęcie batalii o odzyskanie dobrego imienia (pomówienie o przywłaszczenie carskich pieniędzy).

Przeprowadzka do Baku

Niebawem został oczyszczony z zarzutów, przywrócony do carskiej służby i zatrudniony w Urzędzie Probierczym w Rydze, a następnie w urzędzie w Baku, dokąd wyjechał w 1891 r. W tym czasie w Galicji (w zaborze austriackim) funkcjonowały już kopalnie ropy naftowej, o których rozpisywała się prasa w Imperium Rosyjskim. Kopalnie te powstawały też w Ameryce, a świat ogarniała prawdziwa „naftowa gorączka”.

Przemysł naftowy raczkował także w roponośnym Baku. O tym, że nafta musi znajdować się na terytorium Kaukazu, mówiły już stare legendy. W Azerbejdżanie bardzo popularna była legenda o chanie, który miał pracować nad destylacją „brunatnej, kleistej cieczy” jeszcze w XVIII w. Chan ten (po przejściowym opanowaniu tych ziem przez Rosję) dostał ponoć zlecenie od cara Piotra I, by gruntownie zbadać tę substancję. W czasie gdy do Baku przyjechał Witold Zglenicki, przemysł naftowy był w początkowej fazie rozwoju.

Pole naftowe w Baku (fot. domena publiczna – romanovempire.org)

Pod koniec XIX w. nadmorskie Baku, położone na kresach Imperium Rosyjskiego, było miastem słynącym z dużej liczby hochsztaplerów i różnego rodzaju wykolejeńców. Było też miejscem zsyłki krnąbrnych carskich oficerów. Dla niektórych Baku było – ze względu na upały – „piekłem na ziemi, gorszym od Syberii”. Rosyjski pisarz Antoni Czechow w notatkach z podróży do Baku pisał: „zupełny brak tam zieleni, pięćdziesięciostopniowe upały, zapach nafty, brud przemysłu rafineryjnego, słona woda do picia (…) i za milion rubli nie zgodziłbym się tam mieszkać”. Tym bardziej carskie władze dziwiły się, że absolwent Instytutu Górniczego w Petersburgu nie chciał objąć posady w prestiżowym wówczas górniczym Zagłębiu Donieckim, tylko gdzieś w Azerbejdżanie… Jednak polski inżynier wiedział, co robi. W Baku były już szyby ropy naftowej, której wydobycie bardzo interesowało Polaka i która (jak się okaże) przyniesie mu w przyszłości miliony rubli.

Aparat do pomiaru krzywizn szybów

W Baku Zglenicki zamieszkał przy ul. Perskiej 5 i z miejsca rozpoczął pracę w carskim Urzędzie Probierczym. W krótkim czasie zdobył sobie szacunek i opinię człowieka bardzo zdyscyplinowanego, obowiązkowego i pracowitego. Urzędnicza pensja zapewniała mu byt i pewne oszczędności, które inwestował w podróże po Azerbejdżanie i geologiczne badania, podczas których dokumentował bogactwa naturalne Kaukazu, oraz w pracę nad swoim epokowym wynalazkiem. W wolnym czasie i podczas urlopów inżynier żmudnie pracował bowiem nad nietypowym urządzeniem – był to aparat do pomiaru odchyleń i krzywizn szybów. Wynalazek Polaka okazał się tak doskonały i przydatny, że z miejsca wdrożony został w przemyśle naftowym. Aparat Zglenickiego przyczynił się do znacznego zwiększenia wydobycia dzięki ograniczeniu tzw. dzikich wybuchów ropy i gazu oraz pożarów szybów naftowych, a tym samym zwiększył też bezpieczeństwo i uratował wiele istnień ludzkich. Dzięki niemu Polak zdobył sobie szacunek świata nafciarzy i geologów i – oczywiście – znaczny rozgłos.

Zaprzepaszczona szansa

Polski wynalazca jako pierwszy na świecie rozważał też budowanie szybów naftowych na morzu. 29 lipca 1896 r. poprosił Urząd Bogactw Państwowych Guberni Bakińskiej o przydział dwóch morskich działek w Zatoce Bibi-Ejbatskiej, których potrzebował do dalszych badań – wtedy też do tej oficjalnej prośby polski wynalazca załączył projekty pierwszych na świecie wież wiertniczych na morzu. Według projektu wieże miały być ulokowane na wodoszczelnych pomostach o wysokości ok. 2,5 m, skąd ropa miała być spuszczana bezpośrednio do tankowców. Swój projekt przedstawił także na zebraniu członków Rosyjskiego Towarzystwa Technicznego. Pomysł był tak nowatorski i wizjonerski, że mimo starań polskiego inżyniera, nie spotkał się on z entuzjastycznym przyjęciem przez carskich naukowców. Przedsięwzięcie uznano za zbyt trudne technicznie do realizacji, kosztochłonne i wręcz nierealne. Odrzucona została też prośba Zglenickiego o przyznanie dwóch działek morskich, ale cztery lata później zmiana przepisów umożliwiła wykup działek przez osoby prywatne, z czego wynalazca nie omieszkał skorzystać. Nadal jednak nie było chętnych na zainwestowanie w szyby naftowe na morzu. Jak bardzo pomysł polskiego wynalazcy był wizjonerski, niech świadczy fakt, że pierwsze platformy wiertnicze ropy naftowej zaczęły powstawać na morzach dopiero kilka dekad później!

Sława i bogactwo

W sierpniu 1900 r. carska organizacja naftowców zaprosiła Zglenickiego do badań nad lokalizacją złóż naftowych na Kaukazie. Jakież było zdziwienie Rosjan, gdy Polak od razu przedstawił gotowe już mapy surowców Azerbejdżanu. 20 sierpnia 1900 r. na łamach pisma „Neftianoje Dieło” zaprezentował (nieodpłatnie) nie tylko plan tych złóż, lecz także opis… 165 roponośnych działek.
Badacze podkreślają, że opracowanie to było pierwszym w literaturze naukowej, które wykazywało np. zależność roponośności od gazonośnych wulkanów i że do dziś jest ono aktualne. Badania Zglenickiego nadal stanowią fundament opracowań geologicznych Półwyspu Apszerońskiego.

W latach 1901-1902, w uznaniu zasług Witolda Zglenickiego, Ministerstwo Ziemi i Bogactw Państwowych Imperium Rosyjskiego przydzieliło mu bezpłatnie kilka działek, a kolejne wykupił z bonifikatą. Łącznie było to tysiąc hektarów na lądzie i 220 hektarów na Morzu Kaspijskim. Zglenicki stał się bogaczem. Do jego daczy w Surachanach przyjeżdżali wysłannicy rodziny Rothschild i braci Nobel. Wkrótce jego majątek osiągnął zawrotne pułapy.
Według relacji osób mu współczesnych Witold Zglenicki był postacią pełną uroku, jednak kto znał warunki bogacenia się na Zakaukaziu w tamtym czasie, ten zdawał sobie sprawę, że musiał być on człowiekiem twardym i o niezłomnym charakterze, który potrafi przezwyciężać przeciwności. Ówczesny Kaukaz nie był bowiem miejscem dla słabych ludzi.

Inwestycja w naukę

Niestety, w 1901 r. Zglenicki zapadł na nieuleczalną wówczas cukrzycę. 3 lipca 1904 r. polski naukowiec i wynalazca spisał ostatnią wolę (umarł w Baku kilka dni później, ale wrócił na ziemie polskie – został pochowany w Woli Kiełpińskiej koło Zegrza). Jego testament obejmował dochody z eksploatacji kilku działek lądowych i na Morzu Kaspijskim.

Winogradowa z synem Anatolem

Dochody ze sprzedaży roponośnej działki o wartości 50 tys. rubli przepisał swojemu nieślubnemu synowi Anatolowi Winogradowi, a jego matkę zobowiązał do wychowania syna na Polaka. Chciał też, by syn przyjął jego nazwisko i zamieszkał na ziemiach polskich. Niestety ta prośba nie została spełniona – zarówno matka Anatola Maria Winogradow, jak i jej syn resztę życia spędzili w Rosji.

Zglenicki zadbał o to, by jego dziedzictwem był też rozwój polskiej nauki. Dochody z jednej z działek przekazał Kasie im. Mianowskiego w Warszawie – była to instytucja, która od 1881 r. wspierała młodych polskich naukowców (pierwszy paragraf testamentu oddawał Kasie dochody z połowy działki nr 8 leżącej między Amiradżanem a Sucharanem). W ten sposób, podobnie jak Nobel, stał się osobą, która finansowała nagrody dla naukowców, a otrzymali je m.in. Oskar Kolberg i Maria Skłodowska-Curie. Niestety wybuch I wojny światowej, a następnie rewolucja bolszewicka w Rosji i nacjonalizacja roponośnych działek Witolda Zglenickiego spowodowały, iż Kasa im. Mianowskiego nie była już zasilana pieniędzmi z bakijskiej ropy i nagrodę przestano przyznawać.

Pół wieku po śmierci Zglenickiego świat przypomniał sobie o jego projekcie budowania szybów naftowych na morzu. Pierwsze szyby na pełnym morzu zaczęły powstawać po II wojnie światowej. Dzisiaj wydobycie ropy naftowej z platform wiertniczych stanowi aż jedną trzecią światowego wydobycia tego surowca. Sam Azerbejdżan wydobywa rocznie (ogółem) 34 mln ton ropy naftowej, z czego dużą część stanowi wydobycie z platform.

Czy Witold Zglenicki – „ojciec bakijskiej nafty” – pamiętany jest nad Morzem Kaspijskim? Z pewnością tak, lecz przede wszystkim powinien być pamiętany w swojej Ojczyźnie.

Jarosław Mańka
Jarosław Mańka
Dziennikarz, reżyser, scenarzysta i producent, autor kilkunastu filmów dokumentalnych i reportaży (kilka z nich nagrodzonych). Absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pasjonat podróży i tajemnic historii. Propagator patriotyzmu gospodarczego. Współpracownik magazynu „Nasza Historia”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Jak Bismarck wydusił reparacje od Francji

Sprawa niemieckich reparacji należnych Polsce za zniszczenia podczas II wojny światowej wraca jak bumerang – ostatnio za sprawą wypowiedzi Donalda Tuska. Niemcy (i Donald Tusk) uważają sprawę za zamkniętą. Tymczasem warto przypomnieć, jak Niemcy wymogli reparacje za wojnę z Francją 1870-71 r.
5 MIN CZYTANIA

Największy filantrop w powojennej Polsce

Zarządzał jedną z największych prywatnych fortun w powojennej Europie. Był filantropem, mecenasem sztuki i wielkim patriotą. Finansował wiele polskich przedsięwzięć, ale przede wszystkim instytucje kultury. Czasem jednak odmawiał pomocy: na prośbę o wsparcie polskich sportowców na igrzyska w Moskwie odpowiedział, że „chwilowo nie posiada rubli”.
11 MIN CZYTANIA

„Warszyc. Inny wróg, cel ten sam”

Stworzył silną, liczącą kilka tysięcy żołnierzy organizację antykomunistyczną o nazwie Konspiracyjne Wojsko Polskie. Stanisław Sojczyński „Warszyc” walczył do końca, bo – jak mówił: zmienił się tylko wróg, a cel pozostaje ten sam – niepodległość.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak Bismarck wydusił reparacje od Francji

Sprawa niemieckich reparacji należnych Polsce za zniszczenia podczas II wojny światowej wraca jak bumerang – ostatnio za sprawą wypowiedzi Donalda Tuska. Niemcy (i Donald Tusk) uważają sprawę za zamkniętą. Tymczasem warto przypomnieć, jak Niemcy wymogli reparacje za wojnę z Francją 1870-71 r.
5 MIN CZYTANIA

Największy filantrop w powojennej Polsce

Zarządzał jedną z największych prywatnych fortun w powojennej Europie. Był filantropem, mecenasem sztuki i wielkim patriotą. Finansował wiele polskich przedsięwzięć, ale przede wszystkim instytucje kultury. Czasem jednak odmawiał pomocy: na prośbę o wsparcie polskich sportowców na igrzyska w Moskwie odpowiedział, że „chwilowo nie posiada rubli”.
11 MIN CZYTANIA

„Warszyc. Inny wróg, cel ten sam”

Stworzył silną, liczącą kilka tysięcy żołnierzy organizację antykomunistyczną o nazwie Konspiracyjne Wojsko Polskie. Stanisław Sojczyński „Warszyc” walczył do końca, bo – jak mówił: zmienił się tylko wróg, a cel pozostaje ten sam – niepodległość.
4 MIN CZYTANIA