To, co obecnie dzieje się w Chinach można by nazwać „dniem świstaka”. Każdego dnia mieszkańcy Chin przeżywają na nowo początek pandemii pomimo, iż od jej wybuchu minęły już prawie trzy lata. Izolacji poddawane są całe miasta, poszczególne dzielnice czy osiedla, a nawet Disneyland. Wystarczy już samo wykrycie zakażenia (bez zachorowań), aby wdrożyć środki zapobiegawcze i zamknąć przestrzeń tak dużą, jak zdecydują władze. Co gorsza – brak jest jednolitej polityki zero-COVID powoduje, że każda prowincja inaczej wdraża ogłoszone przez rząd restrykcje.
„Sytuacja jest tak zmienna, że boję się zaprosić znajomych do domu, bo w porze kolacji mogą zamknąć mój blok, co oznacza, że znajomi będą zmuszeni zostać ze mną przez kolejne siedem dni” – komentuje ironicznie Jie, mieszkaniec Szanghaju.
Ludzie żyją w ciągłym strachu, czy i na ile zostaną poddani izolacji. Rząd utrzymuje, że strategia zero-COVID uratowała setki tysięcy istnień ludzkich. I liczby to potwierdzają. Najbardziej zaludniony kraj na świecie ma mniej niż 5300 zgonów, w porównaniu z np. 530 000 w Indiach, z podobną populacją. Jednak chiński plan całkowitego wyeliminowania covida nie powiódł się, a rok 2022 jest zdecydowanie rokiem, w którym zarejestrowano najwięcej przypadków zachorowań mimo wprowadzenia drakońskich blokad, takich jak ta w Szanghaju, która uważana jest za ostrzejszą niż wprowadzony w Wuhan w styczniu 2020 r. lockdown. Mają one natomiast głęboki wpływ gospodarczy, który znajduje odzwierciedlenie w jednym z najniższych wskaźników wzrostu od czasu otwarcia się Chin na świat. Wyznaczony przez Komunistyczną Partię Chin na koniec 2022 r. wzrost gospodarczy na poziomie 5,5 proc. nie zostanie osiągnięty.
Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez agencję Bloomberga wzrost chińskiego PKB na koniec roku wyniesie 3,4 proc. Pojawiają się również głosy, że trwanie przy polityce całkowitego wyeliminowania pandemii może spowodować, że chińskie PKB zejdzie nawet poniżej 3 proc. Przemawiają za tym statystyki, zgodnie z którymi ruch lotniczy nadal przewozi tylko jedną trzecią pasażerów z ich liczby przed pandemią. Niepewność gospodarcza osłabia również konsumpcję. Podczas ostatniego Dnia Singla – największego na świecie festiwalu zakupów, które odbyło się 11 listopada – wydarzyło się coś niezwykłego: platformy e-commerce nie publikowały na bieżąco wyników sprzedażowych, jak czyniły to w poprzednich latach. Jak wynika z oświadczenia wydanego przez zarząd Alibaby (największej platformy sprzedażowej online w Chinach) z powodu utrzymującej się polityki zero-COVID zyski firmy spadły o 96 proc. w pierwszej połowie roku podatkowego (kwiecień-wrzesień).
Niektórzy analitycy obniżyli do końca roku prognozy popytu na ropę w Chinach po tym, jak liczba przypadków COVID-19 wzrosła do niemal rekordowych poziomów, zmuszając władze do przywrócenia ograniczeń w mobilności opóźniając tym samym powrót do zdrowia tego głównego importera ropy naftowej na świecie.
Zaniepokojenie na światowych rynkach budzi wzrost zachorowań w Kantonie, który aktualnie jest epicentrum nowych przypadków. Południowa metropolia to ośrodek produkcyjny kraju. Obszar ten jest domem dla wielu fabryk obejmujących branże: elektroniczną, samochodową, telekomunikacyjną i metalurgiczną. Kanton określany jako światowe centrum produkcyjne. Jeśli obecny wzrost liczby przypadków doprowadzi do lockdownu w całym mieście, to zakłócenia w globalnym łańcuchu dostaw przewyższą te, które miały miejsce w ubiegłym roku. Aktualnie Pekin zarządził pięciodniową blokadę najbardziej zaludnionej dzielnicy Kantonu – Baiyun. Obecnie ponad 40 chińskich miast jest objętych ograniczeniami. Chińskie problemy rozprzestrzeniają się na rynki na całym świecie. Po ogłoszeniu rosnącej liczby nowych przypadków ucierpiały akcje amerykańskich spółek z istotną ekspozycją na Chiny, np. akcje Tesli straciły w poniedziałek prawie 7 proc.
Doświadczenie pokazuje, że arbitralne i bezwzględne narzucanie polityk ma katastrofalne skutki dla dobrobytu ludzi. Upór w polityce zero-COVID ma wiele podobieństw i wydaje się mieć taki sam skutek jak w przypadku polityki jednego dziecka narzuconej Chinom w 1979 r. Z drugiej strony gwałtowne zniesienie obostrzeń mogłoby skończyć się tsunami zarażonych ludzi i spowodować – według statystyk opublikowanych w czasopiśmie „Nature Medicine” – 1,6 mln zgonów. Czyżby Chiny na własne życzenie znalazły się w sytuacji bez wyjścia?