Romana Kluskę, który stworzył w latach 90. XX w. polską firmę komputerową Optimus znają nie tylko osoby zainteresowane historią wolnego rynku w Polsce. Chociaż minęły już 22 lata od jego zatrzymania i zniszczenia doskonale rozwijającej się firmy, sprawa ta jest wciąż żywa i bolesna. Kluska stał się symbolem walki polskiego biznesu z opresyjnym aparatem państwa. Niestety do dzisiejszego dnia ofiar represji, zniesławień, „przeczołgania” przez urzędników, stróży prawa i wymiaru sprawiedliwości, jest pośród przedsiębiorców o wiele, wiele za dużo.
– Od czasów Optimusa niestety niewiele się zmieniło. Lata mijają, pojawiają się kolejne opcje polityczne i rządy, po drodze wybuchają różne kryzysy, a ludzie prowadzący biznesy nadal są brutalnie zatrzymywani i wsadzani do aresztów tymczasowych. Dzieje się tak pomimo apeli organizacji przedsiębiorców i pracodawców. Te organizacje za każdym razem apelują, by nie dokonywać „najazdów” policyjnych o szóstej rano na mieszkania przedsiębiorców i nie wsadzać ich do aresztów tymczasowych – mówi wywiadzie dla FPG24.pl Szymon Krawiec, współautor właśnie wydanej książki pt. „Polowanie – jak się w Polsce niszczy biznes?” (wywiad opublikujemy wkrótce w naszym magazynie „Forum Polskiej Gospodarki”)
– Mijają lata i… nic się nie zmienia. I nie ma tu znaczenia, czy rządzi PiS, SLD, czy PO. Zatrzymania trwają, a nękani przedsiębiorcy muszą czasem wiele lat dowodzić, że są niewinni – dodaje Szymon Krawiec.
Zapolować na bogacza!
Igor Gielniak, przedsiębiorca z Gdyni, w latach 90. stworzył największą w Polsce firmę sprzedającą meble biurowe. Otwierał oddziały firmy, osiągał coraz wyższe przychody i milionowe zyski. Kogoś mocniej niż innych zakłuł w oczy jego sukces. Pewnego dnia przyszli dziwni panowie i zaproponowali przedsiębiorcy wkupienie się do jakiejś miejscowej „elity”. Odmówił. Szybko zniszczono go kontrolami skarbowymi, blokadami kont, absurdalnymi pomówieniami. Po wielu latach sądowych batalii okazał się być niewinny. Wówczas był już wrakiem człowieka…
Bywa też i tak, że za kontrolą skarbową czy innych urzędników stoi po prostu konkurencja. To ona daje „ciche” zlecenie, by rywala wykończyć, a zyski z takiej akcji idą do podziału. Zdarza się też i osobista zemsta. Jak w sprawie Marka Kubali, który prowadził salon samochodowy Seata w Wałbrzychu. Za sprawą mściwego prokuratora postawiono mu zarzuty uszczuplenia podatku. Przez ponad dwie dekady musiał walczyć o uniewinnienie i odszkodowanie.
Dajcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf
Zarzuty stawiane przedsiębiorcom konstruowane są często naprędce, za to ich zatrzymania to prawdziwe spektakle odbywające się w świetle jupiterów telewizyjnych stacji i zwołanych na taką inscenizację mediów. Posiedzenia aresztowe w przeważającej większości to czysta formalność. To na nich z reguły zasądzane są trzy miesiące tymczasowego aresztowania, w czasie których prokuratura powinna zbierać dowody. Często jednak tego nie robi, bo nie chce lub zrobić zwyczajnie nie potrafi. Z kolei sądy, do których trafiają sprawy, nie weryfikują, czy prokuratorzy wykonali realne czynności i automatycznie przyklepują przedłużenie tymczasowego aresztowania o kolejne miesiące. Istny horror dla przedsiębiorcy, dramat dla jego rodziny. Nieraz też nieprzyjemności i ogromny stres dla jego przyjaciół oraz pracowników bankrutującej już firmy.
– Niewydolność wymiaru sprawiedliwości w sprawach gospodarczych jest porażająca – i to zarówno w obszarze cywilnych postępowań, jak i w wymiarze karnym – mówi w rozmowie z WNP.pl biznesmen, inwestor, prezes Grupy Kapitałowej Multico Zbigniew Jakubas.
Szykanowanych i zniszczonych przedsiębiorców jest dużo, ale większość z nich obawia się iść z tym do mediów, by nie pogorszyć jeszcze swojej sytuacji.
Raport Warsaw Enterprise Institute (WEI) wykazuje, że nadużywanie w Polsce instytucji tymczasowego aresztowania jest ogromnym problemem. Wręcz o charakterze systemowym. Wszystko jest nie tak, jak powinno być: nieprecyzyjne przepisy, polityka karna oraz bierność i zbyt mała obsada kadrowa sądów. Przez pewien czas wydawało się, że coś się nieco poprawiło: w okresie od 2009 do 2015 roku odnotowano znaczny spadek liczby osób przebywających w aresztach śledczych – w 2009 r. liczba ta wynosiła 9460, a w 2015 r. – 4160. Ta tendencja spadkowa nie utrzymała się jednak w kolejnych latach. Już od dobrych kilku lat systematycznie wzrasta (w stosunku do liczby skazanych) liczba osób tymczasowo aresztowanych.
Jak naprawić to bezprawie?
We wspomnianym raporcie WEI proponuje wprowadzenie szeregu działań, które pozwolą w prosty sposób usprawnić system sprawiedliwości karnej. Przede wszystkim należy stosować orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w których znajduje się wiele szczegółowych gwarancji dla osób tymczasowo aresztowanych. Powinno się także wprowadzić prawne limity dla maksymalnego czasu trwania tymczasowego aresztowania, na wzór funkcjonujących np. we Francji czy w Holandii. Istotnym musi stać się także kryterium wagi przewinienia – tymczasowe aresztowanie jest zasadne wyłącznie w przypadkach ciężkich przestępstw z użyciem przemocy. W innych przypadkach, gdy nic nie wskazuje na to, że oskarżony może uciec czy mataczyć, wystarczyć powinno zwolnienie za poręczeniem. Jasne, że nie każdy przedsiębiorca z postawionymi zarzutami okazuje się potem niewinny, ale areszt to sankcja, która w wielu cywilizowanych krajach stosowana jest jako ostateczność.
Wspaniale by było, gdyby nowy szef resortu sprawiedliwości, a zarazem prokurator generalny, dostrzegł i wziął sobie do serca naganne praktyki podległych mu służb. By sprawiedliwość była rzeczywistą ostoją Rzeczypospolitej.