Dziesiątki polskich przewoźników rozpoczęło protest na granicy z Ukrainą. Kierowcy sprzeciwiają się obecnemu systemowi wydawania zezwoleń dla ukraińskich przewoźników na pracę w Unii Europejskiej.
W momencie wybuchu wojny Unia na rok zniosła konieczność uzyskiwania przez Ukraińców zezwoleń dla przewoźników, a latem 2023 roku przedłużyła tę zasadę do czerwca 2024 roku. Polscy przewoźnicy uważają, że to przesada. Dowodem na to są statystyki, które mówią, że przed wojną wydawano po 160 tys. zezwoleń dla Polski i Ukrainy, co oznacza, że rocznie granice przekraczało 320 tys. ciężarówek, podczas gdy w tym roku liczba przewozów z Ukrainy zbliża się do 900 tys. Wiele z ciężarówek przyjeżdża do Polski pustych, aby pobrać ładunki w naszym kraju i rozwozić go po Europie, co zabiera pracę polskim firmom.
Blokady zorganizowano na przejściach w Hrebennem, Dorohusku i Korczowej. Polscy przewoźnicy domagają się przywrócenia systemu wydawania zezwoleń dla ukraińskich przewoźników na pracę w UE i zmniejszenia ich liczby do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wśród propozycji pojawił się też pomysł zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny w Ukrainie i przeprowadzenia w nich kontroli. Przedsiębiorstw z licencjami jest tak dużo, że pojawiły się wątpliwości o kapitale, który je sponsoruje. Ekonomistka Jadgiwa Gierczycka w rozmowie z TVN24 zastanawia się nawet, czy nie są to firmy kontrolowane przez podmioty z Rosji, Gruzji czy Turcji.
Poza tym Polacy chcą, aby UE zaostrzyła zasady transportu w ramach ECMT, certyfikatu wydawanego przez Europejską Konferencję Ministrów Transportu. Kijów chce to omówić zarówno z Warszawą, jak i Brukselą.
Protest na granicy z Ukrainą wywołał reakcję ze strony ukraińskiego rządu. Wicepremier Ukrainy Ołeksandr Kubrakow stwierdził, że blokowanie przejść granicznych szkodzi interesom i gospodarkom obu krajów oraz negatywnie wpływa na funkcjonowanie Linii Solidarności, która miała na celu eksport ukraińskich produktów rolnych.
Zgodnie z deklaracjami polskich przewoźników protest ma trwać dwa tygodnie i przez ten czas przez granicę będą przepuszczane samochody osobowe, autobusy i pojazdy przewożące żywe zwierzęta, a także pomoc humanitarna i wojskowa. Przez granicę przejedzie jeden samochód na godzinę.