To arcyważne wydarzenie przeszło w polskich mediach praktycznie niezauważone, co ma dwie przyczyny.
Pierwsza to dramatyczna prowincjonalność polskiej debaty medialnej, która nie jest zresztą niczym nowym. Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, wydawało się, że być może to ograniczenie zostanie w jakimś stopniu przełamane, ponieważ zmiany geopolityczne z niej wynikające – dokonujące się albo potencjalne – wymuszą uwzględnienie takich zagadnień w polskiej debacie. Stało się jednak inaczej i to jest drugi powód: zamiast dyskusji, uwzględniającej różne scenariusze i mającej za centralny punkt odniesienia na chłodno analizowany interes Polski, dostaliśmy potężne dawki propagandy, której skutkiem było niemal całkowite wyeliminowanie z przestrzeni publicznej szerszego obrazu. Stąd wciąż trwające przekonanie znacznej części mniej wyrobionych obserwatorów czy szerokiej publiczności, że wojna na Ukrainie skutkuje jakąś „izolacją” Rosji.
Spotkanie w Johannesburgu pokazuje, do jakiego stopnia jest to manipulacja czy może raczej zwykłe kłamstwo. Rosja, owszem, została odizolowana – ale jedynie od Zachodu, rozumianego szeroko jako większość krajów Europy, USA, Kanada, Australia, Japonia, Korea Południowa. Nie jest to jednak większość świata. Dla ogromnej części z nich nie ma żadnego powodu, żeby w konflikcie, który de facto jest sporem amerykańsko-rosyjskim, a może nawet bardziej amerykańsko-chińskim, zajmować wyraziste stanowisko.
PKB krajów BRICS przed poszerzeniem to w ubiegłym roku trochę ponad 26 bilionów dolarów (uwaga: nie należy mylić polskiego biliona – tzw. długa skala – z angielskim billion – tzw. krótka skala; polski bilion to tysiąc miliardów). Prognoza na rok 2028 mówi o blisko 40 bilionach USD, z czego największa część – niemal 27,5 biliona – ma przypadać oczywiście na Chiny. Dla porównania – PKB Unii Europejskiej wyniósł w ubiegłym roku około 15,8 biliona euro, czyli 17,1 biliona USD. PKB Stanów Zjednoczonych to w ubiegłym roku 25,4 biliona USD. Razem około 42,5 biliona USD. Jak widać, BRICS w starym składzie są do tyłu o około cztery lata – to bardzo niewiele. Do zachodniego bloku należałoby jeszcze doliczyć wspomniane wyżej Japonię (4,2 bln w 2022 r.), Koreę Południową (1,6 bln USD) i Australię (1,7 bln USD), ale do BRICS – kraje, które weszły obecnie (np. PKB Arabii Saudyjskiej w ubiegłym roku wynosiło 1,1 bln USD, per capita – 31 tys. USD, wciąż daleko w tyle za USA – 76 tys. USD).
Oczywiście siła danego bloku to nie tylko produkt krajowy brutto, ale również relacja różnych gałęzi gospodarki do siebie, innowacyjność, zdolność do adaptacji czy bogactwa naturalne – w tym ostatnim akurat kraje BRICS przebijają Zachód, zarówno jeśli idzie o bogactwa tradycyjne, jak i te nowe, od których może być zależny rozwój gospodarki rzekomo „zielonej”.
Jak w tym wszystkim odnajduje się Polska? Nijak. Nie istnieje u nas dyskusja na temat sposobu działania wobec nasilającej się konfrontacji bloków. Jasne jest, że mamy związki gospodarcze przede wszystkim z Zachodem, ale nasz najsilniejszy partner gospodarczy – Niemcy – patrzy znacznie dalej i w swoich działaniach uwzględnia choćby potencjał Chin. Zarówno jako zagrożenie, jak i szansę. My, można odnieść wrażenie, pozostajemy na etapie jakichś górnolotnych frazesów lub czysto retorycznych sprzeciwów wobec niektórych planów politycznych i gospodarczych Brukseli. Związek gospodarczy z Zachodem i odrzucenie możliwości porozumienia na zasadzie czystej pragmatyki z drugą stroną wydaje się być odrzucana w naszym kraju na zasadzie dogmatu, a nie jakiejkolwiek analizy.
Nie miejmy potem pretensji, jeśli kolejny raz się okaże, że rzeczywistość nas przerasta i przegania; że inni robią znakomite interesy, a my pozostaliśmy z tyłu i na marginesie, bo sami ograniczyliśmy sobie pole manewru, choć nikt nam nie kazał i mogliśmy grać znacznie sprytniej.
Łukasz Warzecha
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie