Od wybuchu wojny w Ukrainie tylko w branży automotive pojawiło się nad Wisłą ok. 2 tys. dodatkowych miejsc pracy, a sektorów, które będą zwiększać swoje moce produkcyjne w Polsce może być więcej – prognozuje firma Personnel Service. Jej ekspert Krzysztof Inglot wylicza, że na liście europejskich, amerykańskich i azjatyckich spółek, które uciekają z Rosji są setki podmiotów. To m.in. przedsiębiorstwa z sektora przemysłu ciężkiego czy spożywczego.
– Z Rosji i Białorusi wycofywane są tysiące zamówień, które w części będą realizowane w innych miejscach, w tym również w naszym kraju. Ten trend już powoli zaczyna być widoczny – głównie w produkcji motoryzacyjnej i spożywczej. To dobra informacja dla naszego rynku. Zwłaszcza z punktu widzenia dużego napływu uchodźców z Ukrainy – mówi Inglot. I podkreśla, że widać, iż oczy części firm są zwrócone w stronę Polski. Jego zdaniem mamy atut – elastyczność i szybką adaptację do panujących warunków, co udowodniliśmy w pandemii.
Komisja Europejska zapowiada uruchomienie dyrektywy tymczasowej ochrony, która ma umożliwić skrócenie procedury uzyskania zezwolenia na pobyt, a w efekcie łatwiejszy dostęp uchodźców do rynku pracy w krajach UE.
– Nasz rynek pracy wyszedł z tego kryzysu obronną ręką – mamy rekordowo niskie bezrobocie, wysoki wskaźnik aktywności zawodowej, a międzynarodowe analizy wskazują, że Polska najszybciej wróciła do wskaźników rynkowych sprzed pandemii – zauważa Rafał Baniak, prezes Pracodawców RP.
– Potrafiliśmy sprawniej niż inne kraje dostosować się do panujących warunków, co teraz zdecydowanie działa na naszą korzyść. Możemy zakładać, że firmy, które wycofały się z Rosji, będą się rozglądać za możliwością zwiększenia mocy produkcyjnych w Polsce – kontynuuje Baniak.
Eksperci nie mają wątpliwości, że sankcje na Rosję mogą okazać się impulsem do rozwoju dla kilku sektorów nad Wisłą, w tym m.in. dla przemysłu ciężkiego i hutniczego.
Rzeczpospolita.pl