Zdaniem biznesmena problemem dla polskiego biotechu jest nierówna walka z dużymi koncernami międzynarodowymi, które są obecne na rodzimym rynku już od wielu lat.
– Duża firma zawsze ma przewagę nad mniejszą, bo ma większe zasoby, możliwości działania, silniejszą markę, a w Polsce także duże oddziaływanie psychologiczne – zauważył Łukasz Urban.
Duże znaczenie dla funkcjonowania polskiej branży biotechnologicznej ma też bariera psychologiczna, bo w przekonaniu klienta w Polsce „zagraniczne jest postrzegane lepiej”.
– Na przykład polskiej czy irlandzkiej firmie nie śniłoby się zdobycie dominującej pozycji rynkowej we francuskich laboratoriach, bo tam zawsze, na wszystkich poziomach, od laboranta do płatnika, będzie preferowana francuska firma, a prawo zawsze da się tak zinterpretować, żeby działało na korzyść lokalnego dostawcy – powiedział prezes Biomaximy. – Tymczasem w Polsce wśród publicznych odbiorców często preferowane są firmy zagraniczne, co działa na niekorzyść polskich dostawców i zasłaniamy się tymi samymi europejskimi przepisami o wolności handlu, które obowiązują też np. we Francji. Jeśli polskie firmy zaczynając biznes nie mają dostępu do lokalnego rynku to trudno, żeby się rozwijały. Uruchamiając nowy biznes, dopiero po uzyskaniu rynku lokalnego można się rozwijać za granicą. Jest również niezrozumiałe, że Polska publicznymi środkami dofinansowuje badania i rozwój, ale potem państwo nie jest zainteresowane tym, aby kupować po wdrożeniu te innowacyjne produkty, na których wytwarzanie zostały wydane pieniądze polskich podatników – dodał.
W dalszej części wywiadu Łukasz Urban zauważa, że pandemia koronawirusa pokazała rządzącym i inwestorom jak ważne jest posiadanie własnych zdolności produkcyjnych, aby nie być uzależnionym od niema monopolistycznej pozycji międzynarodowych koncernów. Jednocześnie, biznesmen twierdzi, że na rynku jest dużo inwestorów zainteresowanych branżą biotech i jego zdaniem kapitalizacja tego sektora w naszym kraju będzie rosła.
PAP