Ubiegły rok przyniósł wielkie obroty na polskim rynku artystycznym, a także wiele rekordów, które niewątpliwie będą trudne do pobicia w roku 2023. Z szacunkowych analiz wynika, że dochody z aukcji sztuki wyniosły ponad 600 mln zł. Dla porównania w 2020 r. było to „tylko” 380 mln zł. Ten gigantyczny wzrost spowodowany jest wieloma czynnikami. Co ciekawe – najważniejszymi były pandemia, wojna na Ukrainie oraz inflacja, czyli de facto te, które z siłą tornada pustoszą krajowe gospodarki.
Rekordowy rok
Warto przytoczyć rekordy, które miały miejsce w polskich domach sztuki, a także ogólne trendy zauważone w 2022 r. Odbyło się wówczas aż 636 aukcji, czyli o 10 proc. więcej niż w roku poprzednim. Ta statystyka znajduje swe wytłumaczenie w konkretnej formie, jaką licytacje domów aukcyjnych przyjęły. Część, a czasem nawet większość artystycznych przetargów, przeniosły one bowiem do internetu, gdzie takie aukcje są znacznie łatwiejsze w prowadzeniu, szybsze, a przede wszystkim wymagają mniej przygotowań (np. pozornie oczywistej sali i krzeseł).
Na wszystkich aukcjach w 2022 r. wylicytowano aż 26 tys. obiektów, w tym nie tylko obrazy i rzeźby, ale także obiekty kolekcjonerskie czy numizmatyczne. Pobito również rekord ceny, jeśli chodzi o dzieło sprzedane na aukcji sztuki w Polsce: obraz Jacka Malczewskiego „Rzeczywistość”, w DESIE Unicum przy ul. Pięknej w Warszawie wylicytowano za 20,4 mln zł (cena liczona wraz z opłatą aukcyjną). Ten największy dom aukcyjny w Polsce chwali się też, że w mijającym roku udało się mu sprzedać 33 prace powyżej miliona złotych za każdą.
Inny, równie ważny dom aukcyjny Polswiss Art zanotował z kolei najwyższy obrót na jednej aukcji – 47 mln zł. W ubiegłym roku, jeśli przyjrzymy się dziesięciu największym transakcjom, zdecydowana większość dotyczyła obiektów sztuki dawnej.
Trend wzrostowy
By móc zrozumieć i wykorzystać trend wzrostowy na polskim rynku sztuki, należy zastanowić się nad konkretnymi jego przyczynami. I tak, gdy pandemia w większości branż spowodowała negatywne skutki (wystarczy spojrzeć na sektor hotelarski czy gastronomię), w przypadku domów aukcyjnych zadziałała wprost znakomicie.
– Polski rynek sztuki odczuł pandemię wyłącznie pozytywnie. Nabywcy mieli więcej czasu na zgłębianie swoich pasji, rozwinął się sektor aukcji online, więcej osób zaczęło uczestniczyć w aukcjach stacjonarnych za pośrednictwem aplikacji mobilnych. Łatwość wydawania pieniędzy na sztukę łączyła się ze wzrostem świadomości klientów, w co warto inwestować i co się dzieje na rynku – tłumaczy Agata Szkup, prezes domu aukcyjnego DESA Unicum.
– Paradoksalnie 2022 rok był dla nas, polskich galerii prywatnych, niespodziewanie dobry. Paradoksalnie, bo szaleje inflacja, a za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. To ze względu na czynniki zewnętrzne i niestabilną politykę gospodarczą państwa klasa średnia zaczęła inwestować w sztukę współczesną. Okazało się, że przy tym poziomie inflacji i dzięki niskiemu oprocentowaniu lokat bankowych korzystniej jest oszczędności wieszać na ścianie niż trzymać w banku – dodaje Michał Suchora, współwłaściciel Galerii BWA Warszawa.
Bo wyciągać pieniądze z lokat i inwestować w sztukę zwyczajnie warto, tym bardziej że z roku na rok ceny prac poszczególnych artystów tylko wzrastają (np. praktycznie wszystkie płótna Wojciecha Fangora sprzedają się teraz na aukcjach za kilka milionów złotych, a jeszcze kilka lat temu te same prace można było kupić za ok. 600 tys. zł).
Na rynek sztuki weszła też wcześniej nieznana w świecie drogich płócien i rzeźb klasa średnia. Krótko mówiąc, ludzie zamknięci w domach mając więcej czasu do wykorzystania zaczęli interesować się sztuką. I odkryli, że ta wcale nie jest dla nich nieosiągalna.
Polski wyjątek
Jak rynek sztuki radził sobie na świecie? Czy też w tak dynamiczny sposób poszybował w górę? Według Dawida Radziszewskiego prowadzącego w Warszawie Galerię Dawid Radziszewski – niekoniecznie.
– Na Węgrzech, w Czechach czy Rumunii, gdzie również istnieje ciekawe środowisko artystyczne, nie zaobserwowano w ostatnim czasie wzmożonego ruchu na rynku sztuki. Na Zachodzie również, z tym, że tam po prostu już niewiele może się zmienić, bo zachodni rynek sztuki nie jest aż tak wrażliwy – twierdzi Radziszewski. – Dlaczego więc w Polsce jest inaczej? Wykreowana przez nasze środowisko moda po wielu latach spotkała się w końcu z możliwościami klientów. Nie tak dawno temu wydawało mi się, że w Warszawie jest za dużo galerii sztuki, a dzisiaj wszyscy twierdzą, że klientów jest tak dużo, że już nie ma czym handlować – dodaje Radziszewski.
Patrząc jednak na znaczną liczbę i wartość dzieł licytowanych na tegorocznych aukcjach, z tym ostatnim jednak można się nie zgodzić.